Opowieść podręcznej: sezon 4, odcinek 8 - recenzja
Najnowszy odcinek Opowieści podręcznej wyreżyserowała Elisabeth Moss, czyli aktorka wcielająca się w główną bohaterkę serialu. Czy artystce udaje się zaszczepić produkcji pierwiastek wyjątkowości?
Najnowszy odcinek Opowieści podręcznej wyreżyserowała Elisabeth Moss, czyli aktorka wcielająca się w główną bohaterkę serialu. Czy artystce udaje się zaszczepić produkcji pierwiastek wyjątkowości?
Ósmy epizod czwartego sezonu Opowieści podręcznej koncentruje się na gniewie, zadośćuczynieniu i bólu, którego nie jest w stanie uśmierzyć nic, poza wściekłością. Cierpienie June przeradza się w młot na Gilead, którym bohaterka wymachuje zamaszyście na wszystkie strony. Sęk w tym, że dzierżona przez nią broń jest obusieczna i każdy, kto zbliży się w jej zasięg, może zostać poharatany. To samo tyczy się samej protagonistki. Emocje nią targające okazują się bardzo autodestruktywne.
Elisabeth Moss daje dużo czasu ekranowego portretowanej przez siebie postaci. Aktorka ma okazję pokazać całą paletę swojego talentu i wychodzi z tego obronną ręką. Na pochwałę zasługują jej obszerne monologi. Pierwszy, podczas zeznań w sądzie, drugi w trakcie meetingu ze skrzywdzonymi kobietami. Obecnie serial koncentruje się na przemianie June. Niegdyś ofiara, teraz zaciekła wojowniczka. Czy przekroczy granicę i stanie się oprawczynią? Ciekawy dylemat, zdecydowanie warty głębszej wiwisekcji. Cierpienie wcale nas nie uszlachetnia. Pozostawia rany przypominające o krzywdzicielach. Ulgę jest w stanie przynieść tylko zemsta, a stąd już krótka droga do przemiany w swoich dręczycieli.
Dość ponury kierunek fabularny, ale nie można odmówić mu zasadności. Skrzywdzona June rani zarówno kochającego Luke’a, jak i empatyczną Morię. Zaraża swoim gniewem inne kobiety, które z jednej strony zaznają wytchnienia, z drugiej, wciąż pałają nienawiścią. To mniej oczywista droga, od tej proponowanej przez kulturę współczucia i wybaczenia. Jest w tym jednak pewna logika. Skrzywdzone kobiety mają prawo do adekwatnej reakcji na swoje cierpienie i taką ścieżką podąża właśnie June. Czy bohaterka wyjdzie jednak z obecnej sytuacji uleczona psychologicznie i emocjonalnie? Opowieść podręcznej zadaje interesujące pytanie i porusza ważne tematy. Już nie koncentruje się tylko na torturach i udręczaniu kobiet. Pokazuje reperkusje działań gnębicieli i zastanawia się, jaka jest najlepsza metoda radzenia sobie z bólem. Jak na razie nie ma odpowiedzi, ale można przypuszczać, że przed June jeszcze długa droga do zaznania spokoju.
Mroczny klimat odcinka intensyfikowany jest przez ukazanie działań drugiej strony. Jedną z najbardziej posępnych frakcji Gileadu stanowią ciotki. Kobiety opiekujące się podręcznymi wreszcie dostają więcej czasu ekranowego i bardzo dobrze, bo do tej pory serial traktował po macoszemu to ugrupowanie. Co prawda nadal nie jest dane nam poznać szczegółów i niuansów warunkujących funkcjonowanie ciotek, ale przynajmniej możemy podejrzeć interakcje Lydii z pozostałymi opiekunkami. Towarzysząca nam od pierwszych odcinków matrona, w niektórych momentach sprawiała wrażenie nieco przerysowanej. Teraz twórcy jasno dają nam do zrozumienia, że mamy tu do czynienia z psychopatyczną postawą. Inne ciotki, mimo że wykonują karygodną pracę, nie epatują brutalnością i bestialstwem. Niektóre z nich mają nawet wyrzuty sumienia, o czym świadczy wątek kobiety nieumiejącej poradzić sobie z krzywdą zadaną Emily. Przydałoby się nieco poeksplorować podłoże psychologiczne tej kasty. Co kieruje osobami, które przymuszają młode dziewczyny do współżycia z oprawcami? Jak to możliwe, że maniakalna Lydia ma tak mocną pozycję w Gileadzie?
Na razie wątek ten traktowany jest dość powierzchownie, ale istnieją przesłanki, że jeszcze do niego wrócimy. Gniew June skierowany jest obecnie głównie w stronę Waterfordów, którzy zawiązują sojusz na czas walki z przeciwniczką. Na ich przykładzie twórcy pokazują, że idea Gileadu nie umarła i wciąż ma zwolenników na całym świecie. Można jednak odczuć, że nie ma pomysłu na postacie Sereny i Freda. Antagoniści nieco wyblakli w nowym sezonie i jak na razie smętnie pałętają się na drugim planie. Twórcy bardzo chcą, abyśmy odebrali ich knowania jako machiawelistyczne intrygi godne Lannisterów z Gry o tron, ale finalnie ich działania są dość łopatologiczne i mało finezyjne. Waterfordom zdecydowanie przydałby się charakterologiczny i fabularny boost.
Opowieść podręcznej serwuje nam dość ciekawy odcinek pełen interesujących kierunków. Przemiana June jest wiarygodna, a jej gniewne szarże robią właściwe wrażenie. Elisabeth Moss dobrze sobie radzi na fotelu reżysera – pod względem realizacyjnym odcinkowi nie można absolutnie nic zarzucić. Czy da się postawić tezę, że Opowieść podręcznej złapała drugi oddech? Jeśli ostatnie dwie odsłony nie obniżą lotów, będziemy mogli mówić o satysfakcjonującej konkluzji fatalnie rozpoczętego sezonu.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat