Marvel Zombi - recenzja miniserialu
Marvel Zombi to animowany miniserial tylko dla dorosłych widzów. Punktem wyjścia jest apokalipsa zombi, która zniszczyła świat znany z komiksowych filmów Marvela. Czy warto obejrzeć? Sprawdzamy bez spoilerów.

Marvel Zombi wymaga od widzów jednej rzeczy, która wydaje się podstawą, aby dobrze się bawić na seansie. Musimy po prostu zaakceptować fakt, że w tej konwencji mamy typowe bezmyślne zombi, ale superbohaterowie i złoczyńcy jako żywe trupy są myślący i mogą wykorzystywać swoje supermoce. Szkoda, że nigdy nie pokuszono się o wyjaśnienie tego aspektu, który jest dość nietypowy w tym gatunku. Odczuwam, że dla niektórych to może być większy problem. Lepiej po prostu przymknąć na to oko i zaakceptować konwencję z całym dobrodziejstwem inwentarza. W końcu to historia o zombi, więc chyba nie ma co szukać dziury w całym.
Dobrym pomysłem jest osadzenie w centrum historii Ms. Marvel, której głosu użycza oczywiście Iman Vellani. To skandal, że najlepsza i najsympatyczniejsza postać, która została wprowadzona po Avengers: Koniec gry, jest tak niewykorzystana w MCU. Marvel Zombi to jedynie malutkie pocieszenie. Jest to jednak dobra decyzja pod kątem fabularnym, bo pomimo apokalipsy i śmierci wielu przyjaciół Kamala nadal ma w sobie tę niewinność, optymizm i troszkę naiwności. Obserwowanie końca świata z jej perspektywy, gdy traci ludzi i ostatecznie odgrywa w tym kluczową rolę, jest na swój sposób ekscytujące. Kontrast między wydarzeniami a jej osobowością nadaje opowieści głębszy wydźwięk. Pozwala rozłożyć emocje w sposób, który lepiej działa na widza. Zwłaszcza w kilku kulminacyjnych momentach.
Jest to produkcja skierowana tylko do widzów dorosłych. Niech nikogo nie zmyli forma animacji, bo poziom obrazowej przemocy jest bardzo wysoki. To historia o zombi, więc walka jest brutalna. Muszę pochwalić styl wizualny, bo twórcom udało się zrobić coś pięknego i zarazem mrocznego. To tak intryguje kolorami, rozmachem i pomysłami, że trudno nie poczuć satysfakcji. Zwłaszcza w drugim odcinku, gdy w scenie na jednym ujęciu bez cięć obserwujemy początek apokalipsy z perspektywy Shanga-Chi! Ależ to ekscytujące i szalone. W takich momentach trudno nie docenić tego projektu. Dodam, że styl jest taki sam jak w serialu A gdyby…? Jeśli komuś się podoba taka animacja, będzie zachwycony – ja jestem! Dzięki mniejszej liczbie odcinków (są tylko cztery) twórcy mieli możliwość dopracowania swojej wizji.
Jest to serial, który w pierwszych odcinkach pokazuje historię dwóch grup bohaterów, którzy potem łączą siły. Struktura jest czysto filmowa i trudno oprzeć się wrażeniu, że ten projekt miał być początkowo filmem streamingowym. Nie jest to wada, bo fabuła jest spójna i ma dobry rytm. Tempo jest szybkie i dynamiczne, więc trudno narzekać na nudę. Cały czas coś się dzieje, a stawka nie mogła być wyższa. Często też tracimy bohaterów, których znamy i lubimy, co buduje inne wrażenie niż w zwyczajnych serialach Marvela. Dzięki takim decyzjom i niespodziewanym sytuacjom to naprawdę dobrze się ogląda.
Kulminacja – patrząc przez pryzmat całości – na pewno jest epicka i zaskakująca. Nie do końca też czytelna w kontekście znaczenia Kamali w całej fabule. Ten aspekt został potraktowany zbyt powierzchownie, przez co – nawet w obliczu ataku armii na jedną z najpotężniejszych postaci w historii produkcji Marvela – finał trochę na tym traci. Nie kryję, że zwrot akcji zaskakuje, ale w pewnym momencie czuć, że potencjał był o wiele większy. Niespodziewane zakończenie w niemarvelowskim stylu to za mało, by wydźwięk tej opowieści był mocny, dosadny i zapadał w pamięć. Czegoś jednak w tym zabrakło.
Krótki czas trwania, fajna historia i bardzo szybkie tempo dają rozrywkę oczekiwaną i lepszą niż wiele innych produkcji od Marvel Studios. Jednak Marvel Zombi mogło być czymś więcej niż tylko oryginalnym i nietypowym eksperymentem. Szkoda, że trochę tę szansę zmarnowano. Na pewno warto obejrzeć dla szalonych i oryginalnych pomysłów. Nie wszystko musi być wybitne, by nas bawić.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1942, kończy 83 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 55 lat

