Mariusz Bieliński w swoim filmie porusza ciekawy temat, który kino zajmowało się już wcześniej. Niestety, jego produkcja nie wnosi do rozmowy nic nowego czy oryginalnego.
Jakub (
Mirosław Baka) nie może pozbyć się wrażenia, że gdy przebywa w pracy, ktoś nieustannie zakrada się do jego mieszkania. Przypuszczenia potwierdzają się, gdy przyłapuje intruza na gorącym uczynku. Jest nim kilkunastoletni chłopiec, jego imiennik – Jakub (
Jan Sączek). Spotkanie z nieproszonym gościem stanie się dla mężczyzny szansą do zmierzenia się z odległymi, nie zawsze wygodnymi wspomnieniami z jego dzieciństwa. Próbą odtworzenia wydarzeń zakopanych gdzieś głęboko w świadomości, jak choćby śmierć babci (
Dorota Kolak) czy szorstkie stosunki z ojcem (
Eryk Lubos). Konfrontacja ta będzie również początkiem do zdobywania wiedzy o samym sobie – niespodziewanej, mrocznej, zepchniętej gdzieś poza granice codziennego postrzegania. Taka podróż w głąb siebie.
Debiut reżyserski Mariusza Bielińskiego to film przeciętny. Nie drażni może widza błędami w fabule czy przerostem formy nad treścią. Ma ładne kadry, kilka dobrze zagranych postaci, spójną myśl przewodnią. Jednak też niczym się nie wyróżnia. Widz po seansie nie zostaje z żadną głębszą myślą, skłaniającą go do refleksji, a nie takie były intencje reżysera. Mały Jakub miał pokazać, że to, kim stajemy się, gdy dorośniemy, jest w ogromnej mierze zdeterminowane przez nasze dzieciństwo. Sposób, w jaki zostajemy wychowani, czy tego chcemy, czy nie, rzutuje na to, na jakich ludzi wyrastamy. Fabuła została podzielona na cztery części. Każda z nich pokazuje pewien zwrot w życiu Jakuba. Sytuację, która wpłynęła na jego późniejsze losy. Niestety, reżyser tak wygładza problemy dziecka, że ich wydźwięk staje się praktycznie niezauważalny. Brakuje wstrząsu czy jakiejś mocnej kulminacji. W zamian dostajemy jedno wielkie niedomówienie, które dla wielu może być niezrozumiałe.
Bielińskiemu udało się za to zebrać bardzo ciekawą obsadę: Dorota Kolak, Eryk Lubos, Mirosław Baka, Radosław Pazura. Szkoda jednak, że zupełnie nie skorzystał z ich potencjału. Tak jakby zależało mu jedynie na umieszczeniu ich nazwisk na plakacie promującym film. W pamięć zapada tylko kreacja Lubosa jako surowego ojca. Za to
Radoslaw Pazura pozostaje praktycznie niezauważony.
Mały Jakub to film niewykorzystujący pełni swoich możliwości, przez co pewnie przepadnie w kinowym repertuarze lepszych i ciekawszych produkcji. Szkoda. Potencjał był.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h