Ostatni brzeg - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 9 marca 2021„I tak się właśnie kończy świat, nie hukiem, a skomleniem” napisał Thomas Eliot w Wydrążonych ludziach. Cytatem z tego poematu bardzo adekwatnie rozpoczyna się Ostatni brzeg Nevila Shute’a. Nie ma w nim huku, co najwyżej wspomnienia o gwałtownej wojnie, za to pozostało… może nie skomlenie, ale żal, melancholia i smutek.
„I tak się właśnie kończy świat, nie hukiem, a skomleniem” napisał Thomas Eliot w Wydrążonych ludziach. Cytatem z tego poematu bardzo adekwatnie rozpoczyna się Ostatni brzeg Nevila Shute’a. Nie ma w nim huku, co najwyżej wspomnienia o gwałtownej wojnie, za to pozostało… może nie skomlenie, ale żal, melancholia i smutek.
Ostatni brzeg jest jedną z najciekawszych opowieści o Apokalipsie – prawdopodobnie najspokojniejszą, najbardziej ludzką i dzięki temu mocno zapadającą w pamięć. Przez większość czasu nie dzieje się nic przerażającego. Teoretycznie. Większość ludzkości została zmieciona z powierzchni Ziemi przez wojnę nuklearną i powstały w jej wyniku pył radioaktywny, ale część półkuli południowej, w tym Australia i Nowa Zelandia pozostały nietknięte. Chwilowo. Bowiem pył radioaktywny nieubłagania ogarnia kolejne tereny, pozostawiając po sobie śmierć istot żywych. Australijczycy mogą jedynie czekać na swoją kolej, szykując się na najgorsze, a jednocześnie za wszelką cenę starając się zachować spokój i jak najlepiej wykorzystać czas, który im został.
Na wydarzenia ostatniego niecałego półrocza patrzymy przez pryzmat oficera marynarki wojennej, Petera Holmesa i jego żony Mary, która niedawno urodziła córeczkę, a także młodej dziewczyny, Moiry, która już niczego nie zdąży osiągnąć, więc zapija smutki i tęskni za miłością, jej kuzyna Johna Osborne’a – fizyka i specjalisty od pomiarów promieniowania, marzącego o wyścigach samochodowych oraz gościa w obcym sobie kraju – Dwighta Towersa, kapitana amerykańskiej łodzi podwodnej USS Scorpion, który wraz z załogą schronił się w porcie Melbourne.
Życie toczy się niespiesznie, mimo braków paliwa i niektórych dostaw ludzie planują przyszłość, chociaż wiedzą, że jej nie mają, a ostatnia misja Scorpiona – odkrycie, kto nadaje niezborne wiadomości telegraficzne z wymarłego Seattle, okazuje się złośliwą drwiną losu. Nie ma prawdziwej nadziei, ale do końca przetrwają silne więzi międzyludzkie - miłość, przyjaźń, tęsknota, marzenia.
Czytając Ostatni brzeg nie sposób nie zastanawiać się, co byśmy uczynili na miejscu bohaterów książki. W jaki sposób zagospodarowalibyśmy ostatnie pół roku życia, swojego i najbliższych? W rozpaczy i beznadziei, czy wprost przeciwnie – próbując żyć jak najnormalniej?
Na podstawie książki Nevila Shute’a (autora wielu książek obyczajowych, choćby Miasteczka jak Alice Springs) w 1959 roku nakręcono film, czarno-biały klasyk, ze świetną rolą Gregory’ego Pecka grającego kapitana Towersa (Ava Gardner w roli Moiry i Fred Astaire w roli Osborne’a byli dobrzy, ale w moim odczuciu ciut za wiekowi w stosunku do swoich literackich pierwowzorów), który – o dziwo, wyświetlano po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Był idealnym ostrzeżeniem przed ewentualnym wykorzystaniem broni atomowej i straszliwymi tego skutkami.
Wydawnictwu Rebis należy się specjalne uznanie za wznowienia klasyki science fiction, w tym Ostatniego brzegu Nevila Shute’a, w serii Wehikuł czasu. Twarda oprawa, staranne opracowanie graficzne, ciekawe, nieco oldskulowe okładki – warto po nie sięgnąć. Po Ostatni brzeg – na pewno.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat