Mortal Kombat 11: Ultimate - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 23 kwietnia 2019Seria Mortal Kombat powraca po 4 latach przerwy i trzeba przyznać, że jest to powrót bardzo udany.
Seria Mortal Kombat powraca po 4 latach przerwy i trzeba przyznać, że jest to powrót bardzo udany.
Mortal Kombat to cykl, który zasłynął nie tylko z pełnej krwi i przemocy rozgrywki, ale też i całkiem interesującej historii, szczególnie jak na standardy gatunku. Powiedzmy sobie szczerze – większość bijatyk nie oferuje zbyt rozbudowanych i wciągających opowieści. Tutaj za to dostajemy fabułę, w które mamy ciekawych i zróżnicowanych bohaterów, walkę o władze, kilka równoległych światów, a postacie giną, zostają przemienieni w cyborgów, powracają z zaświatów... krótko mówiąc – dzieje się naprawdę sporo i jest to całkiem wciągające!
Sprawy komplikują się jeszcze bardziej w Mortal Kombat 11, które jest fabularną kontynuacją wydarzeń przedstawionych w poprzedniczkach (od Mortal Kombat z 2011 roku rebootującego historię). Tym razem w konflikt pomiędzy bohaterami i antagonistami wpycha się Kronika – strażniczka czasu, która doprowadza do zderzenia przeszłości i teraźniejszości i zamierza stworzyć świat na nowo. Sprawia to, że naprzeciwko siebie stają postacie z dwóch linii czasowych i doprowadza to do wyjątkowych spotkań. Co powiecie na starcie Liu Kanga i Kung Lao ze swoimi złymi, upiornymi wersjami, czy też spotkanie Kano z... młodszym Kano?
Wszystko to brzmi kuriozalnie, ale gra przedstawia to w bardzo przyjemny sposób, dzięki czemu całość śledzi się z zainteresowaniem. Tryb fabularny, wzorem poprzednich części Mortal Kombat i Injustice, przerzuca nas między lokacjami i bohaterami. Kampania nie jest przesadnie długa i jej ukończenie zajmuje około 5-8 godzin – w zależności od wybranego poziomu trudności i umiejętności grającego, ale dzięki temu zabawa nie nudzi, a historia ma odpowiednie tempo. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa w bijatykach, tak i tutaj jest to jedynie przystawka przed jeszcze bardziej treściwymi daniami.
Zawartości w Mortal Kombat 11 nie brakuje. Mamy tutaj oczywiście rozgrywki wieloosobowe, zarówno przy jednej konsoli, jak i przez sieć, a także szereg kilka innych, interesujących trybów. Podejrzewam, że większość graczy spędzi najwięcej czasu w Wieżach – zmieniających się zestawach pojedynków i wyzwań, które są aktualnie również najlepszym sposobem na zarabianie wirtualnych walut, potrzebnych do zakupu przedmiotów. Aktualnie jednak nagrody wydają się niezbyt atrakcyjne, a niektóre starcia są naprawdę trudne – twórcy poinformowali, że pracują już nad patchem, który ma poprawić balans zabawy.
Na ogromną pochwałę zasługuje dostępny w grze samouczek. Ten jest niesamowicie rozbudowany i podzielony na kilka części – od absolutnych podstaw do znacznie bardziej szczegółowych ruchów. Zawarto w nim nawet takie detale, jak informacje na temat klatek animacji konkretnych ruchów, co z pewnością przypadnie do gustu osobom, które chcą wyciągnąć z tego tytułu jak najwięcej – zwłaszcza w rozgrywkach wieloosobowych. Gracze mają też możliwość podnoszenia swoich umiejętności gry konkretnymi wojownikami oraz uczenia się Fatality.
Do tego wszystkiego dochodzi też nowa Krypta. Tym razem moduł ten przypomina osobną grę, w której zwiedzamy wyspę Shao Kahna, zdobywamy przedmioty pozwalające nam dostawać się do kolejnych lokacji oraz – przede wszystkim – otwieramy kolejne skrzynie z wyposażeniem. W tym celu wykorzystujemy... aż trzy rodzaje walut (z czterech dostępnych),które zdobywamy podczas zabawy. Skrzynek jest mnóstwo, podobnie zresztą jak przedmiotów do odblokowania i bez wątpienia wiele osób zostanie przytłoczonych ich liczbą. Nie zabrakło tu również mikrotransakcji. Te, czy tego chcemy, czy nie, stały się już standardem w wielu współczesnych grach AAA. Tutaj jednak nie są aż tak inwazyjne, jak niektórzy to przedstawiają. Wirtualny sklepik pozwala nabyć jedynie elementy mające wpływ na kosmetykę – np. skórki dla postaci czy żetony, które umożliwiają wykonywanie Fatality w znacznie łatwiejszy sposób. Za prawdziwe pieniądze nie kupimy elementów wyposażenia, przedmiotów, które ułatwiłyby nasze pojedynki w Wieży, ani też walut do otwierania skrzynek w Krypcie.
W ten sposób dochodzimy do jednego z najbardziej kontrowersyjnych aspektów Mortal Kombat 11, czyli grindu. W sieci szybko pojawiły się narzekania, że odblokowanie wszystkich przedmiotów i skórek w grze zajmie setki czy nawet tysiące godzin. I rzeczywiście – rzeczy do zdobycia jest tu zatrzęsienie. Trudno jest mi jednak wyobrazić sobie powód, dla którego ktoś chciałby odblokować absolutnie wszytko. Większość graczy ma swoich ulubionych wojowników i to właśnie na nich się skupi. Dodatkowo gra naprawdę daje sporo możliwości na zdobywanie wirtualnych walut – te otrzymujemy praktycznie za wszystkie aktywności, od kampanii fabularnej, poprzez Wieże, a na trybie wieloosobowym kończąc. Co więcej, jest tutaj możliwość wystawienia do walki postaci sterowanej przez sztuczną inteligencję, dzięki czemu jesteśmy w stanie zdobywać wyposażenie niemal bez naszego udziału.
Niestety, trudno mi w jakiś sposób wytłumaczyć ekonomię wewnątrz gry. Wcześniej wspominałem, że w Mortal Kombat 11 znajdują się aż cztery (!!!) rożne waluty. Wszystkie zdobywamy podczas zabawy, jedną z nich możemy też kupić za prawdziwe pieniądze (ale spokojnie – służy ona tylko do zakupu przedmiotów kosmetycznych). Teoretycznie jest to tutaj jakoś wytłumaczone i każda z walut zdobywana jest w nieco inny sposób i służy do otwierania innego rodzaju skrzynek w Krypcie, ale... po co? Dlaczego zostało to tak udziwnione? Produkcja ta nie straciłaby kompletnie NIC, gdyby twórcy zostali tylko przy Żetonach do otwierania skrzyń i Kryształach Czasu za prawdziwe pieniądze. Zamiast tego dostajemy jakiś dziwny twór, który przypomina produkcje mobilne i niepotrzebnie wszystko komplikuje.
Jak jednak wypada sam model walki? Ten przypomina to, co znamy z poprzedniczek, chociaż pojedynki wydają się być minimalnie szybsze i bardziej płynne. To jednak równie dobrze mogą być jednak tylko złudzenie – w Mortal Kombat X grałem już dość dawno temu i nie uważam się za aż tak wielkiego weterana serii by wyłapywać bardzo subtelne różnice. Jeśli zaś chodzi o większe zmiany, to tym razem zrezygnowano z ciosów X-Ray. Zamiast tego zastąpił je tzw. Fatal Blow – wyjątkowo potężny atak, który można zastosować jedynie raz w trakcie całej walki i to tylko w momencie, gdy nasze życie jest już na wykończeniu. To całkiem ciekawa mechanika, która może odmienić losy gracza w starciu, ale tylko w momencie, gdy ten specjalny cios zadamy w odpowiednim momencie. Warto bowiem dodać, że Fatal Blow może zostać przez wroga zablokowany lub uniknięty – w takiej sytuacji musimy poczekać chwilę, by spróbować wyprowadzić go jeszcze raz.
Mortal Kombat 11 może aspirować o tytuł jednej z najładniejszych bijatyk na rynku. Oprawa graficzna wypada świetnie. Areny są bardzo różnorodne, a ich tła bogate w detale – z niektórymi z obiektów możemy zresztą wejść w interakcje i wykorzystać w trakcie walki. Również modele postaci są świetne i szczegółowe, a ogromne wrażenie robią płynne animacje, szczególnie te towarzyszące najbardziej widowiskowym ruchom. Nie zabrakło tu oczywiście Fatality, a niektóre z nich są... zaskakujące, a często brutalne niemal do przesady. W trybie fabularnym na uwagę zasługują też zaskakująco rozbudowane scenki przerywnikowe oraz mimika widocznych na ekranie postaci – mam wrażenie, że zrealizowano to tutaj jeszcze lepiej niż w ubiegłorocznym Injustice 2. Dodatkowo całość działa w stabilnych 60 klatkach, nawet na podstawowym modelu PlayStation 4. Całość doskonale uzupełnia warstwa audio, a szczególnie głosy bohaterów. Dużym plusem jest też cameo Shang Tsunga, do którego roli powrócił Cary-Hiroyuki Tagawa, aktor znany z ekranizacji z 1995 roku.
Mortal Kombat 11 to bardzo dobra bijatyka z satysfakcjonującym i dopracowanym modelem walki, który można poznać dzięki rozbudowanym opcjom treningowym, świetną kampanią fabularną na kilka godzin, a także mnóstwem trybów i wyposażenia do zdobycia. Dla jednych będzie to gwarancja zabawy na naprawdę długi czas, dla innych sztucznie wymuszony grind i zachęta do wydawania pieniędzy na mikrotransakcji. W zależności od tego, do której z tych grup się zaliczacie możecie dodać lub odjąć jeden punkt do wystawionej przeze mnie oceny – dla mnie przedmioty kosmetyczne i różnokolorowe skórki nie mają większego znaczenia, także trudno jest mi to specjalnie chwalić, czy też krytykować.
Plusy:
+ dobrze przedstawiona historia;
+ wciągająca kampania dla jednego gracza;
+ mnóstwo zawartości;
+ dopracowany model walki;
+ oprawa graficzna;
+ voice acting.
Minusy:
- liczba przedmiotów do zdobycia może przytłaczać;
- przesadnie skomplikowana ekonomia (aż cztery waluty do zdobycia!);
- kiepski balans poziomu trudności i nagród w Wieżach Czasu.
Aktualizacja - Mortal Kombat 11: Aftermath
Mortal Kombat 11: AftermathMortal Kombat 11: Aftermath odejmuje fabułę doskonałej podstawki dokładnie tam, gdzie się ona zakończyła. Liu Kang wstępuje w szeregi bogów i zostaje nowym obrońcą Ziemi, a jego pierwszym zadaniem jest odwrócenie czasu i naprawienie zniszczeń dokonanych przez Kronikę. Nic nie jest jednak tak proste i na scenę wkracza Shang Tsung w towarzystwie... Nightwolfa i Raijina, by powstrzymać bohaterów przed zniszczeniem świata. To dopiero początek zwariowanej, długiej i trzymającej poziom podstawki historii. Pełno tu, jak na tę serię przystało, zawiłości, zdrad, niechcianych sojuszy, a nawet manipulacji czasem i przestrzenią. Powracają też starzy znajomi jak choćby wspomnieni powyżej Shang, Nightwolf i Fujin, ale także i złowroga Sindel. Już dla samego faktu nowych bohaterów i wciągającej historii warto sięgnąć po ten dodatek.
Aktualizacja #2 - Mortal Kombat 11 Ultimate i darmowa aktualizacja do wersji PS5
17 listopada Mortal Kombat 11 (we wszystkich wydaniach) doczekało się darmowej aktualizacji do wersji na konsole PlayStation 5. Wprowadza ona szereg usprawnień przede wszystkim w zakresie oprawy wizualnej – m.in. dynamiczną rozdzielczość 4K i dodatkowe efekty graficzne. Różnice są co prawda dość kosmetyczne, ale wprawne oko będzie w stanie je dostrzec. Trudno jednak winić za to deweloperów, bo już wersja na PS4 i Xboksa One wyglądała świetnie i nie było tu zbyt wiele do poprawy, ot doszlifowano oprawę jeszcze bardziej. Tego samego dnia na rynek trafiło wydanie podtytułem Ultimate, które jest "kompletnym" zestawem, w którym znalazł się także fabularny dodatek Następstwa oraz dodatkowi wojownicy, w tym m.in Terminator, Robocop i Rambo.
Ogromnym plusem nowej wersji są ekrany ładowania, a właściwie… niemal całkowity ich brak. Grając w tryby solowe, od momentu wyboru postaci i areny do samej walki przechodzi się w około 1-2 sekundy. Dzięki temu doświadczenie jest znacznie przyjemniejsze, biorąc pod uwagę, że walki podczas kampanii fabularnej czy wykonywania Wież potrafią być dość krótkie i możliwość uruchamiania ich bez kilkunastosekundowych przerw jest niezwykle komfortowym doświadczeniem. Miłośników sieciowych zmagań ucieszy zaś wiadomość, że Mortal Kombat 11 doczekało się opcji cross-play, dzięki czemu do pojedynków stanąć mogą gracze na konsolach Sony i Microsoftu.
Wśród wszystkich tych dobrych wiadomości jest też jedna nieco słabsza, choć podejrzewam, że zasmuci ona nielicznych. MK11 w wersji na PlayStation 5 przenosi część postępów z PlayStation 4 – zachowamy statystyki swojego konta, zdobyte przedmioty i nagrody kosmetyczne czy zakupione Kryształy Czasu. Niestety nie przeniesiemy postępów z kampanii fabularnej (tak głównej, jak i dodatku Następstwa), ani też trofeów – tutaj trzeba już działać od zera. Poza tym drobnym zgrzytem (choć dla niektórych osobna lista osiągnięć to zaleta, nie wada), trudno jednak na cokolwiek narzekać – darmowa aktualizacja Mortal Kombat 11 i związana z nią komunikacja ze strony deweloperów mogłaby stać się wzorcem dla innych twórców.
Źródło: fot. WBIE
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekPoznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat