Nie z tego świata: sezon 14, odcinek 2 – recenzja
Drugi odcinek Nie z tego świata okazał się znacznie lepszy od premiery sezonu. Mimo że napisali go Brad Buckner i Eugenie Ross-Leming. Dziwne, ale prawdziwe. Zdumiewające. Być może pomogła w tym reżyseria Richarda Speighta Jr. – „archanioł Gabriel” ma smykałkę do ciekawszych połączeń, przejść i stylizacji.
Drugi odcinek Nie z tego świata okazał się znacznie lepszy od premiery sezonu. Mimo że napisali go Brad Buckner i Eugenie Ross-Leming. Dziwne, ale prawdziwe. Zdumiewające. Być może pomogła w tym reżyseria Richarda Speighta Jr. – „archanioł Gabriel” ma smykałkę do ciekawszych połączeń, przejść i stylizacji.
Co prawda w Gods and Monsters ponownie pojawiło się sporo wątków pobocznych, lecz zdecydowanie lepiej je zarysowano i poprowadzono. Dzięki Bogu, że tym razem po Bunkrze Ludzi Pisma nie plątali się ocaleńcy ze świata alternatywnego, czyli pan z zupą, pan z kłem w barku czy nic nie potrafiąca Maggie. Znacznie ciekawszy okazał się wątek Bobby’ego prowadzącego śledztwo wraz z Mary i Samem (chociaż jego umiejętność FBI nieco zardzewiały po 15 latach życia w świecie postapokaliptycznym). Wątek niespokojnego i niepokojącego Nicka. Wątek poszukującego rodziny Jacka. Czy przemawiającego do rzeczy (nareszcie) Castiela.
Wątek (teoretycznie) główny nabrał wyrazu. Archanioł Michał w rzeźnickim fartuchu à la Crowley podjął się ulepszania wampirów i wilkołaków – o czym boleśnie przekonali się Sam, Mary i Bobby. Choć początkowo ulepszanie Michałowi nie wychodziło, ku jego wielkiemu rozczarowaniu. Jego lodowatość i dystans zabarwiły odrobina czarnego humoru i sarkazmu, nie wspominając o umiejętnościach flirtowania, zapewne zaczerpniętych od „naczynia”, które w mocnej scenie z lustrem pokazało swój gniew i ból. W ogóle sceny z lustrami bywają przejmujące, nie tylko w Supernatural… Wizja „lepszego” świata według Michała ciut zbija z tropu i nie mam pojęcia, dlaczego archanioł podąża w tym, a nie innym kierunku, za to żywię nadzieję, że jakieś pojęcie mają o tym scenarzyści i showrunner. Swoją drogą, twist scenariusza pod koniec odcinka także zbił z pantałyku, bo trudno uwierzyć, by Michał tak znienacka i niespodziewanie odpuścił. Albo potrafi się świetnie maskować, albo mamy do czynienia z ukrytą, tykającą bombę zegarową, a tak czy inaczej - z V kolumną.
Jak wspomniałam, sporo miejsca w Gods and Monsters poświęcono wątkom pobocznym, w tym Nicka poszukującego tajemniczego mordercy swojej rodziny. Byłoby nam go żal, gdyby nie fakt, że nawet bez Lucyfera okazał się mieć nielichą skłonność do przemocy i zachowań psychopatycznych, o czym przekonaliśmy się pod koniec odcinka, dostając tym jak obuchem, przepraszam – młotkiem.
O wiele sympatyczniejszy okazał się wątek Jacka wyruszającego na spotkanie z dziadkami. Jego płomienna przemowa na temat prawdopodobnej konieczności zabijania Deana wraz z archaniołem Michałem – już mniej. Nawet Castiel zaniemówił. A szkoda, bo w Gods and Monsters Castiel, zarówno w rozmowach z Jakiem, jak i Nickiem, przemawiał wyjątkowo sensownie. Aż uszom nie wierzyłam.
Po rozczarowaniu premierą sezonu, teraz jestem zdecydowanie lepiej nastawiona na to, co przyniesie nam przyszłość. Chociaż tym razem obu Winchesterów - i posępnego, brodatego Sama i desperacko, choć bezskutecznie walczącego o kontrolę nad Michałem Deana, było mało. Zatem więcej braci Winchesterów poprosimy.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat