Nerve – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 31 sierpnia 2016Niedawno w polskich kinach zadebiutował młodzieżowy thriller Nerve. Jak wypada jego literacki pierwowzór autorstwa Jeanne Ryan?
Niedawno w polskich kinach zadebiutował młodzieżowy thriller Nerve. Jak wypada jego literacki pierwowzór autorstwa Jeanne Ryan?
Na samym wstępie kilka słów wyjaśnienia – najpierw obejrzałem Nerve w reżyserii duetu Henry Joost i Ariel Schulman, a dopiero później zabrałem się za lekturę książki. Siłą rzeczy na powieść Nerve Jeanne Ryan patrzyłem z perspektywy seansu i w niniejszej recenzji bardziej porównuję oba utwory, niż analizuję samą książkę.
Założenia fabularne są proste i dobrze wpasowują się w popularny obecnie trend tworzenia nieco dystopicznych historii dla młodzieży z nutką dreszczyku. Bohaterką powieści jest nastolatka Vee, która rozgoryczona swoim nijakim życiem postanawia coś zmienić i zaczyna grać w tytułowe Nerve - grę polegającą na wypełnianiu ryzykownych wyzwań stawianych przez tajemniczych organizatorów. W trakcie poznaje przystojnego – a jakże! – Iana, a sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli i staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Nie będę owijał w bawełnę. O ile film mi się całkiem podobał, to już jego literacki pierwowzór zdecydowanie rozczarował. Niby oba dzieła są o tym samym, ale rozłożenie akcentów jest zupełnie różne. Obraz miał zdecydowanie bardziej wyraziste postacie, umiejętniej balansował między humorem a poczuciem zagrożenia, wreszcie sama oś fabularna została lepiej poprowadzona. Z drugiej strony – i to akurat jest atut powieści – zakończenie zaproponowane przez Ryan jest znacznie bardziej wiarygodne, mniej ostateczne i bez rozwiązań wyciągniętych z kapelusza.
Warto zaznaczyć, że - oprócz ogólnych ram - fabuły książki i jej adaptacji znacząco się różnią. W filmie wyzwania stawiane przed bohaterami były znacznie bardziej zróżnicowane. W powieściowym Nerve mają one przede wszystkim wymiar psychologiczny i polegają na emocjonalnym katowaniu postaci. Część z nich opiera się o przełamywanie barier i własnych ograniczeń, ale nacechowana jest negatywnie – jak choćby o podtekście seksualnym. I być może nawet był to jakiś pomysł, który by się sprawdził, ale przy bardzo schematycznych i nijakich postaciach, a także sztampowych zwrotach akcji, jakakolwiek siła oddziaływania na czytelnika niknie.
Zresztą nadmierne uproszczenia i schematyczność rozwiązań przejawia się też na pozostałych płaszczyznach powieści. Nawet sam pomysł na tytułową grę został rozwinięty w minimalnym stopniu – autorka jedynie rzuca kilka koniecznych dla nakreślenia sytuacji ram, ale nic nie rozwija. Enigmatyczność ma w tym przypadku swoje atuty, ale została za daleko posunięta, przez co całość sprawia wrażenie zawieszonej w próżni.
Ponadto Nerve napisane jest prostym językiem w pierwszoosobowej narracji, co w zamierzeniach miało zapewne pomóc czytelnikowi wczuć się w emocjonalne wstrząsy towarzyszące Vee, ale w rzeczywistości tylko podkreśliło infantylność zachowań postaci. Pewnie, to powieść młodzieżowa przeznaczona przede wszystkim dla nastoletnich dziewczyn, ale ekranizacja pokazała, że można utrzymać taki charakter, a jednocześnie nie popadać co chwilę w banał.
Konkluzja jest taka, że film wziął z powieści przede wszystkim pomysł, ale opakował go zupełnie inaczej. Porównanie wypada zdecydowanie na korzyść kinowej produkcji, choć w kilku miejscach to książka prezentuje bardziej pomysłowe lub wiarygodne rozwiązania.
Źródło: Dolnośląskie / fot. Dolnośląskie
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat