Nomen Omen #01: Całkowite zaćmienie serca - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 marca 2019Nie jest łatwo żyć, gdy jakiś demon wyrywa ci serce, a twoim tropem ciągnie stado istot o ponadnaturalnych umiejętnościach. A jeszcze nie wiesz, że ciąży nad tobą rodzinna tajemnica.
Nie jest łatwo żyć, gdy jakiś demon wyrywa ci serce, a twoim tropem ciągnie stado istot o ponadnaturalnych umiejętnościach. A jeszcze nie wiesz, że ciąży nad tobą rodzinna tajemnica.
Kiedy masz 21 lat w Nowym Jorku i pewne zacięcie artystyczne, wydaje się, że wystarczy dużo samozaparcia, by życie zaczęło na ciebie patrzeć przychylnym wzrokiem. Chyba że jesteś Rebeccą w serii komiksowej Nomen Omen i świętowanie urodzin zamienia się w koszmar z każdą kolejną godziną. Jest pewna prawda w stwierdzeniu, że dziewczyny powinny chodzić do łazienki parami, bo Hermiona poszła sama i skończyło się cokolwiek nieprzyjemnie. Rebecca w łazience traci serce. Dosłownie. Demoniczna postać sięga w głąb jej klatki piersiowej i wyrywa tętniący życiem organ.
Ale Rebecca wciąż żyje. Bez serca, za to z nagle dziwnie wyczulonym wzrokiem. Widząc rzeczy niepokojące, a co gorsza – widoczne wyłącznie dla niej. Ale bez serca długo nie pożyje, chociaż i tak wykazała się niesamowitą siłą woli, skoro nie umarła. Przypadkiem zdobywa sojusznika w postaci tajemniczego, ale na pewno niezwyczajnego Fera. Z jego pomocą poznaje świat niezwykłych istot i wędruje od wskazówki do wskazówki, by znaleźć utracony narząd. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, jej prywatna misja nie jest w smak niektórym siłom, dlatego konflikt nieustająco dąży do eskalacji. Rebecca zaczyna rozumieć, że być może ma w sobie coś więcej niż tylko talent plastyczny, chociaż nie rozumie, skąd mogłaby mieć jakąkolwiek moc pozwalającej jej żyć i walczyć o swoje. Czytelnik dostaje wskazówkę w prologu, dla bohaterki jest to jednak proces poznawania prawdy, nieuregulowany, chaotyczny. Jej rodzina nosi w sobie jakąś tajemnicę, jakby sam fakt, że ma dwie matki i żadnego ojca nie wystarczył do wyróżnienia się wśród rówieśników. Nie da się jednak ukryć, że wiele wątków jest w tym tomie zasygnalizowanych i ich rozwinięcie nastąpi później, jak w praktycznie każdym pierwszym tomie. Na szczęście nawet sceny ekspozycji są przygotowane tak, by dobrze wpisywały się w fabułę.
Na szczególną uwagę zasługuje w tym komiksie rysunek. Główna bohaterka cierpi na achromatopsję – nie widzi kolorów. Dlatego większość kadrów jest czarno-biała, oprócz snów i pojedynczych akcentów koniecznych do zaakcentowania. Kiedy te kolory już się pojawiają, są głębokie, soczyste i nadają głębsze znaczenie scenom. Sceny akcji są dynamiczne, sceny dialogów urozmaicane wizualnie, wszystko wyraziste i estetyczne, nawet gdy mówimy o krwistym, bijącym sercu.
Pierwszy tom Nomen Omen to udane rozpoczęcie serii, w której urban fantasy zdaje się mieszać z mniej popularnymi mitologiami. Zarówno fabularnie, jak i wizualnie, komiks dostarcza satysfakcjonujących wrażeń i zostawia uczucie niedosytu. Z pewnością warto przyjrzeć się tak przyjemnie rozpoczętej serii.
Źródło: fot. Non Stop Comics
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat