

W Outsiderze Ralph oraz reszta stróżów prawa chronią Boltona, w którego zaczyna zamieniać się El Cuco. Policjanci dowiadują się o próbie porwania młodego chłopca, co oznacza, że stwór znajduje się w tym samym miasteczku co oni. Nasi bohaterowie starają się określić miejsce, w którym może ukrywać się antagonista. Tak dowiadują się o historii zaginięcia dwóch chłopców w jaskini wiele lat wcześniej.
W tym odcinku twórcy postawili bardziej na dialogową sferę niż na pełen napięcia, mroczny thriller i muszę przyznać, że wszystko zagrało bardzo dobrze. Wszystkie sceny, w których bohaterowie wchodzą ze sobą w konwersacje, zostały świetnie rozpisane w scenariuszu. Natomiast cała ekipa aktorska bez wyjątku doskonale przemyciła te emocje, które drzemały w literach zapisanych w skrypcie. Dialogowo ten odcinek był naprawdę mocny, od zwykłych błahych pogadanek, które rozładowywały napięcie (jak scena z rozmową o najlepszych kurczakach w regionie), aż po pełne emocji rozmowy, które nadawały tempo akcji (jak historia o zaginionych chłopcach opowiadana przez brata Boltona). Przez niektórych widzów pewnie ten odcinek będzie traktowany jako zbytnio przegadany, jednak według mnie te wszystkie konwersacje i monologi, w które wchodzili nasi bohaterowie, bardzo sprawnie budowały napięcie i odsłaniały kolejne elementy fabuły.
El Cuco, czyli główny antagonista tej historii, w tym odcinku już bardzo mocno został obdarty z aury tajemnicy, jaka mu towarzyszyła od początku. Można stwierdzić, że stał się w tym epizodzie mocno przyziemnym zagrożeniem. To w pewnym momencie trochę zaczęło mi przeszkadzać w oglądaniu, ponieważ z ciekawego czarnego charakteru El Cuco zmienił się w do bólu zwykłego złoczyńcę, których już widziałem wiele razy w innych produkcjach. Jednak w połowie odcinka scenarzyści zmienili kierunek wątku czarnego charakteru i bardziej skupili się na jego "współpracy" z Jackiem. To dobrze wpłynęło na cały element fabuły, bo świetnie ogląda się toksyczną, wręcz pasożytniczą relację policjanta i złego ducha. A już finałowa scena, w której Jack dokonuje masakry, sprawiła, że czekam na to, jak rozwinie się ten wątek w finałowym epizodzie serialu.
Muszę pochwalić scenarzystów za to, jak w tym odcinku położyli fundamenty pod poszczególne aspekty historii, które zostaną sfinalizowane w ostatnim epizodzie. Bardzo sprawnie poprowadzono poszczególne wątki, aby doprowadzić do ostatecznej konfrontacji stróżów prawa z El Cuco. Nie było tutaj żadnego, narracyjnego chaosu, wszystkie elementy fabuły bardzo dobrze ze sobą współgrały. W tym odcinku postanowiono na spokojniejsze prowadzenie akcji aż do świetnego cliffhangera z atakiem Jacka na swoich kolegów. Dużym plusem jest to, że twórcy postawili na bohaterów jako kolektyw, a nie skupiono się na indywidualnościach. Praktycznie w każdej scenie widzimy Ralpha, Holly i resztą ich ekipy jako drużynę, która współpracuje razem. Ta dynamika zespołu sprawdziła się tutaj świetnie, wszystko w niej przebiegało bardzo płynnie.
Nowy odcinek Outsidera ma spokojniejszy ton, jednak nie oznacza to, że jest nudny, wręcz przeciwnie. To bardzo dobry support, który sprawnie buduje finałowe wątki.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Norbert Zaskórski

