Miłość silniejsza od wszelkich przeciwności
Data premiery w Polsce: 5 kwietnia 2013Po takim filmowcu, jak Andrew Niccol ("Gattaca", "Terminal", "Pan życia i śmierci"), można było spodziewać się przynajmniej przyzwoitego filmu opartego na książce Stephenie Meyer, twórczyni "Sagi Zmierzch". Zamiast tego Niccol oferuje nam produkcję czysto edukacyjną.
Po takim filmowcu, jak Andrew Niccol ("Gattaca", "Terminal", "Pan życia i śmierci"), można było spodziewać się przynajmniej przyzwoitego filmu opartego na książce Stephenie Meyer, twórczyni "Sagi Zmierzch". Zamiast tego Niccol oferuje nam produkcję czysto edukacyjną.
Historia Intruza to typowe romansidło, które (podobnie jak "Saga Zmierzch") opiera się na trójkącie pomiędzy kobietą i dwoma mężczyznami. W tym przypadku jednak owa kobieta jest kosmitką, a jej wybrańcy to ludzie. W istocie sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo w mieszkają w niej dwie osoby - kosmitka-pasożyt oraz człowiek-gospodarz, a każda z nich kocha innego. Takim sposobem śledzimy jej moralne i emocjonalne rozterki w świecie opanowanym przez owych pragnących pokoju i dobrobytu kosmitów.
Scenariusz Intruza jest sztandarowym przykładem tego, jak stworzyć dialogi, by podczas seansu zaczęły widzom krwawić uszy. Szczególnie tyczy się to banalnych rozmów o uczuciach pomiędzy kochankami. Dotychczas sądziłem, że to George Lucas nie wie, jak przedstawić romans na ekranie, a tutaj niespodzianka - Andrew Niccol pokazuje, że można zrobić to o wiele gorzej. Wszelkie sceny rozmów o uczuciach i emocjach kończą się bólem głowy, bo nie ma tu mowy o formie śmiesznej autoparodii jak w "Sadze Zmierzch". Niccol tworzy mdły romans bez odrobinki uczucia, w którym najgorzej wypadają obiekty westchnień bohaterki.
Jake Abel i Max Irons tworzą postacie płytkie, nijakie i momentami śmieszne. Tyczy się to szczególnie Jareda granego przez Ironsa, który pięknie obrazuje braku pomysłu i konsekwencji. W jednej scenie pragnie bronić bohaterki, by w następnej chcieć ją zabić bez żadnego powodu. Trudno mi uwierzyć, że aktor pozbawiony jakiejkolwiek charyzmy, którego najważniejszym zadaniem w filmie jest umiejętne całowanie (z tym wiąże się kluczowy wątek filmu...), jest synem Jeremy'ego Ironsa. Jedynymi osobami, które swoją grą nie przynoszą wstydu swoim karierom, są Saoirse Ronan i William Hurt. Ronan daje z siebie minimum czegokolwiek, co powala jej zachować twarz w głównej roli. Potrafi dobrze nakreślić emocjonalne rozdarcie i wewnętrzną walkę. Hurt, jak to u niego zazwyczaj bywa, nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Nie ma znaczenia, w jak słabym filmie występuje.
Zwiastuny zapowiadały sceny akcji, a w istocie nie ma ich prawie w ogóle, bo to, co nam zaprezentowano, wywołuje uczucie zażenowania. Wszelka walka tzw. rebelii pozbawiona jest sensu i nie ma żadnego istotnego celu. Intruz to romans z elementami science fiction, które niczego nie wnoszą do filmu, bo są jedynie zmienną mającą odróżnić tę produkcję od wielu innych. Nie ma tu emocji, humoru ani ciekawej historii, a niektóre postacie (Ironsa, Abela) są tak zagrane, że można się zastanawiać, czy ten obraz miał w ogóle reżysera. Intruz to film edukacyjny, bo uczy nas prawd o filmowym rzemiośle. Bezkompromisowo pokazuje nam, jak nie powinno się tworzyć, abyśmy byli w stanie doceniać te produkcje, które są przynajmniej przeciętne.
Film wydano w standardowym amarayu. Na płycie mamy dostępny dwie ścieżki dźwiękowe w 5.1. (w tym lektora) oraz polskie napisy. Miłym dodatkiem są w miarę ciekawe i warte obejrzenia wywiady z twórcami, które rzucają trochę światła na kulisy produkcji.
Wydanie DVD |
Dodatki: zapowiedzi, wywiady |
Język: angielski - 5.1, polski (lektor) |
Napisy: polskie |
Obraz: 16:9 |
Wydawca: Monolith |
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat