Marvel’s Spider-Man: sezon 1, odcinek 4 i 5 – recenzja
Marvel's Spider-man raczej nie będzie kreskówką, która spodoba się ortodoksyjnym fanom komiksów. Twórcy wprowadzają niepotrzebne zmiany w materiale źródłowym, a co gorsza – na większą historię też się nie zapowiada.
Marvel's Spider-man raczej nie będzie kreskówką, która spodoba się ortodoksyjnym fanom komiksów. Twórcy wprowadzają niepotrzebne zmiany w materiale źródłowym, a co gorsza – na większą historię też się nie zapowiada.
Dwa najnowsze odcinki, czyli A Day in the Life oraz Party Animals stoją na jednakowym poziomie. Po raz kolejny bezsensownie zmieniono dobrze znane postacie, a także szybko zakończono wątek, który stanowił dobrą wróżbę, co do ciągłości wydarzeń. Zaczynam wątpić, czy twórcy posiadają zamysł na jakąś większą historię. Ciągłość fabularna to jedyne, co mogłoby uratować tę produkcję, bez tego to produkcja skierowana jedynie do najmłodszych widzów, na dodatek tych niezbyt zainteresowanych kanonem.
Czwarty epizod przedstawił postać Black Cat. Nie był to może zły występ, ale satysfakcjonującym też bym go nie nazwał. Póki co scenarzyści całkowicie zrezygnowali z podwójnej tożsamości bohaterki, więc Felicii Hardy w cywilu widzowie nie uświadczyli. Relacja kotki z pajączkiem również była nijaka. Między postaciami nie wyczułem żadnej szczególnej chemii, tylko zwykłą rywalizację. Szkoda, bo pamiętam, że w Spider-Man: The Animated Series Black Cat intrygowała, a w Marvel’s Spider-Man do tego daleko.
Piąty odcinek był nawet jeszcze gorszy. Najbardziej bolało mnie przedstawienie Rhino. To naprawdę znany przeciwnik pajączka, więc zrobienie z niego ucznia liceum dla szczególnie uzdolnionych nastolatków jest jednym wielkim nieporozumieniem. Do tego design antagonisty wcale nie był lepszy. Wyglądał jak szary troll i w ogóle nie przypominał postaci, którą kojarzę z komiksów. Czułem, jakbym oglądał fanowską produkcję na podstawie kiepskiego fanfika.
Zresztą nawet wątek Jackala się nie udał. Akurat na uczynienie Raymonda Warrena superzłoczyńcą oraz wujkiem Gwen Stacy przymknąłem oko, ale teraz, widząc, jak została rozwiązana sytuacja tej postaci, sądzę, że zrobiłem to pochopnie. Nie wynika z tej zmiany żadna ciekawa wolta fabularna. Pokonanie i odkrycie tożsamości przeciwnika przyszło Spider-manowi za szybko i prosto. Liczyłem na lepsze wykorzystanie potencjału tych zmian, więc się zawiodłem.
Jednym z nielicznych plusów, które zauważyłem, to jakby poprawienie osobowości Petera. Z każdym epizodem główna postać wydaje mi się bliższa komiksowi, choć w dalszym ciągu bywa irytujący. Nawet sposób, w jaki olewa Harry'ego jest bucowaty. Zresztą Osborn junior wraz z ojcem są najlepszymi postaciami serialu. Gwen także znajduje się jeszcze w granicach tolerowania. Gorzej z Anyą i Milesem. Szczególnie ten drugi, gdyż częściej wychodzi na drugi plan, lecz odgrywa rolę irytującego oraz przemądrzałego tła niż jest pełnoprawną postacią. Fani komiksów tak lubią tę postać, ale wygląda na to, że twórcy Marvel’s Spider-Man nie rozumieją dlaczego. W ogóle przedstawienie dobrze uczącej się młodzieży jako ludzi nielubiących tańców oraz zabaw wydaje się krzywdząca i niepasująca do kreskówek dla dzieci. Jaki płynie z tego morał?
Technicznie to wciąż ułomna produkcja. Gorzej, że coraz większą zagadką jest dla mnie, kto jest adresatem owej produkcji. Brakuje tutaj większej historii i zgodności z komiksami. Właściwie tylko młodsi, którzy nie zwracają uwagi na animacje oraz mitologię Spider-mana będą bawić się najlepiej. Niestety starszym fanom pozostają tylko poprzednie kreskówki oraz komiksy.
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat