Monument – recenzja filmu [MFF. Nowe Horyzonty]
Data premiery w Polsce: 15 marca 2019Monument, nowy film Jagody Szelc, to interesująca próba połączenia aktorskiego warsztatu z niecodziennym podejściem do kina fabularnego.
Monument, nowy film Jagody Szelc, to interesująca próba połączenia aktorskiego warsztatu z niecodziennym podejściem do kina fabularnego.
Jagoda Szelc prezentuje bardzo ciekawą ścieżkę w dzisiejszym kinie - nie chce opowiadać historii, nie chce ukrywać znaczeń i nadawać sensów. Innymi słowy, nie chodzi jej o nic innego, jak tylko o kinowe doświadczenie - serie nieruchomych obrazów, które wprawione we wzajemne oddziaływanie potrafią wzbudzać najskrajniejsze emocje. Nie uważam, by udałoby jej się to w Wieża. Jasny dzień, ale jej twórcze pobudki i tak stawiają ją w gronie najciekawszych polskich twórców filmowych. Takiej awangardy nam z pewnością brakuje.
I jak na awangardzistkę przystało, reżyserka zamiast pracować nad kolejnym metafizycznym dramatem, postanowiła zrobić krok w tył, sięgnąć po warsztatowe chwyty i popracować nad szkolnym wystąpieniem. Monument jest bowiem dyplomem aktorskim Łódzkiej Szkoły Filmowej i dziełem stworzonym siłami studentów, absolwentów i pracowników “filmówki”. “Zrobienie filmu za 100 tysięcy w 6 miesięcy jest jak uszycie sukienki ślubnej w 30 minut za 50 złotych” - wspominała Szelc, zwracając uwagę na warunki pracy nad Monumentem. To wymusiło na niej i na brygadzie młodych aktorów jeszcze większą kreatywność.
Grupa studentów przyjeżdża do hotelu na praktyki. Obskurne miejsce wydaje się martwe, a despotyczna menadżerka ma zamiar zgotować nowo przybyłym prawdziwe piekło. Każdy dostaje więc nowe imię (mężczyźni są Pawłami, dziewczyny Annami), zakres obowiązków i przestrzeń, w której będzie egzystować. Jedni sprzątają pokoje, inni obsługują imprezy, niektórzy zaś nieustannie zajmują się pomnikiem stojącym gdzieś w okolicach hotelu - brzydkim, surowym blokiem z kamienia, który musi być nieskazitelnie czysty.
To, co z początku wydaje się być realistyczną opowieścią o młodych ludziach - wiwisekcją ich psychiki, eksploracją pożądań, marzeń i nadziei - bardzo szybko wypada ze znajomych ścieżek. Realizm przekształca się w coraz mroczniejszą i dziwniejszą historię o demonach tkwiących w uwięzionych bohaterach. Hotel nie jest już hotelem, lecz serią zapełnionych szczurami i zimnym światłem korytarzy, a uczniowie nie są już uczniami - są raczej manekinami obarczonymi psychologicznym balastem. Czysto dramatyczny styl grania schodzi więc na drugi plan, a ekran przejmują szarże w niskim i wysokim rejestrze.
Podział filmu na sekwencje i oddanie ich konkretnym występom powoduje, że Monument sprawia wrażenie raczej aktorskich ćwiczeń, czym niejako oczywiście jest. Wydaje się jednak, że twórcze ambicje znajdowały się nieco wyżej. To film bardzo ekspresyjny, spięty ciekawą formą, lecz także dość charakterystyczną, horrorową ramą fabularną (weźmy najbliższy przykład z brzegu -The Shining Kubricka). Choć z początku intryguje, po kolejnym odhaczeniu aktorskiej scenki może zacząć wreszcie nużyć. Ich kwintesencją, w najlepszym i najgorszym tego sensie jest punkt kulminacyjny, będący wybuchem energii, głośnym, nieustającym ekranowym występem. Dużo w tym urody, szczególnie że surowość scenografii i klaustrofobiczne przestrzenie jeszcze bardziej oddają miejsca młodym aktorom, a Szelc potrafi w wyśmienity sposób dyrygować na planie. Czasem jednak, zwłaszcza podczas powtarzających się scen i w trochę gorzej przemyślanych sekwencjach, obnaża się ubogość Monumentu.
Jagoda Szelc prawdopodobnie odebrałaby to jako komplement - oto na oczach widza rozpada się sens, pozostaje jedynie czysty filmowy obraz - w tym dla niektórych tkwi bogactwo dzieła reżyserki Wieży… Film ten ma się czuć, ma on niepokoić, drażnić, nie dać o sobie zapomnieć. Sukces jest połowiczny, szczególnie że fabuła ostatecznie wraca na sensowne tory, niejako narzucając swoją konkluzję, której przecież reżyserka tak chciała się pozbyć. Monument jednak na tyle intryguje, by zostać w głowie po seansie i buduje solidną pozycję Szelc jako jednej z najważniejszych młodych polskich reżyserek. Ta zaś zapowiada, że nie ma zamiaru robić filmów przez całe życie. Szaleństwo to czy geniusz - być może przekonamy się wkrótce.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat