Nic nie mów: sezon 1, odcinek 1-2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 14 listopada 2024FX zachwyciło nas Szogunem. Czy produkcja Nic nie mów stoi na podobnym poziomie? Oceniam.
FX zachwyciło nas Szogunem. Czy produkcja Nic nie mów stoi na podobnym poziomie? Oceniam.
FX regularnie tworzy ciekawe, ambitne i jakościowe produkcje. Ten rok nie jest wyjątkiem. Na samym jego początku wyemitowano nową wersję Szoguna, która przypadła do gustu widzom i krytykom. Niedawno na Disney+ zadebiutował ich nowy serial, czyli Nic nie mów, stworzony przez Josha Zetumera. To historia oparta na faktach, która stylem miejscami przypomina filmy Guya Ritchiego.
Historia opowiada o historycznym konflikcie w Irlandii Północnej, który trwał od 1968 roku i ciągnął się prawie do XXI wieku. To w tym okresie irlandzcy nacjonaliści i katoliccy republikanie dążyli do odłączenia się od Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i przyłączenia do niepodległej Republiki Irlandii. Po drugiej stronie barykady stali protestanci, którym zależało na pozostaniu w granicach mocarstwa. Konflikt na przestrzeni dekad pochłonął wiele ofiar. Wojsko spotykało się z uporem i zamachami terrorystycznymi ze strony Irlandzkiej Armii Republikańskiej.
Serial opowiadany jest z perspektywy Dolours Price. Bohaterka po latach zdradza kulisy związane z działalnością w IRA. To ciekawy punkt wyjścia, chociaż chwilami działa na niekorzyść serialu, bo łączy postaci fikcyjne z tymi, które istniały naprawdę. Wszystko zależy od punktu widzenia i znajomości historii. Przykład? Brendan Hughes. Niewiele wiedziałem o tej postaci przed rozpoczęciem seansu. Zobaczenie go "w przyszłości", kiedy razem z Price opowiada o konflikcie, sprawiło, że sceny pościgu i strzelanin były pozbawione poczucia zagrożenia. Wiedziałem, że ten bohater wyjdzie z tarapatów.
Pierwsze dwa odcinki sprawnie kładą fundamenty pod dalszą opowieść. Historia opiera się na przeżyciach Dolours i Marian Price, ale w tle pojawia się wątek tajemniczego porwania Jean McConville. Fabuła może i nie jest porywająca, ale w interesujący sposób obrazuje kulisy działania IRA – napady na banki, podkładanie bomb, ataki terrorystyczne. Pokazuje też drugą stronę konfliktu, która również nie jest święta. Surowość i brutalizm przedstawionych wydarzeń działają na korzyść dzieła. Sceny akcji realizowane są z polotem, ale bez przesadnych fajerwerków. O wielu wydarzeniach tylko się mówi. Z kolei to, co widzimy, jest dynamiczne. Ważniejsze dla twórcy są dwie siostry Price i ich droga – od dziewcząt wierzących w to, że konflikty można rozwiązywać pokojowo, do aktywnych agentek ruchu oporu, które zrewolucjonizowały postrzeganie kobiet i ich możliwości w tamtym okresie.
Dolours i Marian Price to różnorodne postacie, którym się kibicuje. Pierwsza z nich jest pewniejsza siebie, bardziej wygadana. Nie boi się nadepnąć komuś na odcisk i dąży do celu. Druga jest nieśmiała, ale kompetentna. Wydawałoby się, że to Dolours będzie "twardzielką" w tym duecie, ale często to Marian przejmuje dowodzenie i lepiej działa pod presją. Obie trzymają się razem, nawet jeśli mają inne podejście do spraw.
Chociaż serial FX opowiada o tym, co naprawdę się wydarzyło (i podchodzi do tego w realistyczny, nieprzesadzony sposób), to zdarzają się momenty, w których przypomina produkcje Guya Ritchiego. Mimo powagi i dramatyzmu sytuacji zawiera sporo humoru charakterystycznego dla Brytyjczyków. Montaż jest dynamiczny – zapewnia rozrywkę przy punkowych i ostrzejszych brzmieniach. Na szczęście wcale się to ze sobą nie gryzie. Twórcy wiedzą, kiedy podejść do sytuacji na poważnie i przedstawić konflikt z szacunkiem dla poległych, a kiedy spuścić parę i pokazać, jak ekscytujące potrafiło być życie na krawędzi. Dla jednych była to śmiertelnie poważna walka o większą sprawę, a dla innych okazja do uszczknięcia czegoś dla siebie, udowodnienia swojej wartości lub po prostu dobrej zabawy. Dlatego właśnie dostajemy scenę napadu na bank z udziałem siostrzyczek, które są przebrane za... siostry zakonne!
Muzyka w serialu dobrze współgra z tą młodzieńczą werwą i często pomaga w pompowaniu adrenaliny do żył. Mniej zjawiskowa jest strona wizualna. Twórcom zależało na realistycznym ukazaniu konfliktu. Nie spodziewajcie się zapierających dech w piersiach ujęć. Wszystko jest raczej przyziemne, brudne, surowe i stonowane. To nie wada, bo pasuje do wizji serialu i przedstawianych wydarzeń.
Lola Petticrew i Hazel Doupe świetnie oddają zróżnicowane charaktery kobiet. Wierzymy, że są siostrami, które lubią sobie robić na złość, ale też wiernie trwają u swego boku. Z kolei Anthony Boyle po raz kolejny udowodnił, że wspaniale odnajduje się w rolach charyzmatycznych cwaniaczków. Dobrze gra tajemniczego, kompetentnego i w gorącej wodzie kąpanego Brendana.
Bardzo mi się spodobała postać Rory'ego Kinneara, którego znamy jako Toma Bombadila z serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. Tu gra kogoś kompletnie innego – jednego z dowódców brytyjskiego regimentu. Cieszy mnie, że nie został przedstawiony jako zimnokrwisty, przerysowany złoczyńca. Oficer swoim intelektem i rozumieniem ludzkiej psychiki jest w stanie dobrać się do skóry protagonistów.
Nic nie mów nie zapowiada się na wielki hit pokroju Szoguna. Jest to jednak serial, który zgrabnie przedstawia minione wydarzenia i dobrze przeplata postaci fikcyjne z prawdziwymi. Opowiada też ciekawą historię z perspektywy kobiet, które zmieniły zasady gry.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat