Nic nie może w życiu wiecznie trwać
Minęło 10 lat, odkąd grupa piątki stażystów oddziału chirurgicznego przekroczyła próg wtedy jeszcze Seattle Grace Hospital. Przez ten czas śledziliśmy ich losy z większym lub mniejszym zaciekawieniem, raz po raz musząc się żegnać z ulubionymi bohaterami. W finale 10. sezonu kolejne pożegnanie jest szczególnie bolesne, a na placu boju z oryginalnej piątki bohaterów została już tylko dwójka.
Minęło 10 lat, odkąd grupa piątki stażystów oddziału chirurgicznego przekroczyła próg wtedy jeszcze Seattle Grace Hospital. Przez ten czas śledziliśmy ich losy z większym lub mniejszym zaciekawieniem, raz po raz musząc się żegnać z ulubionymi bohaterami. W finale 10. sezonu kolejne pożegnanie jest szczególnie bolesne, a na placu boju z oryginalnej piątki bohaterów została już tylko dwójka.
Dla prawdziwego fana Chirurgów to był piękny finał i wspaniałe zakończenie. Sentymentalne, powracające do korzeni, przywołujące na myśl czasy najlepszych, ukochanych pierwszych sezonów. Całym moim sercem trwam przy tej produkcji od lat i mimo że dostrzegam jej wady, to nic nie jest w stanie sprawić, bym przestała oglądać kolejne pomysły Shondy Rhimes. Ale to właśnie pierwsze trzy sezony były tymi magicznymi, do których powraca się po tysiąckroć. Finał 10. serii przypomniał mi tamte czasy.
Uwaga, recenzja zawiera szczegóły dotyczące fabuły odcinka.
Coś się kończy, a coś się zaczyna. Banał, który zawsze okazuje się być aktualny. Tak jest i tym razem. Z Grey Sloan Memorial Hospital odchodzi Cristina Yang, ostatnia postać, która bardzo wielu widzów trzymała przy serialu. Sandra Oh postanowiła odejść, a choć wiedzieliśmy o tym już od bardzo dawna, to nadal trudno było być na to przygotowanym. Już początek odcinka, kiedy przed nazwiskiem Shondy pojawił się kolaż ze zdjęciami z najbardziej pamiętnych scen Sandry, sprawił, że się wzruszyłam. Potem ten stan pogłębiał się coraz bardziej.
Oh wykreowała postać niesamowitą i niezapomnianą. Przez 10 lat jej Cristina wzbudzała w nas gamę najróżniejszych uczuć i emocji, a wiele scen z jej udziałem już zawsze będzie mieć status kultowych. Shonda obiecała fanom, że postaci nie uśmierci i zapewni jej godne pożegnanie. W momencie, gdy Cristina zawróciła do szpitala, by zatańczyć z Meredith, poczułam, że ta obietnica została spełniona. Twisted Sisters to esencja Cristiny i nie mogło to wyglądać inaczej. Wspomnienia o Izzie i George'u oraz wspomnienia dotyczące przeszłości pięknie zamknęły ten rozdział w serialu, który już nigdy nie będzie taki sam. Na placu boju pozostali tylko Alex oraz Meredith i aż strach pomyśleć o tym, że na nich też przyjdzie pora.
[video-browser playlist="635416" suggest=""]
Pożegnanie Cristiny w finale 10. sezonu było najważniejsze, ale wątek ten dał pole do popisu pozostałym postaciom. Jej odejście zdeterminowało przede wszystkim postawę Meredith, która odważnie zamanifestowała swoje potrzeby. W kolejnej serii będziemy świadkami tego, jak jej decyzja wpłynęła na Dereka i ich małżeństwo, ale taka Meredith to Meredith, która od 10 lat czerpała siłę i inspirację z działań Cristiny. Taką chcemy ją oglądać.
Nowy etap w życiu rozpoczynają też April i Jackson, którzy zasłużyli na swoje szczęście. Wydaje się również, iż pewien pomysł zaświtał w głowie Arizony oraz Callie, a dla Alexa nowy sezon będzie pełen wyzwań i decyzji, które będzie musiał podjąć. Najwięcej jednak zmieni się w życiu Webbera, a Shonda pokazuje, że ma jeszcze pomysł na eksploatację tego bohatera. Może i dla niego to jeszcze nie będzie koniec. Jeśli chcemy popatrzeć na to krytycznym okiem, to wątek nowo odnalezionej córki wydaje się być wzięty z taniego melodramatu, ale z drugiej strony zastanówmy się – czy to faktycznie jest mało prawdopodobne?
To już jest koniec. Dla Cristiny, dla związku Cristiny i Owena, dla Twisted Sisters, dla Rossa i Leah. Koniec pewnego etapu. I tak, może faktycznie Grey's Anatomy powinni się skończyć dawno temu, w czasach największej świetności, ale są seriale, których nie oceniamy w ten zwykły sposób. Dla mnie to jest właśnie taki serial. A w tym finale najpiękniejsze było to, że był taki... zwyczajny. Jak życie. Nic nie może bowiem wiecznie trwać.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat