Noc oczyszczenia
Data premiery w Polsce: 7 czerwca 2013Noc oczyszczenia cierpi na syndrom braku tożsamości. Mówiąc w skrócie: nie wie, czym chce być. Czy prześmiewczą satyrą na nieuzasadnioną przemoc i nowobogactwo w stylu Hanekego, czy raczej bliżej jej do Rotha lub kolejnego epizodu Piły. Filmowi nie pomaga też reżyser, James DeMonaco, będący jednocześnie scenarzystą. Brak zdecydowania w kwestii zaznaczenia akcentów sprawia, że obraz wygląda atrakcyjnie tylko "na papierze".
Noc oczyszczenia cierpi na syndrom braku tożsamości. Mówiąc w skrócie: nie wie, czym chce być. Czy prześmiewczą satyrą na nieuzasadnioną przemoc i nowobogactwo w stylu Hanekego, czy raczej bliżej jej do Rotha lub kolejnego epizodu Piły. Filmowi nie pomaga też reżyser, James DeMonaco, będący jednocześnie scenarzystą. Brak zdecydowania w kwestii zaznaczenia akcentów sprawia, że obraz wygląda atrakcyjnie tylko "na papierze".
Oto mamy rok 2022, a w Stanach Zjednoczonych panuje pokój i porządek. Państwo prawa, które jednocześnie kocha swoich obywateli. Kryzys? Jaki kryzys! Bezrobocie?! Najwyżej jeden procent. Jak to możliwe? Bardzo prosto. Nowi ojcowie założyciele po wyborze na stanowisku w rządzie Stanów Zjednoczonych wysunęli śmiałą tezę: dajmy ludziom wina i igrzysk. Pozwólmy im przez jedną noc, przez 12 godzin, robić, co chcą. Mordować, grabić, truć i palić – jak pisał Tuwim "do prostego człowieka". Ta tak zwana "noc oczyszczenia" pozwala wszystkim ludziom mordować się wzajemnie, dzięki czemu z ulic znikają bezdomni, żerujące na innych zakały społeczeństwa.
Cała idea i koncept filmu prowadzi do powstawania państwa antyutopijnego, gdzie nowobogaccy - jak nasz główny bohater, James Sandin, sprzedający systemy zabezpieczające - barykadują się w swoich domach naszpikowanych elektroniką. Protagonista o przystojnej twarzy Ethana Hawke’a jest typowym sztywniakiem, który hołduje zasadzie pacyfizmu. Bliżej mu do biernego podglądacza niż spragnionego krwi członka nowego amerykańskiego społeczeństwa. Popijając wino, siedząc z piękną żoną (dobra, zwłaszcza w drugiej połowie, Lena Headey) i dwójką dzieci (geek idealista oraz mała licealna nimfomanka), ogląda na ekranie relację z nocy oczyszczenia. I dopiero gdy na ulicy pojawia się tajemniczy bezdomny, ścigany przez grupę amatorów mordowania, a syn bohatera wpuszcza go do domu, cała sytuacja zmienia się diametralnie. Wtedy też reżyser nadaje akcentom filmu innych cech i robi z niego pełnoprawnego slashera – przynajmniej teoretycznie.
Największym problemem dzieła Jamesa DeMonaco jest sama idea, mimo że przez pierwsze kilka minut brzmi sensownie, a wyświechtane hasła o tym, jak to czystka jest potrzebna w kraju, bo inaczej będzie bieda i w ogóle, przekonuje widza do założeń. Hawke wraz z żoną w miarę przekonująco tłumaczą widzowi, że noc oczyszczenia jest wyjątkowa i potrzebna. Gorzej, gdy przestają mówić, a ten zaczyna się zastanawiać, jakim cudem przyzwolenie na mordowanie biednych ma pomóc społeczeństwu, skoro to nie bogaci idą mordować, tylko biedni. Tym sposobem dostajemy pseudofilozoficzny bełkot z pogranicza marksizmu, socjalizmu, z echem Nietzchego. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom; reżyser próbuje mrugnąć do nas okiem i pokazać, że cała antyutopia to bzdura, a nawet największy pacyfista w obronie swoich dzieci staje się drapieżnikiem. Stąd zmiana konwencji w drugiej części filmu na slasher.
Od momentu pojawienia się bezdomnego w domu państwa Sandin film próbuje przemienić się w mroczniejszego niż jest. Bliżej mu wtedy do "Nieznajomych", szczególnie gdy przyjrzymy się oprawcom w maskach. Elementy horroru w stylu huśtających się kobiet, ubranych niczym małe dziewczynki, próbują nas straszyć, ale średnio to wychodzi. Nawet ostateczna rozgrywka pomiędzy domownikami a grupą zamaskowanych morderców jest zrealizowana bez polotu.
Reżyser próbuje zaznaczyć jednak, że agresja ma twarz młodego, wykształconego człowieka. Puentą jest zaś lico najbardziej ludzkiej osoby, czyli bezdomnego – jak na ironię weterana wojennego. Tylko on pozostaje człowiekiem w konfrontacji z nieuzasadnioną przemocą.
Czy Noc oczyszczenia się broni? Tylko w ostatnich 5 minutach, kiedy pojawiają się sąsiedzi. Wtedy znów wraca na właściwe tory satyry. Na nic to jednak – potencjał zostaje zmarnowany. Tym sposobem nie dostajemy ani szaleńczej groteski na współczesność, ani pełnokrwistego horroru.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat