Nie z tego świata: sezon 14, odcinek 15 – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2024Po fajerwerkach na koniec poprzedniego odcinka (chyba tylko Nie z tego świata potrafi pozbyć się głównego złego w połowie sezonu), w tym spodziewaliśmy się większej dramy i angstu, a dostaliśmy zupełnie coś innego – słodko-gorzką opowieść o tym, że nikt nie powinien uszczęśliwiać innych na siłę. Czy to dobrze, czy źle – trudno jednoznacznie ocenić, acz spora dawka humoru z pewnością odcinkowi nie zaszkodziła.
Po fajerwerkach na koniec poprzedniego odcinka (chyba tylko Nie z tego świata potrafi pozbyć się głównego złego w połowie sezonu), w tym spodziewaliśmy się większej dramy i angstu, a dostaliśmy zupełnie coś innego – słodko-gorzką opowieść o tym, że nikt nie powinien uszczęśliwiać innych na siłę. Czy to dobrze, czy źle – trudno jednoznacznie ocenić, acz spora dawka humoru z pewnością odcinkowi nie zaszkodziła.
W sumie nie możemy narzekać, bo trochę dramy jednak się pojawiło, zwłaszcza w kontekście Sama, któremu śmierć większości łowców ze świata Apokalipsy, na czele z Maggie, mocno dała się we znaki, więc – co było to przewidzenia, pocieszenia szukał w rozwiązywaniu kolejnych „spraw”.
Osobiście brakowało mi większych zmagań wewnętrznych Deana, który w końcu uwolnił się od archanioła Michała i również był świadkiem masakry w Bunkrze, a wydaje się, jakby zbyt błyskawicznie doszedł do siebie i powrócił do własnego, bardziej wyluzowanego ja, z apetytem na wielowarstwowe kanapki i wyspanie się za wszystkie czasy. Choć, tak jak Sama, Castiela i wszystkich widzów, frapuje go pytanie, ile duszy zostało Jackowi.
Sam Jack również tego nie wie, choć twierdzi, że czuje się inaczej, co już samo w sobie zdaje się niepokojące i nic tu nie pomogą testy ciasteczkowe („diabelskie” czy „anielskie” – co wybierze młody, oto jest pytanie), ani mistyczne rozmowy nad kawą z, jakby nie było, ekspertem od w miarę uczciwego życia bez duszy, czyli Donatello. Sugestia proroka, by w swym postępowaniu Jack kierował się dewizą, co by na jego miejscu zrobili Winchesterowie, może przynieść więcej szkód niż pożytku, bo Sam i Dean czasami postępują bardzo irracjonalnie, a młody chyba nie do końca pojmuje ich tok rozumowania. Tak czy inaczej, scenarzyści zasiali ziarno niepokoju, a pytanie o duszę Jacka wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Podczas gdy Dean wraz z Jackiem (i wężem) odwiedzali proroka Donatello, Sam z Castielem zawitali do żywcem przeniesionego z lat 50-tych, „sielskiego” miasteczka Charming Acres, by rozwiązać sprawę młodego mężczyzny, któremu na pobliskiej stacji benzynowej głowa eksplodowała jak, ujmując to słowami Castiela „dojrzały melon na słońcu”.
Bo Castiel w tym odcinku rzuca znakomitymi tekstami, jest na zmianę kąśliwy, spanikowany i bojowy, do tego jakimś cudem przypomniał sobie, że całkiem nieźle walczy, a jeszcze lepiej przemawia do rozumu tym, którzy go chwilowo stracili. Scenarzyści częściej powinni w ten sposób prowadzić postać anioła, zamiast rozmieniać ją na drobne, co im się, niestety, zdarza.
Jednak wielkim wygranym Peace of mind okazał się Sam, a przede wszystkim jego nieoczekiwana przemiana w Charming Acres, może nieco niekomfortowa dla Castiela, ale wywołująca prawdziwe salwy śmiechu u widzów. Jared Padalecki musiał się wybornie bawić na planie, tym bardziej, że odcinek wprost naszpikowano nawiązaniami do równie komediowych wstawek z wcześniejszych sezonów – a to maciupcia filiżanka, a to trudna sztuka picia przez słomkę, że o „fałszywej” żonie nie wspomnę.
A chociaż sielsko-anielską wizję Charming Acres, zapożyczoną z filmu Pleasantville oglądało się z pewnym rozrzewnieniem, na koniec, dla niektórych dobry, dla innych, w tym burmistrza miasteczka z wyczuciem granego przez Billa Dowa – niekoniecznie, dobrze było wrócić do serialowej rzeczywistości. Nawet jeśli wiemy, że przyszłość przyniesie bohaterom (i nam) nową dawkę angstu i dramy. Cóż, bez angstu i dramy (i odrobiny przewrotnego humoru) nie byłoby Supernatural.
Źródło: zdjęcie główne: Dean Buscher/The CW
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat