

Kino francuskie ma długą tradycję realizacji bardzo interesujących filmów kryminalnych, które z powodzeniem konkurowały z produkcjami amerykańskimi. Aktorzy tacy jak Alain Delon, Jean-Louis Trintignant czy Gerard Depardieu stworzyli wiele doskonałych kreacji zarówno przestępców, jaki i stróżów prawa.
[image-browser playlist="720487" suggest=""]
Film Cedrika Jimeneza pt. "La French" nawiązuje do tych chlubnych tradycji. Reżyser prezentuje nam historię walki z gangiem handlarzy narkotyków zwanym La French (taki jest zresztą oryginalny tytuł filmu), jaką w Marsylii prowadzi sędzia Pierre Michele (bardzo dobra rola znanego u nas z oscarowego „Artysty” Jeana Dujardin). Akcja filmu dzieje się w drugiej połowie lat 70. i nawiązuje do sprawy, o której opowiadał pamiętny obraz Wiliama Friedkina „The French Connection”. Do tego tytułu postanowił nawiązać również polski dystrybutor, zmieniając oryginalny tytuł filmu.
[image-browser playlist="720493" suggest=""]
Inspirowana autentycznymi wydarzeniami historia walki dzielnego sędziego z szefem gangu Zampą (wyrazisty Gilles Lellouche) wciąga, mimo że akcja do pewnego stopnia toczy się według sprawdzonych schematów. Na szczególną uwagę zasługuje strona realizacyjna. W trakcie seansu czułem się, jakbym odbył prawdziwą podróż w czasie do lat 70. Wszystko - począwszy od strojów, poprzez wystrój wnętrz, auta, muzykę, a nawet sprzęt używany przez policję - zostało pieczołowicie odtworzone w najdrobniejszych szczegółach. To w połączeniu z urzekającymi plenerami śródziemnomorskimi sprawia, że film cieszy oczy od pierwszej minuty aż do finału.
[video-browser playlist="720501" suggest=""]
„La French” ma również to nieuchwytne coś, co można określić mianem stylu, a czego niestety brakuje wielu podobnym produkcjom amerykańskim czy tym realizowanym taśmowo, za międzynarodowe pieniądze, przez Luca Bessona. Doskonale nawiązuje do tego jedna ze scen filmu, w której Jean Dujardin udaje się do Nowego Jorku na zaproszenie swoich kolegów z DEA (agencji zajmującej się walką z handlem narkotykami). Biuro agencji mieści się w jednym z wieżowców na Manhattanie i wygląda jak biuro banku albo firmy prawniczej, a wchodzących wita ogromna kserokopiarka Xeroxa. Kiedy jeden z Amerykanów prowadzi sędziego Michela do pokoju przesłuchań, zwraca uwagę na jego elegancki garnitur, który mocno różni się od tego, w co ubrany jest on i jego koledzy. „To francuski?” - pyta. „Oui” - odpowiada z czarującym uśmiechem Jean Dujardin.
Poznaj recenzenta
Krzysztof Piskorski
