Nie z tego świata: sezon 13, odcinek 16 – recenzja
Nie z tego świata z hukiem wróciło do tego, co mu wychodzi najlepiej – totalnej, popkulturowej jazdy bez trzymanki. Dodajmy – animowanej.
Nie z tego świata z hukiem wróciło do tego, co mu wychodzi najlepiej – totalnej, popkulturowej jazdy bez trzymanki. Dodajmy – animowanej.
Ten, kto wpadł na pomysł skrzyżowania dróg braci Winchesterów z grupą przyjaciół Scooby-Doo, zasługuje na medal, niekoniecznie z marchewki, a szczerozłoty - i to najwyższej próby. Przyznaję, że spodziewałam się doskonałej zabawy, a jednocześnie sentymentalnej podróży w czasie do dni, gdy z wypiekami na twarzy oglądałam Scooby-Doo (wtedy o kreskówki Hanna-Barbera nie było łatwo). Nie zawiodłam się, ba – Scoobynatural przerosło moje oczekiwania.
Scenarzyści tak perfekcyjnie wpletli fabułę odcinka w schematy Scooby-Doo, że nie mogłam wyjść z podziwu, co chwilę wydając z siebie okrzyki radości i podskakując na kanapie jak małe dziecko. Animację utrzymano w doskonale "scoobydoostycznym" stylu (brawa dla reżysera animacji – Spike’a Brandta), przy czym najpiękniej wypadła Impala, błyszcząca własnym blaskiem (i zawartością bagażnika), choć powód jej zaistnienia w animacji wydawał się trochę naciągany. Na podkreślenie zasłużyły ponadto szerokie ramiona Sama (podziwiane przez Velmę, która – co jej się chwali, w pewnym momencie potrafiła wziąć sprawy we własne ręce) i jego mimika twarzy. Okazuje się, że bitch face młodszego Winchestera wypada równie dobrze w realu, co w kreskówce. Za to animowanemu Deanowi łatwiej było pochłonąć gigantyczną kanapkę i paradować w powiewnej, jakże wygodnej koszuli nocnej i szlafmycy, na co rzeczywisty Dean raczej by się nie odważył. Chociaż – kto go wie, biorąc pod uwagę modny dodatek w ostatniej scenie odcinka. Dean, jakby ci to delikatnie powiedzieć – jednak nie wszystkim jest dobrze w czerwonej apaszce.
Nie zabrakło tradycyjnego dla grupy Scooby-Doo odnajdywania wskazówek i próby rozwikłania zagadki tajemniczych morderstw (nieco bardziej krwawych niż w kanonicznej kreskówce) oraz chaotycznego biegania po nawiedzonym domostwie w tę i we w tę, w czasie pościgu i podczas ucieczki. Piękny efekt zabawy schematami kreskówki podany w rozrywkowym stylu. Jasnym punktem odcinka był Dean, który cały czas usiłował poderwać Daphne, niezwracającą na niego większej uwagi, i zdyskredytować wymuskanego Freda, łącznie z wyzwaniem do wyścigu samochodowego. Jeden z zabawniejszych pomysłów, jakże pasujący do tej postaci. Tymczasem Sam starał się udowodnić Velmie, że wie, co mówi i nie jest tchórzliwy, nawet gdy przewraca się o własne nogi, a Castiel pokochał Kudłatego i Gadającego Psa, chociaż czasem bezceremonialnie rzucał nimi o podłogę. Każdy miał swoją rolę do odegrania, która została idealnie dopasowana do świata Scooby-Doo.
W międzyczasie padły chyba wszystkie odzywki, jakie powinny paść w Scooby-Doo, łącznie z końcową, już w rzeczywistym świecie. Popkulturowych odniesień, powiązań i nawiązań znalazło się w Scoobynatural więcej niż bakalii w świątecznym mazurku, a easter eggami można by wypełnić niejeden koszyczek ze święconką. Oczywiście, nie mogło także zabraknąć piosenki Scooby-Doo, Where Are You! wykonanej w tle gonitwy po domu przez Larry’ego Marksa.
Rozwiązanie zagadki zjawy z nawiedzonego domu (fabułę częściowo oparto na odcinku Scooby Doo z pierwszego sezonu z 1969 roku - A night of fright is no delight) okazało się satysfakcjonujące zarówno dla braci Winchesterów, jak i gangu Scooby-Doo, chociaż tak naprawdę były to dwa odmienne zakończenia. Rozczulające, że Dean, w swym uwielbieniu dla Scooby-Doo (bo gdziekolwiek nie podróżowali z ojcem jako dzieciaki, tam zawsze był telewizor, a w nim Scooby-Doo) nie chciał, by grupa nastolatków dowiedziała się prawdy o istotach nie z tego świata. Gdy się dowiedzieli - próbował dodać im animuszu, a na koniec zrobił wszystko, by jednak uwierzyli w wersję z człowiekiem w masce. Uważał, że powinni pozostać „niewinni”. Dzięki temu, pomimo mieszania z konwencją kreskówki, twórcy do końca pozostali jej wierni.
Chociaż lwią część odcinka stanowiła animacja, nie zapominajmy o zgrabnym wstępie i zakończeniu, rozgrywających się w rzeczywistości serialu, choć już na samym początku mogliśmy lekko zwątpić w to, co oglądamy, patrząc na zmagania Winchesterów z wielkim, pluszowym dinozaurem o morderczych instynktach. Nieco później pozazdrościliśmy Deanowi pokoju rozrywki, który meblował z myślą o sobie i bracie, a jeszcze później zastanawialiśmy się w przelocie, w jaki sposób Castiel zdobył owoce z drzewa życia i czy ślub z królową dżinów nie jest w jego przypadku pewnym mezaliansem? Intrygujący dodatek do najważniejszej części odcinka.
Najważniejsze, że na koniec dobro zwyciężyło, a zło zostało przykładnie ukarane. Jak wiadomo, istnieją tylko dwie niezmienne rzeczy na świecie - śmierć i podatki, a urzędy skarbowe bywają straszniejsze niż duch z nawiedzonego domu. Dlatego też Winchesterowie starannie ich unikają. Natomiast widzowie Supernatural nie powinni unikać Winchesterów. Zwłaszcza gdy ci spotykają na swojej drodze Scooby Doo i jego przyjaciół (mimo że są wówczas dwuwymiarowi). Bowiem "Scooby Dooby Doo", panie i panowie, chłopcy i dziewczęta, "Scooby Dooby Doo"!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat