„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 10 – recenzja
Data premiery w Polsce: 24 listopada 2024To był trudny powrót. Śródsezonowy finał „Nie z tego świata” niestety nie był najwyższych lotów. Widzowie, zdezorientowani nadmiernym rozwodzeniem się nad historią nastoletniej Claire Novak w grudniowym odcinku, na okrasę dostali na zakończenie małą masakrę w wykonaniu Deana i perspektywę rozwinięcia historii w odcinku wyemitowanym w styczniu.
To był trudny powrót. Śródsezonowy finał „Nie z tego świata” niestety nie był najwyższych lotów. Widzowie, zdezorientowani nadmiernym rozwodzeniem się nad historią nastoletniej Claire Novak w grudniowym odcinku, na okrasę dostali na zakończenie małą masakrę w wykonaniu Deana i perspektywę rozwinięcia historii w odcinku wyemitowanym w styczniu.
„The Hunter Games” jest odcinkiem nierównym. Łatwiej wyliczyć to, co jest w nim słabe, niż to, co jest dobre i bardzo dobre, ale uczciwie trzeba przyznać, że tym razem Winchesterowie są najlepszym, najmocniejszym i najbardziej interesującym kawałkiem tej patchworkowej historii. Opowieść w tym epizodzie skupia się w większym niż ostatnio nas przyzwyczajono stopniu na braciach i ich wzajemnych relacjach. Dean po raz pierwszy od niepamiętnych czasów szczerze mówi o swoich obawach i słabościach, a Sam też po raz pierwszy od dawna jest bez reszty skupiony na problemach do rozwiązania i wspiera starszego brata całkowicie.
Jensen Ackles znakomicie wywiązał się z postawionego przed nim zadania. Jego Dean jest udręczony, pełen obaw, a jednocześnie mroczny i rozdarty pomiędzy instynktem a rozumem. Sceny pomiędzy Deanem a Metatronem (fantastycznie zagranym przez Curtisa Armstronga) są intensywne i emocjonalne. Jared Padalecki nie ustępuje poziomem gry swojemu koledze z planu. Sam w jego interpretacji jest opiekuńczy, rozsądny i nie traci nadziei na uporanie się z problemem Znaku w sensowny sposób.
I to jest mniej więcej koniec pozytywów, ponieważ fabularnie odcinek znowu rozsypuje się przez starania scenarzystów, aby każdy miał kawałek czasu ekranowego dla siebie - bez względu na to, czy ma to sens, czy nie.
[video-browser playlist="652630" suggest=""]
Wyjątkowo w tym sezonie Castiel po raz pierwszy nie plącze się niepotrzebnie po ekranie i jego postać ma logiczną rolę do odegrania, ale wszystkie jego sceny z Claire są niewypałem, tak samo zresztą jak sama Claire. Postać córki Jimmy'ego Novaka jest tak źle poprowadzona, że aż razi, i nie ratuje jej nawet utalentowana Kathryn Newton. Opowieść o zbuntowanej nastolatce, zdemoralizowanej brakiem ojca i matki oraz wychowanej przez system jest banalna do bólu i nie wnosi nic, może poza okazją do zobaczenia, jak Dean rozwala siekierą ławkę, zamiast poszatkować na kawałki jej „przyjaciół”. Na dodatek jej postać zabiera tak wiele czasu ekranowego, że jest to nieco śmieszne.
Kompletnie nie podoba mi się kierunek, w którym podążają scenarzyści, kreując postać Crowleya. Rowena jest interesująca, brakowało ostatnio w serialu postaci kobiecej z werwą i biglem, ale skąd tak nagły przypływ uczuć synowskich i kompletna ślepota na poczynania matki u demona, który poza tym, że był zimnym draniem, zawsze budził podziw swoją ponadprzeciętną inteligencją i sprytem? Można odnieść wrażenie, że pragnąc nieco uczłowieczyć Crowleya i dać mu własne, bardzo osobiste pięć minut w tym sezonie, twórcy zapędzili się za daleko i fundują nam coraz bardziej safandułowatego i niemrawego szkockiego krawca zamiast pełnokrwistego (nomen omen) Króla Piekieł. Chylę jednak czoła przed Markiem Shepardem – nawet w tej chwili jest fantastyczny.
[video-browser playlist="652634" suggest=""]
Powtórzę też zarzut, który wysunęła jedna z fanek i z którym zgadzam się w stu procentach. Bardzo uboga, żeby nie powiedzieć nędzna, jest lokacja przedstawiająca Piekło. Te lochy czy też piwnice wyglądają jak podziemia starego domu towarowego, a nie komnaty Króla, a ich rozległość zadowoliłaby może lokatora przyczepy mieszkalnej, ale na pewno nie Crowleya z jego wybujałym ego. Osobną sprawą jest to, że The CW zawsze miało tendencję do maksymalnego oszczędzania na "Nie z tego świata". Najwyraźniej więcej pieniędzy trzeba przeznaczyć na obcisłe rajtuzki w innych serialach.
Czytaj również: Będą kolejne sezony ośmiu seriali stacji The CW. „Arrow”, „Pamiętniki wampirów” i inne!
„The Hunter Games” jest o włos lepszy niż jego poprzednik, ale dalej jest to niekończąca się opowieść pod tytułem „nie wiadomo, o co chodzi, albo chyba mamy główny wątek”. Oczywiście fanów serialu nie trzeba przekonywać do jego obejrzenia, ale nawet oni niestety coraz częściej muszą się zastanawiać mocno, dokąd zmierza ta opowieść. Oby kierunek obrany przez twórców nie wiódł na cmentarzysko zmarnowanych historii.
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat