Niewidzialni. Tomy 1-2 - recenzja komiksów
Data premiery w Polsce: 15 czerwca 2022Niewidzialni to komiks w znacznym stopniu obrosły legendą. Dzieło stanowiące opus magnum szkockiego twórcy Granta Morrisona ma jednak bardzo wysoki próg wejścia. Dla wielu być może za wysoki.
Niewidzialni to komiks w znacznym stopniu obrosły legendą. Dzieło stanowiące opus magnum szkockiego twórcy Granta Morrisona ma jednak bardzo wysoki próg wejścia. Dla wielu być może za wysoki.
Polscy czytelnicy znają Morrisona choćby z takich albumów jak Animal Man czy Doom Patrol. Tom 1. Nieprzypadkowo zdobył on status kultowego, szokując swoją bezkompromisowością, nietuzinkowymi pomysłami i talentem. Dlatego z wielką ciekawością sięgnąłem po jego najsłynniejsze dzieło, które w końcu trafiło pod krajowe strzechy. I przyznam – łatwo nie było.
Zacznijmy od tego, że Niewidzialni nie są albumem do przeczytania ot tak, raz jeden, i to z doskoku. Wymaga on uwagi, skupienia i co najmniej dwukrotnej uważnej lektury – dla pełniejszego przyswojenia, dostrzeżenia niuansów i zrozumienia meandrów szalonej fabuły. Bo osławione dzieło Morrisona to z jednej strony opowieść inicjacyjna, z drugiej nieszablonowy manifest anarchistyczny, ostentacyjny bunt antysystemowy, a finalnie także quasi-ezoteryczna próba spojrzenia w głąb siebie. I trzeba przyznać, że przez większość komiksu Morrison balansuje na krawędzi. Zwłaszcza na krawędzi zrozumienia i akceptowalności dla odbiorców jego skomplikowanej – by nie rzec szalonej – wizji.
Z grubsza opisując fabułę, należy wspomnieć, że na Ziemi – której otaczający nas świat jest tylko częścią, jedną z warstw – toczy się bezustanna wojna pomiędzy tytułowymi Niewidzialnymi a Zaginionymi, czyli bliżej niesprecyzowanymi, demonicznymi bytami spoza naszego wymiaru. W naszym świecie Zaginionych reprezentują „Sługusy”, do których zaliczają się władze, arystokraci, policjanci, etc. Słowem – wszyscy, którzy mogą być identyfikowani z szeroko rozumianym Systemem. To oni łakną zniewolenia jednostek ludzkich, podporządkowania sobie społeczeństwa, uczynienia z nich marionetek. W ten pokręcony, wielowarstwowy świat wkracza – wbrew sobie, jak to w opowieściach inicjacyjnych zwykle bywa – młody Dane McGowan, który sfrustrowany (nic dziwnego) dotychczasowym nieciekawym (mówiąc kolokwialnie) życiem, postanawia uciec z domu… i trafia na pierwszych Niewidzialnych. A ci mają wobec niego bardzo określone i bardzo poważne plany, z którymi Dane, rzecz jasna, zupełnie się nie utożsamia...
Chłopak musi nagle stanąć twarzą w twarz nie tylko z polującymi na niego Sługusami Zaginionych, ale i z własnym przeznaczeniem, które wykracza dalece poza to, co mógł sobie wyobrazić. A niekoniecznie się mu to podoba. Jest na tyle zagubiony, zbuntowany i niechętny, by w finale pierwszego tomu uciec od Niewidzialnych. Jak przystało na urodzonego buntownika, gardzi narzuconymi mu zasadami, nie poczuwa się do żadnych powinności. Choćby to było i ratowanie świata.
I drugi tom rozpoczyna się właśnie gorączkowym poszukiwaniem Dane’a, ale też mocno skupia się na morrisonowskiej kreacji własnej, quasi-filozoficznej, mocno kontrkulturowej, w rdzeniu anarchistycznej, a nawet nihilistycznej wizji koncepcji świata.
Niewidzialni to – z grubsza, w swojej osi fabularnej – powieść inicjacyjna. Dane, wyrwany nagle i niespodziewanie z szarego, nijakiego życia poza system i poza to wszystko, co znane i rozumiane, staje oko w oko z własną powinnością i koniecznością zrozumienia, że jest kimś wyjątkowym. Klasycznym modelem Wybrańca, od którego zależą losy świata, a który nie zdaje sobie sprawy z własnej mocy. Musi odkryć swoje możliwości, by przejść adekwatną przemianę. A finalnie nie tylko złoić wszystkim napotkanym złolom tyłki, ale i uratować świat i rzeczywistość we wszystkich jej odmianach. W trakcie podróży dojrzewa, ewoluuje, odkrywa swoje moce, a niejako też samego siebie. Osiąga poziom bohatera, trochę z przymusu, trochę z przypadku. Oczywiście jest to okraszone mnogością dodatkowych scen, wątków, popkulturowych i kulturowych odniesień. Przesycone jest to wszystko energią olbrzymiego buntu, kotłującą się i ukierunkowaną antysystemowo nienawiścią oraz ostentacyjną pogardą względem elit, które uosabiają nie tylko całe zło świata przedstawionego, ale też żałosną miałkość własnej rzeczywistej pozycji, jaka plasuje ich w roli służebnej względem demonicznych istot spoza wymiaru. A ci wszyscy outsiderzy, anarchiści, buntownicy i życiowi wykolejeńcy – w ujęciu znanych nam norm społecznych – okazują się herosami na miarę swoich czasów, na miarę okoliczności i realiów, w jakich się znaleźli. I to oni dążą do ustanowienia utopijnej, bezpiecznej ostoi dla ludzkości. Swoistego ziemskiego raju.
Oczywiście krzywdzące byłoby wskazanie tylko owej inicjacyjnej opowieści jako całości przekazu Niewidzialnych, bowiem kryje się w nich o wiele więcej. Uważny czytelnik dostrzeże zalążki kreacji później skutecznie rozwijane choćby w twórczości Neila Gaimana (od Nigdziebądź, poprzez Amerykańskich Bogów, po Sandmana) czy Warrena Ellisa (Planetary). Ale – rzecz jasna, bardziej ugrzecznionych, złagodzonych, może miejscami solidniej dopieszczonych, bardziej czytelnych. Nie wiem, czy wspomniani twórcy inspirowali się bardziej morrisonowską twórczością, z akcentem na Niewidzialnych, ale moim zdaniem pewne echa tego dzieła są tu wyczuwalne. „Niewidzialni” jawią się w tym ujęciu – pamiętajcie, że są pierwowzorem, przynajmniej przez sam okres powstania – jako Ellis z Gaimanem razem wzięci i to na potężnym haju. Napompowani na sterydach i w dużej mierze tracący kontakt z rzeczywistością. Ale – czym jest rzeczywistość? Czy możemy za nią brać zwyczajnie to, co widzimy wokół siebie? Czy jesteśmy pewni, że to nie fikcja? Projekcja – czy to naszego własnego umysłu, czy manipulujących nami, zewnętrznych sił?
Niewidzialni Granta Morrisona to komiks wymagający. Komiks trudny do przyswojenia i wyczerpujący w lekturze. Ale czy nie wart poświęconego mu wysiłku? Moim zdaniem to niejako pozycja obowiązkowa, ale dla tych, którzy chcą pojąć rolę komiksów w popkulturze. Ci czytający tylko dla rozrywki mają dużą szansę odbić się od hermetyczności morrisonowskiej kreacji. Pozostali, ci bardziej wnikliwi, próbujący zrozumieć funkcjonowanie określonych kodów kulturowych w komiksie, zapewne docenią – nawet jeśli nie bezkrytycznie – to dzieło.
Najlepsza rada dla przyszłych czytelników Niewidzialnych – zażywać, ale dawkując ostrożnie, by nie zaliczyć gorzkiego refluksu.
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat