Mare z Easttown – sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Na HBO GO trafił kolejny odcinek Mare z Easttown, świetnie zapowiadającego się serialu z Kate Winslet w roli głównej. Druga część opowieści osadzonej w szarej rzeczywistości małego miasteczka nie rozczarowała widzów i ukazała, z jakimi problemami będzie się musiała borykać detektyw Mare.
Na HBO GO trafił kolejny odcinek Mare z Easttown, świetnie zapowiadającego się serialu z Kate Winslet w roli głównej. Druga część opowieści osadzonej w szarej rzeczywistości małego miasteczka nie rozczarowała widzów i ukazała, z jakimi problemami będzie się musiała borykać detektyw Mare.
Drugi odcinek Mare z Easttown jest w zasadzie pierwszym, w którym możemy śledzić główny wątek związany z morderstwem nastoletniej Erin. Przypomnijmy, że na epizod otwierający serię składała się w zasadzie sama ekspozycja – dopiero jego zakończenie ukazało, czego dotyczyć będzie główna akcja. W drugim epizodzie serialu Craiga Zobela obserwujemy już początek śledztwa dotyczącego zabójstwa i mamy jasność, z czym zmagać będzie się protagonistka. Na płaszczyźnie zawodowej celem Mare będzie odnalezienie zabójcy siedemnastolatki, zaś na płaszczyźnie prywatnej walka o opiekę nad wnukiem. Oba wyeksponowane w 2. odcinku wątki – główny oraz poboczny – na tym etapie wydają się dla widzów ogromnie interesujące.
Drugi odcinek pozwala nam sądzić, iż Mare z Easttown nie będzie kolejnym wypranym z oryginalności serialem detektywistycznym, którego twórcy idą po linii najmniejszego oporu i realizują jedynie doskonale wszystkim znane schematy. Jeśli bowiem chodzi o główny wątek, dotyczący dochodzenia w sprawie śmierci Erin, to niemalże przez cały odcinek nie dostajemy żadnego bohatera, którego moglibyśmy wytypować jako podejrzanego. Mare nie próbuje nawet rzucać oskarżeń na ojca Erin czy jej byłego chłopaka – tak ona, jak i widzowie doskonale wiedzą, że żadne z nich za tym nie stoi i nie ma sensu tracić czasu na coś, co nie przyniesie efektu. Z podobnego założenia wydają się wychodzić również twórcy – nie warto marnować czasu widzów na podejrzanych, którzy od razu jawią się jedynie jako fałszywe tropy. Na morderców nie wyglądają ani najbliżsi siedemnastolatki, ani jej nastoletnia rywalka, niespecjalnie też widzimy zagrożenie w duchownych, których rozmowa może, ale nie musi nic oznaczać, a myśl, iż w sprawę umoczony mógłby być przybyły z „wielkiego świata” pisarz wydaje się wręcz kuriozalna. Przez cały odcinek niemalże nikt nie wydaje się nam podejrzany i nie zazdrościmy Mare, że musi przeprowadzić śledztwo bez najmniejszego punktu zaczepienia. Brad Ingelsby, twórca i scenarzysta serii, w kolejnym odcinku powtarza jednak zabieg znany widzom z pierwszego epizodu, w którym najmocniejszy zwrot akcji zostawił na sam koniec. I tak informacja, jakoby to Frank był ojcem dziecka Erin, nie dość, że okazuje się zaskoczeniem dla widza, to jeszcze rzuca zupełnie inne światło na jego rozmowę z Mare i próbę rzucenia podejrzenia na ojca nastolatki. Nawet jeśli kwestia Franka stanowi tylko pierwszy fałszywy trop, to zapewne odsłoni ciekawe karty z przeszłości Erin i ukaże, czy rzeczywiście łączyło ją z Frankiem coś więcej, niż tylko relacja nauczyciel-uczennica. Kwestia ta jest intrygująca szczególnie z uwagi na to, że po obejrzeniu pierwszego odcinka Erin nie wyglądała na bohaterkę, która skrywa takie tajemnice.
Mare z Easttown to serial urzekający widzów klimatem małego, szarego i dusznego miasteczka, którego mieszkańcy doskonale się znają. Już za sprawą pierwszego odcinka dostrzegliśmy, że w społeczności, w której każdy jest czyimś bratem, sąsiadem, kuzynem lub przyjacielem, niezwykle trudno oddzielić sprawy prywatne od zawodowych. Drugi odcinek ukazał zaś, że takie warunki nie ułatwiają prowadzenia śledztwa. Ale tu twórca serialu, Brad Ingelsby, w odpowiednim momencie wydaje się przychodzić Mare z pomocą i dać jej sojusznika z zewnątrz. Wprowadza nową postać – wysłanego przez hrabstwo detektywa Colina Zabela. Zesłanie na prowincje detektywa z miasta to oczywiście dość często spotykany w serialach motyw, jednak w produkcji HBO wraz z przybyciem Zabela do miejsca, w którym od lat nic się nie zmienia, czujemy pewien powiew świeżości. My zaś, widzowie, dostajemy kolejnego bohatera, z którym możemy się utożsamić – podobnie jak on dopiero poznajemy rządzące w Easttown zasady. Oczywiście dużym plusem jest to, jaką postacią jest Colin. Grany przez Evana Petersa bohater ma charakter zgoła odmienny od usposobienia Mare, przez co oparty na kontraście duet detektywów zapowiada się bardzo dobrze. Sama zaś przemiana relacji bohaterów, którą obserwować mogliśmy w zaledwie jednym odcinku, dostarczyła widzom wiele frajdy i zapewniła satysfakcję – układny Colin przeszedł drogę od traktowanego jako natręta outsidera do partnera w śledztwie Mare, która doceniła jego dobrą wolę. Sam zaś Evan Peters w roli detektywa jest zaskoczeniem, ale bardzo pozytywnym - do tej pory większość z widzów zapewne kojarzyła aktora z American Horror Story. W Mare z Easttown Peters może się pokazać z nieco innej strony i zagrać postać zrównoważoną i poważną, lecz wciąż interesującą. Na tym etapie aktor spisuje się bardzo dobrze i jego angaż wydaje się być bardzo dobrą, nieoczywistą decyzją obsadową.
Wraz z seansem drugiego odcinka Mare z Easttown jednoznacznie dostrzegamy, że to bez Kate Winslet nie bylibyśmy już w stanie wyobrazić sobie tego serialu. I to chyba najlepiej dowodzi tego, jak świetna jest w roli Mare. Aktorka rewelacyjnie weszła w postać i nadała jej niebywałego autentyzmu. Dzięki niej widzimy w Mare prawdziwą kobietę. Udało jej się połączyć swoistą oschłość, ostrość, bezkompromisowe podejście do życia, którego wymaga jej praca, z pewnego rodzaju urokiem, który wypływa z jej specyficznych, zabawnych zachowań. Już pierwszy odcinek zwiastował bardzo dobrą rolę, jednak dopiero w kolejnym, gdzie obserwowaliśmy bohaterkę w trudnych dla niej emocjonalnie momentach, Winslet miała okazję ukazać, jak wielu emocjom bohaterka nie pozwala na co dzień się ujawnić.
Choć pierwszy odcinek stawiał na prezentację bohaterów i przybliżeniu nam ich życia, a drugi już na akcję zasadniczą i śledztwo, to jednak i nowy epizod dał nam większy wgląd w samą Mare i to, jak świetnie napisaną jest postacią. Umocnił naszą ogromną sympatię do bohaterki, która coraz bardziej nam imponuje. Nie tylko podziwiamy to, jak bezkompromisowo broni sprawiedliwości, ale i to, jak radzi (a może nie radzi?) sobie z tragedią, jaka spotkała ją w życiu prywatnym. Dopiero dwa odcinki za nami, a już jesteśmy pod wrażeniem, jak wiele wiemy o tej postaci i jak bardzo kibicujemy jej, cokolwiek robi. Po seansie drugiego odcinka nie sposób nie docenić, jak twórcy zręcznie równoważą nam wyrazisty charakter i traumatyczną przeszłość Mare z jej osobliwymi i nierzadko rozbrajającymi poczynaniami. Która dorosła kobieta wypluwa wykwitną przekąskę na przyjęciu, jak dziecko ukrywa ją w sofie, a po chwili kupuje kanapkę z supermarketu? Choć Mare jest dojrzałą kobietą pozbawioną złudzeń, to wciąż ma w sobie pewne nieokrzesanie, za które ją kochamy.
Pierwszy odcinek Mare z Easttown nas zachęcił, drugi zaś udowodnił, że warto oglądać dalej – dla Kate Winslet, dla klimatu, dla dbałości o detale i dla samej historii. Nowy epizod pozwala nam przypuszczać, że produkcja HBO nie jest kolejnym serialem detektywistycznym, w którym stawia się jedynie na akcję i napięcie, ale na jakość i prawdziwe emocje – tak dla bohaterów, jak i widzów. Serial nie zawiódł po świetnym rozpoczęciu, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej zachęcił do śledzenia historii. Oby tylko tak dalej!
Poznaj recenzenta
Pamela JakielDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat