Motorheads: sezon 1, odcinek 1 - recenzja
Nie miałem dużych oczekiwań w stosunku do Motorheads. Byłem w stanie przymknąć oko na wiele mankamentów, jeśli tylko twórcy daliby mi to, czego się spodziewałem. Niestety, żeby dobrze bawić się na tym seansie, musiałbym nie przymknąć, ale zakleić oko taśmą.
Nie miałem dużych oczekiwań w stosunku do Motorheads. Byłem w stanie przymknąć oko na wiele mankamentów, jeśli tylko twórcy daliby mi to, czego się spodziewałem. Niestety, żeby dobrze bawić się na tym seansie, musiałbym nie przymknąć, ale zakleić oko taśmą.

Serial Motorheads od Prime Video zainteresował mnie już swoim zwiastunem. W teorii miał wszystko, czego potrzebowałem. Były wyścigi samochodowe, które kochałem na początku serii Szybcy i wściekli, a całość utrzymana została w młodzieżowej otoczce. Liczyłem na guilty pleasure – wyłączenie myślenia i relaks. Prime słynęło z takich właśnie produkcji, które biły rekordy wyświetleń. Przykładów nie trzeba długo szukać: Moja wina w wersji hiszpańskiej i angielskiej (tu też były wyścigi) czy Maxton Hall – Dwa światy. Niestety Motorheads nie trafiło w mój gust. Są jakieś granice tolerancji nijakości, które produkcja Johna A. Norrisa przekroczyła.
Motorheads opowiada o grupce nastolatków, ale najważniejsze jest rodzeństwo, Caitlyn oraz Zac. Razem z matką przeprowadzili się oni do nowego miasteczka, gdzie warsztat prowadzi ich wujek – brat ojca, zaginionego po kradzieży dwunastu milionów dolarów. Caitlyn jest zachwycona nowym miejscem i chce jak najszybciej nauczyć się wszystkiego, co związane z samochodami. Pragnie też odkryć prawdę dotyczącą zniknięcia rodzica. Zac początkowo jest niechętny i sfrustrowany zmianą otoczenia oraz koniecznością zostawienia przyjaciół w Nowym Jorku. Jak można się spodziewać po takiej produkcji – jest dużo nastoletnich "ochów i achów" , parę wyścigów i zawiązująca się intryga.
Bardzo chciałem polubić Motorheads, ale nie udała mi się ta sztuka. Pilotażowy odcinek w teorii ma wszystko, co powinno się w nim znaleźć. Przedstawia masę postaci, o których dowiadujemy się tego, co musimy na początkowym etapie, ale robi to w tak nieinteresujący sposób i z wykorzystaniem takich klisz, że zęby zgrzytają. Caitlyn to archetyp z produkcji CW – dziewczyna wymalowana jak na wybieg, która jednocześnie babrze się w smarze i jest ekspertką od wszystkiego, co samochodowe. Jest też Zac, czyli sfochowany nastolatek, który smali cholewki do dziewczyny największego bad boya w okolicy i jednocześnie bogatego dzieciaka. Do tego mamy outsidera-buntownika Curtisa, wyluzowanego wujka Logana oraz społecznie niezręcznego Marcela. I to byłoby na tyle. Rozumiem, że to pierwszy odcinek, ale żadna z tych postaci nie ma nic ciekawego do zaoferowania. To chodzące archetypy pozbawione charakteru. Aktorstwo też nie pomaga, bo jest po prostu słabe. Trudno kogokolwiek polubić, bo wszyscy są kukiełkami w rękach scenarzystów, a nie postaciami z krwi i kości.

Miałem duże nadzieje co do wyścigów samochodowych. Nie jest trudno je pokazać w dobry sposób. Udało się to nawet wspomnianej wcześniej produkcji Moja wina. Spodziewałem się budżetowych Szybkich i wściekłych, ale dostałem coś znacznie gorszego. Serial w nazwie ma Motorheads, ale nie skupia się na wyścigach ani tym, co z nimi związane. Rajdy nie są zaprezentowane w ciekawy sposób. Rozbrajające jest to, że nie postarano się nawet o różnorodność ujęć. Ciągle mamy czynienia z tymi samymi zbliżeniami na: buty, drążek od skrzyni biegów i licznik prędkości. Za. Każdym. Razem. Z drugiej strony jest ich mało, nawet jak na jeden odcinek.
Po serialu dla nastolatków spodziewałem się absurdów, ale na pewno nie tego, że do pocałunku dwóch postaci dojdzie już w pierwszym odcinku. Głowa mi lekko odskoczyła do tyłu, gdy pojawiła się ta scena. Rozumiem w pełni, że Caitlyn znalazła się w nowym środowisku i nie ma nikogo bliskiego, ale widziała Curtisa w zaledwie czterech scenach, nim doszło do pozbawionego chemii, sensu i romantyzmu pocałunku.

Bardzo chciałbym wierzyć, że to tylko potknięcie spowodowane koniecznością wprowadzenia wielu postaci i wątków, ale mankamenty techniczne i scenariuszowe idiotyzmy nie pozwalają mi dać tej produkcji drugiej szansy. Nie miałem wielkich oczekiwań. Spodziewałem się pełnego głupotek serialu dla nastolatków inspirowanego Szybkimi i wściekłymi. Poprzeczka była nisko, ale twórcom udało się pod nią przejść.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1948, kończy 77 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1957, kończy 68 lat

