Outcast: Opętanie: sezon 2, odcinek 8 – recenzja
Outcast: Opętanie pokusił się o bardzo dobry odcinek prowadzony w dynamicznym tempie, gdzie nie zabrakło emocjonujących i zaskakujących wydarzeń. A cały epizod uświetnił powrót nietuzinkowej postaci, której dawno nie oglądaliśmy w serialu.
Outcast: Opętanie pokusił się o bardzo dobry odcinek prowadzony w dynamicznym tempie, gdzie nie zabrakło emocjonujących i zaskakujących wydarzeń. A cały epizod uświetnił powrót nietuzinkowej postaci, której dawno nie oglądaliśmy w serialu.
W nowy odcinku Outcast działo się wiele, a kilka tajemnic zostało wyjaśnionych. Ale nawet przy tym natłoku informacji i zdarzeń twórcy nie zapominali o nadaniu epizodowi odpowiedniego klimatu, aby trzymać widzów w napięciu. Jednak najwięcej dobrego zrobił dla odcinka Lee Tergesen, wcielający się w postać Blake’a Morrowa, którego ostatnio widzieliśmy na początku pierwszego sezonu. Aktor gra naprawdę rewelacyjnie, dzięki czemu jego postać jest wyrazista, trochę szalona i przede wszystkim wzbudza grozę, jak na opętanego człowieka przystało. Wydaje się być nieobliczalny i niezwykle niebezpieczny, dlatego jego przebywanie w pobliżu Holly napawało o ciarki na plecach, ponieważ nieznane są jego zamiary. Co ciekawe uratował też Megan przed przeprowadzeniem bez jej zgody aborcji, ale może to być złudne wrażenie, ponieważ teraz może ją wykorzystać, jako przynętę na Kyle’a. Pojawienie się Blake’a rozkręciło odcinek. Jednak najbardziej cieszy to, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w Outcast: Opętanie. Do tego jest też dość nietypowym demonem, którego nie dotyczy umieranie, więc jeszcze bardziej ciekawi co wyniknie z jego niespodziewanej obecności w serialu.
Nowe światło padło też na Latarnię, która nie okazała się tak dobra, jak z początku się wydawało. Sporo emocji dostarczyła próba usunięcia dziecka Megan, gdzie nie zabrakło upiornego klimatu. Poza tym nieoczekiwanie chcą chronić Sidneya, widząc w nim jednego ze swoich. Dla widzów ten sposób myślenia jest trochę dziwny, ale na pewno jest cenny dla całej historii, ponieważ pokazuje inny punkt widzenia na opętanych ludzi, podobnie jak to było w przypadku Ogdena, który zaakceptował opętanie żony. Nic tutaj nie jest czarno-białe. Każda postać postępuje zgodnie ze swoim sumieniem. Nawet Giles postanowił nie patyczkować się z nachodzącymi go demonami i w konsekwencji zabił Nunez, co bardzo zaskoczyło. Ten bohater zmienia zdanie jak rękawiczki, ale aby więcej i konkretniej działo się w serialu, lepiej żeby były komendant śmiało brał sprawy w swoje ręce niż żeby się poddał, jak to było w ostatnich odcinkach.
Z kolei wątek Kyle’a nabrał kolorów, ponieważ odkrył szokujące informacje o ojcu. Tak naprawdę powinniśmy je poznać już kilka epizodów temu, ale twórcy woleli przeciągać ten moment, aż do teraz. Tym razem już bez owijania w bawełnę prawda ujrzała światło dzienne. Za jednym zamachem okazało się, że za śmiercią ludzi ze światłem stoi sam Simon Barnes, a także poznaliśmy sposób, w jaki Helen ulepszała latarnie. Tak dużo ważnych wiadomości wyjawionych w Outcast: Opętanie jest czymś niespotykanym, ale to już ostatni dzwonek, aby wyjaśniać tajemnice, ponieważ zbliżamy się do końca sezonu. Możemy się tylko domyślać, że osoba, która porwała matkę Kyle’a ze szpitala może się okazać ojcem głównego bohatera, co tylko dodałoby jeszcze większej ilości emocji.
W drugim sezonie wielebny Anderson nie odgrywa zbyt istotnej roli, raczej tylko uzupełnia całą historię. Ale w nowym odcinku dostał swoje pięć minut, gdzie mógł zemścić się na Sidneyu za upokorzenia, które go przez niego spotkały. Jednak ciekawsza była ich rozmowa, która zeszła w rejony religii, a także stała się próbą wiary dla wielebnego. Podejmowanie takich delikatnych kwestii naraża serial na krytykę i kontrowersje, ale tutaj twórcy woleli pozostawić interpretację widzom, co jest dobrą decyzją z ich strony.
Końcówka epizodu również mogła się podobać, kiedy niespodziewanie zobaczyliśmy tajemniczego mężczyznę spoglądającego na matkę Kyle’a, a także szokującą śmierć członków Rady. Każdy w tej historii ma swoje interesy począwszy od Barnes’a, który chce zjednoczyć nieopętanych ludzi w walce przeciwko demonom, aż po Dakotę, Gilesa, Sidneya, Parka i Blake’a. Fabuła się tak skomplikowała, że trudno przewidzieć, co czeka nas w ostatnich odcinkach sezonu, a to zachęca do oglądania serialu.
W przypadku Outcast: Opętanie rzadko mamy okazję mówić, żeby odcinek wciągał od początku do końca i do tego trzymał w napięciu, ale Mercy właśnie wpisuje się w taki opis. Akcja rozwijała się szybko i nawet jeśli pojawiały się momenty przestoju to trwały tylko chwilę. Co ciekawe brak Amber i Allison podziałał na serial odświeżająco, dając większe pole manewru twórcom i swobodę działania dla Kyle’a. Na takie odcinki Outcast: Opętanie czekaliśmy i oby taki poziom utrzymano do samego końca sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat