Nie z tego świata: sezon 11, odcinek 16 – recenzja
Po krótkiej przerwie Nie z tego świata wróciło nostalgicznie i z nowym „potworem tygodnia”, z którym – jak się okazało – przed laty walczyli Bobby z Rufusem, a teraz przyszło się zmierzyć braciom Winchester.
Po krótkiej przerwie Nie z tego świata wróciło nostalgicznie i z nowym „potworem tygodnia”, z którym – jak się okazało – przed laty walczyli Bobby z Rufusem, a teraz przyszło się zmierzyć braciom Winchester.
Wydawałoby się, że to kolejny odcinek fillerowy, jako że główny wątek sezonu - zmagania z Ciemnością (a od pewnego czasu i z Ciemnością, i z Lucyferem) - został odsunięty na dalszy plan, ale… niczemu to nie zaszkodziło. Zaczynam dochodzić do wniosku, że takie oto – nawiązujące do starych klimatów – Supernatural podoba mi się najbardziej.
W Safe House nawiązanie do dawnych klimatów stało się jak najbardziej dosłowne. Dostaliśmy dwie równolegle poprowadzone sprawy tyczące się tej samej istoty, rozwiązywane w przeszłości przez dwóch zgryźliwych tetryków, przepraszam – Bobby’ego i Rufusa, oraz w teraźniejszości przez braci Winchester. Przejścia z jednego wątku w drugi poprowadzono wprost przepysznie, serwując mnóstwo podobieństw w dialogach, zachowaniach, sposobie bycia, prowadzenia śledztwa, researchu i wzajemnych dogadywaniach. Odpowiedzialny za scenariusz Robbie Thompson naprawdę przyłożył się do pracy, tworząc patchworkowe dzieło sztuki.
Początek i wstawki w iście horrorowym stylu (skrzypienie podłogi, zakapturzona postać czyhająca w ciemnościach, porwane dzieci, uwięzione dusze, koszmarne wizje) przeplatały się z sarkastycznymi dialogami, świetnie pokazaną bójką (szkoda, że pomiędzy braćmi) i nutą nostalgii, ogarniającą na widok starego dobrego Papy Niedźwiedzia – Bobby'ego Singera (Jim Beaver), tak bardzo troszczącego się o „swoich chłopców” i Rufusa (Steven Williams), pierwszego w dziejach czarnoskórego łowcy, który bardzo przestrzegał Szabatu.
Do tego doszła ciekawa postać Pożeracza Dusz, pojawiającego się w wielu różnych wierzeniach, oraz zaginana czasoprzestrzeń, w której na sekundę spotkali się Bobby z przeszłości i Dean z teraźniejszości. Z malutkich smaczków podziękowania należą się między innymi za nowy sigil, użycie aliasów prosto z Zabójczej broni, pojawienie się pewnej butelki whisky i radę, by nie zdzierać tapet w nowo kupionym domu, choćby były najbrzydsze, ani nie przerywać łowcy, gdy ten usiłuje zapisać rozwiązanie sprawy.
Czy to tęsknota za dawnym Supernatural, czy radość z tego, co nam Safe House przyniosło – nie wiem, ale nie mam nic przeciwko podobnym „zapychaczom”. Dlatego więcej „potworów tygodnia”, poproszę.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat