Nie z tego świata: sezon 13, odcinek 19 – recenzja
W przeciwieństwie do poprzedniego odcinka, ten był bardziej spójny fabularnie, mimo że także rozdzielał się na dwa wątki, lecz na szczęście – tylko dwa.
W przeciwieństwie do poprzedniego odcinka, ten był bardziej spójny fabularnie, mimo że także rozdzielał się na dwa wątki, lecz na szczęście – tylko dwa.
Tym razem problemy sprawiała Rowena, która dzięki wspaniałomyślności Sama zyskała większą moc i postanowiła ją wykorzystać w – powiedzmy, że dobrym, celu. Trzeba przyznać, że Rowena (Ruth Connell) ma w sobie dużo wdzięku (tango!), nawet gdy wpada w tryb morderczy. Oglądając odcinek byliśmy w stanie zrozumieć, dlaczego próbując skontaktować się ze Śmiercią, czyniła to, co czyniła - na szczęście zabijała tylko „niedobrych” zarządzających koncernem farmaceutycznym (Patryk Vega ucieszyłby się z tak kreatywnego podejścia do Botoksu). Chociaż trzeba było podpowiedzieć jej przykład Deana, który wielokrotnie spotykał się ze Śmiercią i miał na to lepsze sposoby: zaklęcie przywołujące, zaklęcie wiążące (wiedźma tego nie wiedziała?), krótkie samobójstwo - mnóstwo innych możliwości innych, niż zabijanie ludzi i przychodzących po nich Kosiarzy, by zwrócić na siebie uwagę Billie.
Cieszę się także, że w Funeralia zachowano dziwną więź łączącą Rowenę z Samem, choć on jednak do niej strzelił (ze łzami w oczach), a ona chciała go poświęcić w imię sprawy, ale w końcu nie zabiła, co Sam nazwał wielkim postępem, a Dean – cudem. Mimo to nie do końca przemawia do mnie motywacja Roweny podpowiedziana przez scenarzystę Steve’a Yockey’a. Jakoś trudno sobie wyobrazić, że nagle odkryła w sobie wielką, macierzyńską miłość do Crowleya i chciała go wskrzesić - toć żarli się jak pies z kotem przez większość czasu spędzonego razem.
Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o watek Roweny i braci Winchesterów, pomysł z wysłaną przez Śmierć Żniwiarką wyskakująca jak diabeł z pudełka i od dłuższego czasu czuwającą nad braćmi (chociaż nie wolno jej ingerować - zasada czystych rąk) był nieco upiorny, zwłaszcza w kontekście jej nie-pomocy i wspominek o cudownych środkach do pielęgnacji włosów Sama oraz starych hamburgerach i klasycznym pornosie na kasacie o japońskiej księżniczce porwanej przez potwora z mackami chowanym pod łóżkiem przez Deana.
Kontrapunktem dla poczynań Roweny była kolejna wyprawa Castiela do Nieba i muszę przyznać, że po raz pierwszy od dawna odwiedziny w Niebie nie okazały się tak nudne jak zwykle – to znaczy, owszem, czekający na posłuchanie Castiel wynudził się jak mops, ale później wpadł w prawdziwy stupor (kolejny powrót w Supernatural, tym razem Naomi – w sezonie trzynastym mamy ich prawdziwy wysyp) i – po zrozumieniu tego i owego, w przygnębienie.
Nic dziwnego, niebezpieczeństwa zaczynają czyhać na Winchesterowską wersję Ziemi z każdej strony – jak nie alternatywny archanioł Michał i jego plany inwazji, to wyczerpujące bateryjki Niebo, które może rozpaść się hukiem, zasypując świat duszami. A jeszcze Rowena – zmieniając przeznaczenie kilkorga ludzi, o mało nie doprowadziła do „oczyszczającego” kataklizmu w rodzaj kolejnej, zabójczej plagi czy wojny, lecz, na szczęście, przynajmniej ona została powstrzymana.
Wisienkami na torcie były ciekawie zaaranżowana walka Deana z ochroniarzem Roweny, Bernardem – reżyserka Nina Lopez-Corrado ma prawdziwe serce do choreografii walk. Nie miałam również nic przeciw poobijanemu Deanowi siedzącemu na podłodze i sączącemu piwo z bratem i Roweną. Ich trójstronna rozmowa była prawdopodobnie najlepszym momentem całego odcinka - zwłaszcza tekst Deana, że każdy z nich zrobił coś okropnego, z czym musi dalej żyć i jakoś się uporać. Prawda. Ładnie powiedziane.
Domyślamy się, że w przyszłym tygodniu Rowena pomoże braciom odnaleźć Gabriela, acz nie sądzę, by Castiel zdołał namówić egoistycznego archanioła do powrotu do Nieba i wspomożenia garstki ocalałych aniołów. Cóż, poczekamy, zobaczymy.
W międzyczasie brawo za dobór piosenek w Funeralia - Seductive tango Dominica Richarda Ashwortha i Dereka Nasha w scenie tańca Roweny z Bernardem oraz Supernatural man Mable Jo i Jealous Hearts sączące się z głośników w barze, w którym Winchesterowie spotkali się z wiedźmą. Dobry wybór.
Źródło: zdjęcie główne: Diyah Pera/The CW
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat