Nie z tego świata: sezon 13, odcinek 15 – recenzja
Czy nowy odcinek Nie z tego świata trzymał poziom? Jak najbardziej! Oceniam.
Czy nowy odcinek Nie z tego świata trzymał poziom? Jak najbardziej! Oceniam.
Najnowszy odcinek Supernatural to fenomenalna, doprowadzona do perfekcji stylizacja na filmy gangsterskie i noir z lat 40. W poszukiwaniu chociaż jednego ze składników koniecznych do otwarcia portalu do świata alternatywnego (jak słyszymy, w międzyczasie Castiel unika kul w Syrii, by zdobyć owoc z Drzewa Życia) Winchesterowie decydują się na krew najświętszego człowieka. Słusznym wydaje się założenie, że chodzi o krew któregoś ze świętych, więc bracia ostrożnie próbują wejść na czarny rynek handlu relikwiami. W konsekwencji jako pierwszą na swojej drodze spotykają piękną, niebezpieczną femme fatale (zgrabnie zagraną przez Leannę Lapp), czującą wyraźną słabość do Sama, który w imię sprawy jest gotów wiele poświęcić, brawurowo podejmując flirt. Kolejnym jest pulchny, obżerający się pączkami (na które z kolei miał ochotę Dean) bogaty sprzedawca relikwii, odpowiednio odrażająco grany przez Dominica Burgessa, który w zamian za krew świętej Agnieszki wymaga od Winchesterów niewielkiej przysługi. Przysługa zaprowadzi ich prosto w objęcia włoskiej mafii i zblazowanego, tradycyjnie słuchającego opery mafioza Santino Scarpetti (Al Sapienza) z perskim kotem na kolanach. Okazuje się, że i handlarz i boss mafijny pragną jednej i tej samej rzeczy, której poszukuje również tajemniczy ksiądz…
Czyż to nie brzmi jak cudowny pastisz powieści Raymonda Chandlera skrzyżowany z The Godfather? I tak właśnie się to ogląda. Cały A Most Holy Man jest od początku do końca konsekwentnie prowadzony niczym typowy czarny kryminał połączony z porachunkami mafijnymi, za co uznanie należy się Amandzie Tapping, już po raz drugi w tym sezonie zasiadającej na fotelu reżysera.
Zgodnie z klimatem noir w odcinku nie mogło zabraknąć scen w mroku i deszczu (ach, jak pięknie lśni karoseria Impali w wieczornej mżawce), przewijającej się przez plan doskonale skrojonej galanterii męskiej, bogatego – wręcz barokowego wyposażenia wnętrz (chociażby hotelu Patricia), magazynowej strzelaniny godnej Wściekłych psów z towarzyszeniem chórów gregoriańskich w tle, w której to Dean Winchester mógł wykazać się umiejętnością strzelania oburącz.
Po drodze dostaliśmy mnóstwo smaczków: m.in. niedoszły (niestety) flirt Deana z przesympatyczną Azjatką czytającą powieści Supernatural, scenkę, w której Sam próbuje wyjaśnić Deanowi stratę czegoś cennego na przykładzie Impali, a Dean całkowicie zawiesza się na wymyślaniu strasznych rzeczy, które uczyniłby potencjalnym złodziejom, przedrzeźnianie Deana przez Sama, zirytowanego niepowodzeniem w przeszukiwaniu pokoju hotelowego, docinki przy rozkuwaniu się braci i klasyczną brawurę Deana przy spotkaniu z szefem mafii. A przede wszystkim dwie ważkie rozmowy. Pierwsza - Winchesterów z uroczym księdzem Luccą Camilleri (świetny Massi Furlan), nie licząc pewnego błędu, niezwykle dobrym człowiekiem, który wciąż wierzy, że świat można zmienić na lepsze. I druga - końcowa, braterska, tak charakterystyczna dla Nie z tego świata, tym razem pełna wiary. W ogóle w najnowszym odcinku kwestia wiary pojawia się kilkakrotnie, za każdym razem w nieco innym kontekście.
Muzycznie A Most Holy Man ucieszył ucho wspomnianymi chorałami gregoriańskimi (Leich Pax vita salus w wykonaniu Schola Gregoriana Pragensis i Petry Noskaiovej), fragmentem opery Capuleti i Montecchi Vincenzo Belliniego w wykonaniu Compagnia d'Opera Italiana Orchestera, jak również słodkim, swingowym podkładem do flirtu Deana – Ac-Cent-Tchu-Ate the Positive Johnny’ego Mercera.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat