Mam na imię Folkví - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 19 lipca 2024Niestandardowa, pełna realizmu, magii i emocji opowieść o świecie wikingów widzianym oczami jego mieszkańców.
Niestandardowa, pełna realizmu, magii i emocji opowieść o świecie wikingów widzianym oczami jego mieszkańców.
Duńskiej literatury (w odróżnieniu choćby od szwedzkiej) tłumaczy się u nas niewiele. Tym milej, że uhonorowana rozmaitymi nagrodami debiutancka powieść Marii Hesselager, Mam na imię Folkví, ukazała się u nas już po trzech latach od publikacji w ojczystym kraju, w ramach historycznej serii Przeszły-ciągły wydawnictwa Art Rage. Akcja stosunkowo krótkiej książki toczy się w prowincjonalnej osadzie wikingów, przedstawiając wiarygodnie i szczegółowo życie jej mieszkańców, a zwłaszcza tytułowej bohaterki i jej brata Áslakra. Czytelnicy spodziewający się jednak klasycznej powieści historycznej mogą być zaskoczeni. Duńska autorka nie tyle pozwala nam spojrzeć na codzienność średniowiecznej wikińskiej wioski z naszej perspektywy, co stawia czytelników w pozycji ludzi żyjących tam i wtedy, pokazując świat ich oczyma.
Achronologiczna narracja wymaga od czytelnika pewnego wysiłku. Krążymy między wydarzeniami z dzieciństwa bohaterów a scenami z ich dorosłego życia. Folkvi dorasta z Áslakrem i rodzicami, towarzyszy pełniącej funkcję akuszerki matce, przejmuje jej fach. Áslakr podróżuje do innych osad, wraca z wypraw wojennych, obserwuje narzeczoną, później żonę, jeszcze później córkę. Przesycona magią i emocjami nieliniowa fabuła przesuwa się w różnych kierunkach, ale szybko staje się jasne, że centralną rolę odgrywa w niej pewne wyjątkowe lato, a zwłaszcza pewien szczególny dzień w życiu rodzeństwa.
Dzięki świetnemu przekładowi Agaty Lubowickiej możemy docenić kunszt autorki w przedstawianiu, a raczej pokazywaniu świata zupełnie innego od naszego. W Mam na imię Folkvi obserwujemy wszystko z bliska. Opuszki palców, wilgotną łąkę, kawałek deski, otwór w powale chaty. Wrażenie absolutnego realizmu nie kłóci się z magicznością rzeczywistości; wszak właśnie tak jest ona przez naszych bohaterów postrzegana. Historyczność nie oznacza, że świat osady pozostaje niezmienny. Nowoczesność dociera do niego choćby w postaci „małego boga”, tajemniczego „Białego Chrysta”, tak bardzo różnego od obecnych w życiu wioski Odyna czy Freyi, tyleż komicznego, co intrygującego. Tak samo Folkvi, którą można by uważać za osobę głęboko od nas odmienną, odczuwa emocje, ból utraty i potrzeby znajome ludziom każdego miejsca i czasu. Powieść Hesselager można czytać jako bardzo współczesną próbę umieszczenia uniwersalnych namiętności w bardzo konkretnym kontekście i zrozumienia, jak przeżywaliby je ludzie umieszczeni w zupełnie innej kulturze i momencie historii. Próbę wyjątkowo udaną.
Poznaj recenzenta
Adam SkalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat