foto. materiały prasowe
Franczyza Obcego miała swoje wzloty i upadki. Powstały projekty, do których widzowie chętnie wracają – jak wczesne produkcje Ridleya Scotta czy Jamesa Camerona, i takie, które mocno podzieliły fanów – choćby Prometeusz. Ostatni tytuł, czyli Obcy: Romulus Fede’a Alvareza, przywrócił wiarę w to, że w tym uniwersum wciąż można opowiadać ciekawe historie – takie, które nie odcinają się zbytnio od oryginału, ale też nie są jedynie odgrzewaniem starych pomysłów. Tę drogę kontynuuje showrunner Noah Hawley, który dla FX (w Polsce pokazywany na Disney+) przygotował pierwszy serial z Obcymi. Postanowił zabrać te kreatury na Ziemię, gdzie pojawiły się wcześniej za sprawą średnio udanych części AvP (na potrzeby tej recenzji przyjmijmy, że te produkcje się nie wydarzyły).
Obcy: Ziemia rozpoczyna się dość klasycznie, czyli od pokazania nam statku kosmicznego USCSS Maginot, który wraca na Ziemię. Załoga wybudza się z hibernacji i jest kompletnie nieświadoma zawartości cargo, którą przewozi na pokładzie. Nagle ich maszyna uderza w budynek i się rozbija. Na miejsce zdarzenia zostaje wyznaczona jednostka, która ma sprawdzić, co się stało i pomóc ocalałym. Noah Hawley szybko odkrywa przed nami karty, a przynajmniej kilka z nich. Za sprowadzeniem Xenomorpha odpowiadają przedstawiciele firmy Wayland-Yutani. Co ciekawe, to nie jest jedyny śmiercionośny gatunek, jaki znalazł się na pokładzie rozbitej maszyny. Jak nietrudno się domyślić, szybko wymykają się one spod kontroli.
Hawley postanowił też pójść w podobną stronę co Alvarez w swoim filmie. Na głównych bohaterów wybrał dzieci, których świadomość przeniesiono do syntetycznych ciał osób dorosłych. W tej franczyzie pojawiały się już najmłodsi, ale nie na pierwszym planie. Muszę przyznać, że to intrygujące rozwiązanie – otwiera wiele ciekawych wątków i zmusza do rozważań. Podoba mi się też to, w jaki sposób twórcy, choć na chwilę, nawiązują do Piotrusia Pana. Dzięki nowej technologii pojawia się bowiem możliwość pozostania dzieckiem już na zawsze. Główne skrzypce w tym wątku (a jest ich w tej opowieści kilka) gra Wendy (świetna Sydney Chandler, którą wcześniej mogliśmy oglądać w serialu Sugar). Aktorka doskonale sprawdza się jako „duże dziecko” i we wspaniały sposób rozwija tę historię.
Noah Hawley z ogromnym szacunkiem podchodzi do wszystkich poprzednich części. Czerpie z nich garściami, odwołuje się do pewnych wydarzeń i puszcza do widza oczko za pomocą easter eggów. Już w pierwszym odcinku pokazuje nam w pełni rozwiniętego Xenomorpha. Jednocześnie obiera w tej historii własny kierunek, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Eksperymentuje! Decyduje się na ciekawe i ryzykowne rozwiązania, o których nie będę się rozpisywać, bo jest to recenzja w dużej mierze bezspoilerowa, napisana po obejrzeniu sześciu odcinków. Mogę powiedzieć jedynie, że showrunner postanowił zburzyć kilka świętości i zbudować je na nowo. Jestem przekonany, że nie każdy będzie zadowolony. Ja jednak lubię, gdy twórcy ryzykują i starają się wpuścić trochę świeżego powietrza do zatęchłych franczyz – pod warunkiem że zapoznają się z ich mitologią i ją zrozumieją. Hawley odrobił lekcję niemal perfekcyjnie.
Obcy: Ziemia wizualnie prezentuje się naprawdę dobrze. Widać, że studio przeznaczyło na ten tytuł niemały budżet. Całość ogląda się jak drogi film, a nie produkcję streamingową. Już pierwsze sceny pokazujące statek czy moment kraksy wysyła do widza klarowny sygnał, że nie godzono się na półśrodki. Zarówno wizualnie, jak i muzycznie jest to tytuł najwyższej próby.
Po seansie nowej produkcji FX jestem spokojny o dalsze losy Xenomorphów na małym i dużym ekranie. Mamy bowiem nowych twórców, którzy wychowywali się na produkcjach Scotta i Camerona, więc gdy dostali możliwość realizowania własnych historii w tym świecie, zrobili to z niezwykłym szacunkiem dla swoich filmowych idoli. Obcy: Ziemia jest laurką dla twórcy Obcego, ale także pięknym prezentem dla wszystkich fanów, którzy mogą zanurzyć się w nową, wciągającą opowieść.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na: