Miasto na wzgórzu: sezon 1, odcinek 10 - recenzja (finał sezonu)
Finałowy odcinek pierwszego sezonu Miasta na wzgórzu zaoferował kilka ciekawych rozwiązań dla poszczególnych wątków, ale też otworzył furtkę dla kolejnych.
Finałowy odcinek pierwszego sezonu Miasta na wzgórzu zaoferował kilka ciekawych rozwiązań dla poszczególnych wątków, ale też otworzył furtkę dla kolejnych.
Finał sezonu nie zapowiadał się w szczególny sposób dla tego serialu, bowiem to poprzedni epizod dostarczył nam stosunkowo widowiskowe rozstrzygnięcia i zakończenie historii braci Ryan. Ostatni odcinek sezonu Miasta na wzgórzu skupił się raczej na domknięciu kilku wątków i procesie sądowym, gdzie pierwszą poważną porażkę zaliczył Decourcy Ward. W zasadzie wygranych brak, bo trudno w kontekście tej rozprawy mówić o wygranej wymiaru sprawiedliwości. Nie jest nim też postać Rohra, którego kariera ma się wciąż bardzo dobrze, ale o swoim życiu prywatnym nie może powiedzieć tego samego.
Choć twórcy się starają, nie wszystkie wątki odnajdują swój satysfakcjonujący koniec. Na zwieńczenie większości z nich przyjdzie nam zapewne poczekać do drugiego sezonu, a warto odnotować, że niestety nie wszystkie z nich są równie ciekawe. Ostatecznie jednak dobrze wypada koniec sądowego procesu i wątek rodziny Ryan, szczególnie żony Franki'ego. Wciąż trudno jest też z zaangażowaniem oglądać historię Jenny, ale wreszcie postawiła się mężowi i swojej matce, więc może w przyszłości otrzymamy nieco ciekawsze poprowadzenie tego wątku. W finale niestety zapomniano o postaciach Siobhan i Rachel, które wcześniej prowadzono ciekawie, ale zabrakło jednak dodatkowych minut, które mogłyby zapowiedzieć coś ciekawszego w kolejnej odsłonie.
O finale trudno powiedzieć w zasadzie coś więcej, bo jest to przyzwoity koniec pierwszej odsłony bardzo poprawnego, momentami dobrego serialu. Niekiedy może brakuje mocniejszych akcentów i równie wyrazistych postaci jak Rohr i Jimmy, ale wszystkie figury były na tyle dobrze rozstawiane przez cały sezon, że trudno też jest się przyczepiać do gorszych momentów i dłużyzn, które śmiało można byłoby wyciąć z całości. To tyczy się też finału, który prócz procesu i budowania gruntu pod 2. sezon, nie miał zbyt dużo do zaoferowania.
Kluczowe jednak w tym odcinku nie było starcie braci Ryan z Roherm i Wardem, a rozwój relacji wymienionego duetu. Ward zwany przez Rohra King Kongiem zapowiada w rozmowie z nim, że nie podda się i dopiero zacznie swoją wspinaczkę na będący metaforą wieżowiec. To zwiastuje oczywiście emocje nadchodzące dopiero w nowej odsłonie, ale ich wspólna scena w tej samej restauracji i przy tym samym stole tworzy pewnego rodzaju emocje i pozytywne reakcje o samym serialu. Miasto na wzgórzu stoi przecież prócz sprawnego scenariusza, właśnie kreacjami zarówno Kevina Bacona jak i Aldisa Hodge'a.
Ostatecznie sam finał pozbawiony był dużych emocji, bo te władowano w poprzednim odcinku. Gdzieś przemknęły podczas seansu sceny z wyrzuceniem matki z domu przez Jenny, a także ta z niewypałem bomby w aucie, do którego wsiadł Rohr. Twórcy zdecydowanie bardziej skupili się na takim domknięciu tego sezonu, abyśmy mogli pożegnać braci Ryan i zatęsknić za kolejną współpracą duetu głównych bohaterów.
Źródło: zdjęcie główne: hbo
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat