Nieskończone cuda!
Warehouse 13 nigdy nie był serialem wybitnym, ale od początku miał wyjątkową umiejętność wzbudzania emocji u widza. Finał tylko to potwierdził.
Warehouse 13 nigdy nie był serialem wybitnym, ale od początku miał wyjątkową umiejętność wzbudzania emocji u widza. Finał tylko to potwierdził.
Pożegnania są trudne. Gdy śledzi się serial przez kilka sezonów, przywiązanie się do ulubionych bohaterów jest nieuniknione. Razem z nimi przeżywa się kolejne przygody, wczuwa w ich motywacje, rozumie poglądy i akceptuje wszelkie wady. Po pewnym czasie są oni dla nas niczym najlepsi przyjaciele i na cotygodniowe spotkania czeka się z niecierpliwością. W tym tygodniu Mykę, Pete'a, Artiego, Steve'a, Claudię i panią Fredric widziałam po raz ostatni. Spotkanie było bardzo wzruszające, a z każdą upływającą minutą gula w gardle stawała się coraz większa. Będę bardzo tęsknić.
Finałowy odcinek Magazynu 13 miał w sobie wszystko, za co pokochaliśmy ten serial. Nie zabrakło więc specyficznego humoru, który zawsze był nieodłączną częścią każdego odcinka, wszechobecna była ciepła, przyjazna atmosfera, a interakcje między postaciami budziły uśmiech na twarzy swoją szczerością. Aktorzy pracujący przy tworzeniu tego serialu bardzo się z sobą zżyli i zaprzyjaźnili, co w finałowym odcinku było bardzo widoczne. Na twarzach można było zaobserwować autentyczny, niczym niewymuszony smutek, bo oni także żegnali się ze sobą.
[video-browser playlist="633888" suggest=""]
W "Endless" uhonorowano wszystkich bohaterów. Piękne odniesienia do przeszłych odcinków mogły wzruszyć do łez. Każda z postaci była inna, każda miała do zaoferowania coś wyjątkowego – i właśnie to próbowano w finale przekazać. To była także próba rozliczenia się z przeszłością, by z czystym kontem odważnie wkroczyć w przyszłość. Czeka ona ich wszystkich. Ostatnie sceny pokazały, że może nawet ich zaskoczyć, a choć na początku wydaje się być niechciana, to ostatecznie jest dobrym rozwiązaniem. Claudia z niesfornego dziecka przerodziła się w Panią D, co jest piękną klamrą spinającą te sześć sezonów.
Jestem świadoma, że wielu fanów narzeka na ostateczne zakończenie losów Myki i Pete'a, ale ja jestem więcej niż zadowolona. Najbardziej z tego, że wszystko stało się bardzo naturalnie. Głęboka, piękna, dojrzała przyjaźń płynnie przeszła w taką też miłość. To nawet nie było tak, że stało się to w dwóch odcinkach, bo był to proces, który obserwowaliśmy od dawna. W finale zostało to jedynie wypowiedziane. Przez obie strony. Deklaracje były osobiste, naturalne i wygłaszane bez najmniejszej fałszywej nuty czy zbędnego patosu. Nie sądzę, że w jakikolwiek sposób popsuło to wyjątkową relację między postaciami. Raczej ją dopełniło. Wszystko jest tak, jak być powinno.
W imieniu wszystkich wielbicieli Magazyn 13 został pożegnany przez Artiego w pięknej przemowie, która zawierała w sobie wszystkie emocje, jakie czują także fani. My też związaliśmy się z tamtym miejscem i szybko o nim nie zapomnimy. Słodko-gorzki finał, w którym wiele rzeczy zostało niedopowiedzianych, wydaje się być finałem idealnym. W końcu Magazyn 13 to miejsce pełne tajemnic, w którym zawsze chodziło o poszukiwanie wspaniałości w tym, co dziwne i nieznane.
Do zobaczenia w Magazynie 14.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat