Outlander: sezon 4, odcinek 3 i 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2014Czworo zakochanych, w których płynie angielsko-szkocka krew. Łączy ich bezkresne połacie Ameryki, dzieli kilkaset lat. Outlander w nowym sezonie dalej snuje piękną opowieść o miłości, która mimo powielania schematów wciąż jest niezwykle atrakcyjna.
Czworo zakochanych, w których płynie angielsko-szkocka krew. Łączy ich bezkresne połacie Ameryki, dzieli kilkaset lat. Outlander w nowym sezonie dalej snuje piękną opowieść o miłości, która mimo powielania schematów wciąż jest niezwykle atrakcyjna.
Akcja ostatnich odcinków Outlander toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Podobnie jak w poprzednich epizodach czwartej serii śledzimy losy Jamiego i Claire. Nowością jest powrót do teraźniejszości, gdzie spotykamy ich córkę Briannę i Rogera – parę zauroczonej w sobie ludzi, którzy nie mogą odnaleźć ukojenia w miłości. Opowieść skupia się na uczuciu młodych zakochanych oraz pierwszych krokach Fraserów jako amerykańskich osadników. Wynikiem tego, najnowsze odcinki pełne są ekspozycyjnych momentów, pozwalających poznać nam rzeczywistość, w którą wchodzą Jamie i Claire. W omawianej odsłonie dostajemy również wiele romantycznych standardów z cyklu „on ją kocha, ona go też, ale nie mogą być razem ponieważ…”. Dzięki oprawie audiowizualnej i świetnej reżyserii, nie są to jednak odgrzewane kotlety, a urokliwa opowieść, czerpiąca garściami z filmowych i literackich standardów.
Niezwykle dobrze wypadają zarówno piękne plenery osiemnastowiecznej Północnej Karoliny, jak i amerykańska prowincja z XX wieku, gdzie Brianna i Roger przeżywają miłosne uniesienia. Warstwa techniczna nieustannie zachwyca – od urokliwej czołówki (którą grzechem byłoby przewijać nawet po kilkudziesięciu seansach), aż po muzykę i zdjęcia towarzyszące bohaterom w ich przygodach. Twórcy umyślnie poświęcają cenne minuty ekranowe długim ekspozycyjnym chwilom, podczas którym słuchamy pięknej folkowej pieśni w wykonaniu Rogera, czy wraz z Jamiem i Claire delektujemy się cudnym widokiem w miejscu, gdzie za chwilę powstanie Fraser's Ridge.
Cały 3.odcinek toczy się w takim nieśpiesznym tempie. Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniej odsłony twórcy postanawiają najgorętszym momentem epizodu uczynić namiętne spotkanie Rogera i Brianny, które kończy się kilkoma niepotrzebnymi słowami. Zaginięcie Claire w gęstwinie leśnej podczas burzy nie jest tak mocnym akcentem, na jaki się zapowiadało, choć spotkanie z duchem może wywołać ciarki na plecach. Jednym słowem, ciekawiej jest tym razem w XX wieku. Brianna i Roger to bohaterowie, których po prostu nie da się nie lubić. Podczas seansu widz kibicuje ich miłości, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że zanim ta para się zejdzie, trochę wody w strumieniu upłynie. Oglądający więc wpada świadomie w pułapkę znamienną dla opowieści romantycznych. O ile w większości współczesnych filmów/seriali powoduje to mimowolny odruch wymiotny, to w Outlander działa jak należy. Wszystko dzięki wyśmienitemu klimatowi, który udało się twórcom wypracować w przeciągu poprzednich odsłon.
4.odcinek przynosi już dużo ciekawsze wydarzenia u osiemnastowiecznych Fraserów. Wszystko to za sprawą pewnego człowieka niedźwiedzia i plemienia pokojowo nastawionych Czirokezów. Jamie i Claire osiedlają się na dzikiej ziemi, gdzie przychodzi im zmierzyć się z pierwszym dużym zagrożeniem. O ile pomysł na człowieka niedźwiedzia wydaje się nieco kuriozalny, to spotkanie z Indianami wypada zadowalająco. Ponownie – dostajemy tutaj pakiet klisz i standardów fabularnych, ale zostaje to nam tak ładnie podane, że przymykamy oko na ograne schematy. Outlander czytelnie nawiązuje do Dances with Wolves, pokazując Indian jako pokojowo nastawionych ludzi o bogatej kulturze i głębokiej duchowości. Fabuła prezentuje nam jednak tutaj znaczący twist. Fraserowie będą żyć w pełnej symbiozie z autochtonami jedynie do pewnego momentu. Roger odkrywa, że Jamie i Claire zginą w pożarze Fraser’s Ridge. Co będzie miało wpływ na tę tragedię? Czy Indianie będą mieli coś z tym wspólnego? Twórcy takim rozwiązaniem umiejętnie zaostrzają apetyty przed dalszą częścią sezonu.
Serial wciąż ogląda się z nieskrywaną przyjemnością. Mimo niezbyt skomplikowanej warstwy fabularnej, jest to doskonała pozycja zarówno dla bardziej wymagających widzów, jak i miłośników tradycyjnych opowieści o miłości. I nie chodzi tutaj o jakiś guilty pleasure, ale o pełnowartościową rozrywkę o bardzo wysokiej jakości artystycznej.
Źródło: zdjęcie główne: Starz
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat