

The Vessel był olśniewający i to w sposób dosłowny, bo moc Boga rozbłysła w nim - jak nie przymierzając w Arce Przymierza. Cóż dostaliśmy w nim za konglomerat: podróże w czasie, amerykańską łódź podwodną, hitlerowską organizację okultystyczną Thule, Kobietę Pisma, Rękę Boga, zaklęcie wymagające potęgi archanioła i objawienie się Lucyfera w pełnej nie-chwale. Jeśli do tej pory komuś brakowało w Supernatural rozmachu, proszę bardzo - oto The Vessel. Sceny na łodzi podwodnej sprawiły, że poczuliśmy się jak przeniesieni prosto na plan filmu wojennego, i to filmu o niezłym budżecie - wzburzone morze, rozkazy z mostku, uzbrajanie torped, atak i kontratak. Brawa dla reżysera Johna Badhama, jakkolwiek by było obeznanego w tematyce wojennej.
Ale zacznijmy od początku. Uparcie poszukując broni zdolnej pokonać Amarę, Sam – wypijając przy tym hektolitry kawy i pozbawiając kofeiny brata - wpada na pomysł, by zaczerpnąć z mocy samego Boga i odnaleźć artefakt dotknięty Jego Ręką. W tym momencie Arka Przymierza nasuwa się sama i można by mu poradzić, by poszukał jej w rozległych, zakurzonych magazynach CIA z Indiany Jonesa, ale okazuje się, że w tej wersji rzeczywistości Ręka Boga, odebrana Thule przez francuski Ruch Oporu skrzyżowany z Ludźmi Pisma, zatonęła wraz z amerykańską łodzią podwodną, która miała dostarczyć ją do Stanów. Winchesterowie postanawiają skorzystać z pomocy Castiela i przenieść się w czasie, by ją odzyskać, dziwnie łatwo dając się przekonać, że osłabiony anioł, który nie potrafi nawet się teleportować, zdoła tego dokonać. Misji, mimo sprzeciwu Sama, podejmuje się Dean, uważając się za najmniej istotnego w walce z Amarą, na którą nie bardzo może podnieść, nomen omen, rękę. A może po prostu przyzwyczaił się do podróży w czasie, zwykle na niego przypadających.
W tym momencie odcinek rozdziela się na dwa wątki: Deana, samotnie pozostawionego na łodzi podwodnej w 1943 roku (tajemniczy sigil Kobiety Pisma nie wpuścił na nią anioła), oraz Sama i Castiela (Lucyfera), próbujących ściągnąć go z powrotem, najlepiej wraz z artefaktem. Oba wątki zostały świetnie poprowadzone. Jako że Deanowi raczej trudno ukryć się na łodzi podwodnej (choć próbuje), pozostaje mu zagrać w otwarte karty i szczerze porozmawiać z ludźmi z przeszłości, zwłaszcza z Kobietą Pisma, angażując się przy tym w ich los i starając odnaleźć sposób, by uniknęli nieuchronnej śmierci. Jednocześnie Sam za wszelką cenę stara się wydostać brata z matni i morskiej otchłani, uciekając się nawet do zaoferowania własnej duszy nie tej osobie, co powinien. Oba wątki The Vessel zgrabnie się ze sobą splatają, płynnie przechodząc z jednego w drugi i zapewniając widzom fajerwerki zarówno dosłowne, jak i emocjonalne, jak na przykład ujawnienie się Lucyfera, który wreszcie porzuca maskę Castiela. Odtąd Winchesterowie wiedzą już, że nie tylko z Ciemnością przyjdzie im się zmierzyć.
Odcinek jest olśniewający nie tylko fabularnie i scenograficznie, ale też aktorsko. Jensen Ackles (Dean Winchester) gra całym sobą, rewelacyjnie pokazując subtelne niuanse zachowań Deana – od przejmowania się brakiem kawy po przejęcie się losem załogi łodzi podwodnej i chroniącej Rękę Boga Delphine. Jared Padalecki (Sam Winchester) uruchamia niezmierzone pokłady emocji, przede wszystkim w momencie, gdy rozpoznaje Lucyfera w ciele przyjaciela, a Misha Collins naprawdę dobrze (z każdym odcinkiem lepiej) gra Casifera, tym bardziej że tym razem ma możliwość pokazania zarówno Lucyfera, jak i walczącego z nim Castiela. Przemiłym zaskoczeniem jest bardzo dobra gra Weroniki Rosati, naszej rodaczki wcielającej się w Kobietę Pisma, Delphine Seydoux, przemawiającą z pięknym francuskim akcentem. W pamięć zapadają nawet aktorzy teoretycznie epizodyczni: Richard Stroh jako dowódca Thule, Grant Harvey grający młodziutkiego żołnierza Peteya Giraldi, który wierzy Deanowi, bo czytał dużo komiksów z Flashem Gordonem, i Darren Dolynski jako podejmujący trudne decyzje kapitan łodzi podwodnej, James Deerborn. Jedynie upokorzony, teoretycznie złamany przez Lucyfera król Piekieł budzi mieszane uczucia, ale to raczej wina scenariusza, a nie gry Marka Shepparda.
Kto by pomyślał, że pomieszanie z poplątaniem zdawałoby się ogranych elementów, takich jak Arka Przymierza, podróże w czasie, II wojna światowa i torpedowanie łodzi podwodnej, ze szczyptą supernaturalnego szaleństwa, Weroniki Rosati i ujawnienia się Lucyfera, który o mało nie wyrwał duszy z młodszego Winchestera, może wzbudzić tyle entuzjazmu... Do tego The Vessel otwiera i zamyka bardzo odpowiednia klamra muzyczna, Non, je ne regrette rien Edith Piaf. Naprawdę nikt nie powinien żałować, że obejrzał ten odcinek.
Poznaj recenzenta
Monika Kubiak
