Niepoczytalna – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 27 lipca 2018Niepoczytalna to nowy film Stevena Soderbergha w pełni nakręcony iPhonem. Ta forma nie wnosi nic nowego, ale mamy do czynienia z dobrą produkcją. Oceniam.
Niepoczytalna to nowy film Stevena Soderbergha w pełni nakręcony iPhonem. Ta forma nie wnosi nic nowego, ale mamy do czynienia z dobrą produkcją. Oceniam.
Sawyer to młoda kobieta sukcesu, która dobrze sobie radzi w nowej pracy analityczki w jednym z banków. Pozornie silna i niezależna skrywa mroczną tajemnicę. Wyjechała z rodzinnego miasta i rozpoczęła życie od nowa z powodu stalkera, który ją prześladował. Kobieta nie może sobie poradzić z traumą i udaje się do psychologa. Po wizycie zostaje nieoczekiwanie zamknięta na obserwacji w klinice psychiatrycznej. Tam pojawia się mroczna postać z jej przeszłości. Sawyer gotowa jest poruszyć niebo i ziemię, aby tylko wyjść z tego przeklętego miejsca, w którym dzieje się wiele dziwnych rzeczy.
Pomysł Soderbergha, aby nakręcić film iPhonem, nie przełożył się na lepszy odbiór produkcji, ale nie stał się również przyczyną odstraszenia widzów od ekranu. Ot taka sobie po prostu fanaberia twórcy, który pokazuje, że dzisiaj w dobie rozwoju technologii każdy może nakręcić niezły film. Kadry ujęte za pomocą smartfona tak naprawdę są czymś obojętnym dla widza, zwykłym gadżeciarskim sznytem, który tylko bardzo ortodoksyjnego widza może zrazić do oglądania. Dla każdego innego będzie kolejną, twórczą wizją, jaką w swojej palecie barw mają hollywoodzcy reżyserzy. Chociaż w jednym elemencie użycie telefonu do przekazania odbiorcy historii przekuwa się według mnie na jej korzyść, mianowicie dzięki temu bardzo mocno czuć tę klaustrofobiczną atmosferę, która udziela się bohaterce produkcji. Zdaje się, że zaraz ściany się skurczą i przygniotą nas wraz z Sawyer. Po części również sami wchodzimy tym sposobem w skórę stalkera, zapuszczamy się bardzo głęboko w życie tej postaci i przyglądamy mu się. Opowieść nas zajmuje i nie puszcza, aż do finału, może trochę przewidywalnego, ale mimo to trzymającego w napięciu.
Oczywiście duża w tym zasługa świetnej Claire Foy. Aktorka poradziła sobie z zadaniem, jakie musiała wykonać, aby jej bohaterka była dla nas wiarygodna. Foy zniuansowała siłę swojej postaci, niezależność i charyzmę z ukrytymi pod tą całą osłoną bólem, niepewnością i strachem. Te emocje mieszają się na twarzy aktorki w każdej scenie, w której ją widzimy, wręcz wypełniają pomieszczenie. Łatwo można było zaniknąć w nagromadzeniu tych psychologicznych aspektów, jednak Foy zachowuje balans i nie wykracza poza jego ramy, dając nam interesujący obraz kobiety zamkniętej w pułapce własnego lęku. Duże znaczenie dla tego ma jej relacja z postacią graną przez Joshue Leonarda, który nie za bardzo sprawdził się w roli czarnego charakteru, zawsze posiadającego plan A,B i C i potrafiącego osaczyć swoją ofiarę. Jednak już jeśli chodzi o pewne zagubienie i fałszywy obraz danej osoby, który buduje interakcję pomiędzy nim a Foy, to prezentują się one o wiele lepiej. Paradoksalnie to właśnie Sawyer jest tutaj silniejsza i bieguny relacji tych dwojga zmieniają się mocno przez cały czas trwania seansu, co bardzo dobrze się ogląda.
Dobrze sprawuje się również drugi plan, szczególnie Juno Temple, świetnie radząca sobie z rolą obłąkanej bywalczyni zakładu psychiatrycznego, w którym ląduje główna bohaterka. Specyficzna więź Sawyer i Violet jest ciekawym wątkiem pobocznym, który nie popycha akcji do przodu, ale stanowi smaczek dla widza. Nieźle wypada także Jay Pharoah jako Nate, który stworzył bardzo dobrą, ekranową chemię z Claire Foy. Poza tym aspekt fabularny z nim związany doskonale komponuje się z głównym wątkiem i stanowi pewien katalizator wydarzeń, o którym oczywiście nie wspomnę, aby nie spoilerować historii. Soderbergh podejmuje się ważnego, społecznego tematu związanego z psychicznym nękaniem i podaje nam go w sosie z trzymającej w napięciu intrygi. To bardzo sprawnie przekazuje widzowi najważniejsze punkty przesłania, które niesie ze sobą opowieść. Tym przekazem jest to, że sami jesteśmy jedynym bastionem obrony i musimy odnaleźć w sobie tę siłę.
Unsane to dobry film. Nie jest wybitny i innowacyjny, ale za to nieźle napisany i zagrany z ciekawym motywem przewodnim. W sam raz na wieczorny seans, gdy zamiast się pośmiać, pragniemy poczuć dreszcz na plecach.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat