Ostatni okręt: sezon 3, odcinek 12 – recenzja
W najnowszym odcinku Ostatniego okrętu przenieśliśmy się z morza na ląd i serial wcale na tym nie stracił. Nie zabrakło dobrej akcji, a nawet zaskoczeń, które przyniosły nieco inne emocje niż zwykle. Końcówka trzeciego sezonu naprawdę może się podobać.
W najnowszym odcinku Ostatniego okrętu przenieśliśmy się z morza na ląd i serial wcale na tym nie stracił. Nie zabrakło dobrej akcji, a nawet zaskoczeń, które przyniosły nieco inne emocje niż zwykle. Końcówka trzeciego sezonu naprawdę może się podobać.
The Last Ship wciąż utrzymuje dobrą formę, więc i tym razem w recenzji popłyną pozytywne słowa oceniające najnowszy odcinek. Zaczęło się dość spokojnie, bo od nocnej podróży samochodem naszej czwórki bohaterów działającej na lądzie. Jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać z bliska sytuacji, jaka panuje w wydzielonych murami regionach USA po opanowaniu kryzysu z wirusem, więc obraz takiej namiastki postapokaliptycznej prowincji był ciekawą odmianą w tym serialu, szczególnie że dotyczył braku żywności, czyli bardzo przyziemnego problemu, przynajmniej w porównaniu do morderczej choroby. Spotkany przez Karę, Texa, Olivera i Kathleen głodujący starszy mężczyzna może nie dostarczył takiego ładunku emocjonalnego, jaki powinien w jego dramatycznym położeniu, ale gest córki Texa, która dała mu ostatnią puszkę z jedzeniem, chwytał za serce.
Dwunasty odcinek rozpoczął się spokojnie, ale Ostatni okręt nie należy do kategorii seriali, które potrafią długo utrzymywać wolniejsze tempo akcji. Chyba nikt poza Karą i liderami regionalnymi nie nabrał się na zniszczenie Nathana Jamesa przez rakiety. Scena rozpaczy Kary sama w sobie była słaba, zagrana bez polotu i jakby na siłę; można ją było też lepiej zmontować, ale przynajmniej rozdzierający krzyk kobiety przyprawił o gęsią skórkę. Mam wątpliwości, czy okręt da się tak ustawić, aby płynął sam na zasadzie autopilota, ale skoro twórcy konsultują się z marynarką wojenną w sprawie realności niektórych manewrów, to przyjmę to wytłumaczenie jako prawdopodobne, choć trochę naciągane na potrzeby fabuły.
Taka mała zmyłka zaserwowana przez scenarzystów nikogo nie mogła zaskoczyć, ale kolejną już można określić mianem ekscytującego zwrotu akcji. Kiedy ekipa kapitana Chandlera zorientowała się, że w pociągu, który chcieli zatrzymać ładunkiem wybuchowym umieszczonym na torach, transportowani są ludzie, a nie tylko samo jedzenie, to zaczęła się wyjątkowo emocjonująca pogoń za składem. Człowiek niby wie, że nikomu z naszych bohaterów nic się nie stanie, żaden nie spadnie z wagonu, złoczyńcy ich nie postrzelą i oczywiście lokomotywa zostanie zatrzymana w ostatniej chwili, centymetry przed bombą, ale i tak były te nerwy, że może się jednak nie uda. I wcale nie przeszkadzał chaotyczny montaż całej tej brawurowej sceny, bo jednak trzeba wziąć poprawkę na to, że oglądamy serial, a nie wysokobudżetowy film, więc wyglądała ona całkiem dobrze. Najważniejsze, że oglądanie pościgu za pociągiem sprawiło sporo frajdy.
Bardzo dobrze, że scenarzyści nie poszli na łatwiznę z wątkiem głodujących ludzi, których załoga uratowała z pociągu. Mogło się skończyć na zwykłej radości ocalonych, a tutaj całe zdarzenie poszło w zupełnie odwrotnym kierunku. Ich reakcja zawodu, że nie będą niewolniczo pracować, aby otrzymać w zamian porcję jedzenia, była szokująca. Nie wspominając już, co przypominał taki masowy przewóz ludzi w wagonach. Dobrze przemyślano ten wątek - nie został on spłycony, potrafił poruszyć, a widz podobnie jak Chandler mógł poczuć bezradność w tej sytuacji. Niestety po chwili cały efekt nieco zburzyło trochę za proste przejęcie władzy nad regionem, którym zarządzał Castillo, przez dzielną i wytrwałą armię z prezydentem Oliverem na czele. Szkoda tylko, że grający generała Bradleya Alex Carter był za sztywny w swojej roli, bo można było dodać tutaj więcej dramatyzmu.
Jak dotąd odbijanie kraju przez załogę Nathana Jamesa idzie bardzo sprawnie, żeby nie powiedzieć jak po maśle. Gdybym nie wiedziała, że Ostatni okręt ma zagwarantowany czwarty i piąty sezon, spodziewałabym się w finałowym odcinku „fajerwerków” i pozytywnego zakończenia historii, ale w tym wypadku nie wszystko musi pójść tak łatwo jak dotychczas. Allison Shaw już duma nad planem awaryjnym, który pokrzyżuje zamiary prezydenta Olivera i kapitana Chandlera. Czuję, że to jeszcze nie koniec emocji!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat