Orville: sezon 3, odcinek 10 (finał sezonu) - recenzja
Orville po doskonałym 3. sezonie prezentuje spokojny i kameralny finał. Taki, który wyraźnie sugeruje niepewność twórcy co do tego, czy 4. sezon powstanie.
Orville po doskonałym 3. sezonie prezentuje spokojny i kameralny finał. Taki, który wyraźnie sugeruje niepewność twórcy co do tego, czy 4. sezon powstanie.
Spokojny pod kątem emocjonalnym i fabularnym finał Orville był dobrą decyzją. Po tym, co wydarzyło się w poprzednim odcinku – epicka bitwa kosmiczna, dużo emocji i śmierć ważnej postaci – przydała się chwila oddechu, byśmy mogli skupić się na zwyczajnie ludzkich sprawach. Kwestia relacji Isaaca z doktor Finn jest takim powrotem do człowieczeństwa po brutalnej wojnie. Doprowadzenie do pokoju Kaylonów z Unią pozwoliło, by ta dziwaczna miłość mogła dojść do kulminacyjnego punktu. Chociaż wiemy, że Isaac nie ma uczuć, jego argumentacja w związku z tym, dlaczego ten ślub w ogóle ma miejsce, jest taką pokraczną wersją miłości – mającą wiele sensu, ale też pokazującą, że ten specyficzny motyw niesie ze sobą coś więcej. Nie jest to może najlepszy wątek w Orville, ale to, jak został poprowadzony w finale, dało nadzwyczajny efekt. Zwłaszcza że MacFarlane pozwolił sobie na troszkę stylowego humoru w kwestii drużby – Bortusa i Gordona. Warto też podkreślić jego muzyczny gust!
Humor w całym odcinku jest dość subtelny, co odróżnia go od pierwszego sezonu. Seth MacFarlane dojrzał jako scenarzysta, showrunner i aktor. Pod wieloma względami finał obrazuje wiele wniosków, jakie twórca wyciągnął ze wszystkich wpadek pierwszej serii. Nawet kwestia początkowych godów Bortusa z Klydenem, mająca wyraźny cel humorystyczny, udała się zaskakująco dobrze (każdy, kto zna twórczość scenarzysty, dostrzeże jego specyficzny styl). To też sugerowane było w pytaniach Isaaca i wielu innych kwestiach ślubnych (weselni goście Isaaca!), które pozwoliły dobrze przedstawić bohaterów po traumach i pozwolić na oddech – także i widzom. Być może jedyną niedoskonałością epizodu jest słabe nawiązanie do wydarzeń z 9. odcinka: zabrakło mocniejszego emocjonalnego akcentu, który udowodniłby, że połączenie małżeńskie Kaylona z ludzką kobietą ma duże znaczenie. Daje wyraz temu, że w tamtej bitwie ludzie nie oddali życia na marne.
Widać, że Seth MacFarlane nie wiedział, czy 4. sezon Orville'a powstanie. Ukształtował ten epizod tak, żeby w razie czego mógł pełnić rolę finału serialu. Nadał mu nawet tytuł Nieznana przyszłość. I dzięki temu odcinek sprawdza się naprawdę dobrze, bo skupia się na tym, co najważniejsze: bohaterach, emocjach i ludzkim obliczu serialu. A gościnny powrót Alary to dopełnienie tego podejścia, dające oczekiwaną satysfakcję. Jest to dobre, godne i pozostawiające z pozytywnymi emocjami zakończenie.
3. sezon Orville'a był kapitalny. Poza dość przeciętnym pierwszym odcinkiem z każdym kolejnym było tylko lepiej. Po finale mogę powiedzieć jedno: Orville to najlepszy serial science fiction, który jest obecnie tworzony. Zasługuje na kolejny sezon.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat