Nie z tego świata: sezon 11, odcinek 14 – recenzja
Im dalej w las, tym więcej drzew, a im dalej wchodzimy w sezon 11, tym Nie z tego świata radzi sobie coraz lepiej. Nikt nie wie, skąd tak wysoki poziom po latach, ale wszyscy trzymamy kciuki, a w nagrodę dostajemy prawdziwie wybuchowy odcinek.
Im dalej w las, tym więcej drzew, a im dalej wchodzimy w sezon 11, tym Nie z tego świata radzi sobie coraz lepiej. Nikt nie wie, skąd tak wysoki poziom po latach, ale wszyscy trzymamy kciuki, a w nagrodę dostajemy prawdziwie wybuchowy odcinek.
The Vessel był olśniewający i to w sposób dosłowny, bo moc Boga rozbłysła w nim - jak nie przymierzając w Arce Przymierza. Cóż dostaliśmy w nim za konglomerat: podróże w czasie, amerykańską łódź podwodną, hitlerowską organizację okultystyczną Thule, Kobietę Pisma, Rękę Boga, zaklęcie wymagające potęgi archanioła i objawienie się Lucyfera w pełnej nie-chwale. Jeśli do tej pory komuś brakowało w Supernatural rozmachu, proszę bardzo - oto The Vessel. Sceny na łodzi podwodnej sprawiły, że poczuliśmy się jak przeniesieni prosto na plan filmu wojennego, i to filmu o niezłym budżecie - wzburzone morze, rozkazy z mostku, uzbrajanie torped, atak i kontratak. Brawa dla reżysera Johna Badhama, jakkolwiek by było obeznanego w tematyce wojennej.
Ale zacznijmy od początku. Uparcie poszukując broni zdolnej pokonać Amarę, Sam – wypijając przy tym hektolitry kawy i pozbawiając kofeiny brata - wpada na pomysł, by zaczerpnąć z mocy samego Boga i odnaleźć artefakt dotknięty Jego Ręką. W tym momencie Arka Przymierza nasuwa się sama i można by mu poradzić, by poszukał jej w rozległych, zakurzonych magazynach CIA z Indiany Jonesa, ale okazuje się, że w tej wersji rzeczywistości Ręka Boga, odebrana Thule przez francuski Ruch Oporu skrzyżowany z Ludźmi Pisma, zatonęła wraz z amerykańską łodzią podwodną, która miała dostarczyć ją do Stanów. Winchesterowie postanawiają skorzystać z pomocy Castiela i przenieść się w czasie, by ją odzyskać, dziwnie łatwo dając się przekonać, że osłabiony anioł, który nie potrafi nawet się teleportować, zdoła tego dokonać. Misji, mimo sprzeciwu Sama, podejmuje się Dean, uważając się za najmniej istotnego w walce z Amarą, na którą nie bardzo może podnieść, nomen omen, rękę. A może po prostu przyzwyczaił się do podróży w czasie, zwykle na niego przypadających.
W tym momencie odcinek rozdziela się na dwa wątki: Deana, samotnie pozostawionego na łodzi podwodnej w 1943 roku (tajemniczy sigil Kobiety Pisma nie wpuścił na nią anioła), oraz Sama i Castiela (Lucyfera), próbujących ściągnąć go z powrotem, najlepiej wraz z artefaktem. Oba wątki zostały świetnie poprowadzone. Jako że Deanowi raczej trudno ukryć się na łodzi podwodnej (choć próbuje), pozostaje mu zagrać w otwarte karty i szczerze porozmawiać z ludźmi z przeszłości, zwłaszcza z Kobietą Pisma, angażując się przy tym w ich los i starając odnaleźć sposób, by uniknęli nieuchronnej śmierci. Jednocześnie Sam za wszelką cenę stara się wydostać brata z matni i morskiej otchłani, uciekając się nawet do zaoferowania własnej duszy nie tej osobie, co powinien. Oba wątki The Vessel zgrabnie się ze sobą splatają, płynnie przechodząc z jednego w drugi i zapewniając widzom fajerwerki zarówno dosłowne, jak i emocjonalne, jak na przykład ujawnienie się Lucyfera, który wreszcie porzuca maskę Castiela. Odtąd Winchesterowie wiedzą już, że nie tylko z Ciemnością przyjdzie im się zmierzyć.
Odcinek jest olśniewający nie tylko fabularnie i scenograficznie, ale też aktorsko. Jensen Ackles (Dean Winchester) gra całym sobą, rewelacyjnie pokazując subtelne niuanse zachowań Deana – od przejmowania się brakiem kawy po przejęcie się losem załogi łodzi podwodnej i chroniącej Rękę Boga Delphine. Jared Padalecki (Sam Winchester) uruchamia niezmierzone pokłady emocji, przede wszystkim w momencie, gdy rozpoznaje Lucyfera w ciele przyjaciela, a Misha Collins naprawdę dobrze (z każdym odcinkiem lepiej) gra Casifera, tym bardziej że tym razem ma możliwość pokazania zarówno Lucyfera, jak i walczącego z nim Castiela. Przemiłym zaskoczeniem jest bardzo dobra gra Weroniki Rosati, naszej rodaczki wcielającej się w Kobietę Pisma, Delphine Seydoux, przemawiającą z pięknym francuskim akcentem. W pamięć zapadają nawet aktorzy teoretycznie epizodyczni: Richard Stroh jako dowódca Thule, Grant Harvey grający młodziutkiego żołnierza Peteya Giraldi, który wierzy Deanowi, bo czytał dużo komiksów z Flashem Gordonem, i Darren Dolynski jako podejmujący trudne decyzje kapitan łodzi podwodnej, James Deerborn. Jedynie upokorzony, teoretycznie złamany przez Lucyfera król Piekieł budzi mieszane uczucia, ale to raczej wina scenariusza, a nie gry Marka Shepparda.
Kto by pomyślał, że pomieszanie z poplątaniem zdawałoby się ogranych elementów, takich jak Arka Przymierza, podróże w czasie, II wojna światowa i torpedowanie łodzi podwodnej, ze szczyptą supernaturalnego szaleństwa, Weroniki Rosati i ujawnienia się Lucyfera, który o mało nie wyrwał duszy z młodszego Winchestera, może wzbudzić tyle entuzjazmu... Do tego The Vessel otwiera i zamyka bardzo odpowiednia klamra muzyczna, Non, je ne regrette rien Edith Piaf. Naprawdę nikt nie powinien żałować, że obejrzał ten odcinek.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat