„Madam Secretary”: sezon 1, odcinek 3 i 4 – recenzja
Z każdym kolejnym odcinkiem Madam Secretary staje się serialem coraz lepszym. Oczywiście nadal nie jest to produkcja, na którą co tydzień czekalibyśmy z wypiekami na twarzy, ale to bardzo przyjemna rozrywka, która zabiera nas w interesujący świat międzynarodowej polityki, nie pozwalając odczuć znużenia w trakcie seansu.
Z każdym kolejnym odcinkiem Madam Secretary staje się serialem coraz lepszym. Oczywiście nadal nie jest to produkcja, na którą co tydzień czekalibyśmy z wypiekami na twarzy, ale to bardzo przyjemna rozrywka, która zabiera nas w interesujący świat międzynarodowej polityki, nie pozwalając odczuć znużenia w trakcie seansu.
Madam Secretary dość szybko wprowadziło potrzebne fabularne ulepszenia, aby sprawiać wrażenie serialu bardziej rzetelnego i wiarygodnego. Przy okazji recenzji 2. epizodu wspominałem o szeregu wad, które nadają się do niezwłocznej poprawy, i pierwsze pozytywne rezultaty otrzymaliśmy niemal natychmiast. Scenarzyści w następnych 2 odsłonach rozwinęli motyw politycznej konspiracji i starają się także nadać pewne skazy wręcz idealnej i bezbłędnej do tej pory głównej postaci. Pomogło również ograniczenie wątku rodzinnych dramatów McCordów do niezbędnego minimum i większy nacisk na relacje USA z innymi mocarstwami. Słowem – jest lepiej; oby ten trend był kontynuowany.
Elizabeth musiała zmierzyć się w dyplomatycznym pojedynku z Rosjanami i Pakistanem w "The Operative" oraz Chińczykami w "Just Another Normal Day". Oczywiście wyszła z obu z nich zwycięsko, ale nie pozostała przy tym etycznie i moralnie czysta, a happy end nie był tak cukierkowy jak w przypadku pilota czy "Another Benghazi". Wciąż nie są to prawdziwe dylematy z krwi i kości, a protagonistce daleko do statusu antybohaterki (nie łudźmy się, takową raczej nigdy nie będzie), lecz twórcy nadają jej jakieś warstwy, nie jest już tak jednowymiarowa jak na początku. Najpierw zagroziła karierze własnego męża, co mogło zakończyć się całkowitą dyskredytacją go w środowisku naukowym, by następnie bawić się w polityczną grę, która mogła w razie niepowodzenia zakończyć się III wojną światową. To wszystko prowadzone jest na razie w taki sposób, że widz nie ma poczucia poważnego zagrożenia i cały czas wie, że wszystko skończy się dobrze, lecz jest to krok w dobrym kierunku. Madam Secretary nie jest już produkcją tak bardzo czarno-białą, nabiera pewnych odcieni szarości.
[video-browser playlist="633118" suggest=""]
Ciekawie zaczyna rozwijać się historia domniemanej konspiracji i śmierci byłego Sekretarza Stanu. Fakt, że w cały ten spisek mocno wmieszani mogą być prezydent i jego szef sztabu, mocno intryguje. Jest to bardzo interesujący koncept, a Elizabeth będzie podchodzić do decyzji "góry" z jeszcze większym dystansem. Być może została mianowana na swoje stanowisko, bo nie jest dla Daltona takim zagrożeniem, jakim był Marsh? W jakich okolicznościach naprawdę zginął George? Zawiązano ten wątek w sposób bardzo obiecujący i trzeba tylko mieć nadzieję, że twórcy będą nawiązywać do niego co tydzień, a nie tylko co trzeci odcinek. W każdym razie na pewno da to w końcu możliwość wykazania się tak świetnym aktorom, jakimi są Zelijko Ivanek i Keith Carradine, bo do tej pory ich talent był wykorzystywany dość marnie.
Czytaj również: Oglądalność "Madam Secretary" i innych seriali
Madam Secretary staje się powoli całkiem solidnym political fiction, które potrafi przykuć do ekranu na 40 minut bez konieczności patrzenia na zegarek. Tea Leoni jest rewelacyjna (scena otwierająca 4. odcinek - prześmieszna), sprawy tygodnia dają radę, a główny wątek nieźle rozwija się w tle. Trzeba poprawić jeszcze sporo aspektów, ale ogólnie rzecz ujmując – zmierza to w dobrą stronę.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat