„Parenthood”: sezon 6, odcinek 9 – recenzja
Wielkimi krokami zbliża się niestety koniec serialu, co nie zmienia faktu, że Parenthood jak zwykle nie zawodzi. Bardzo nostalgiczny odcinek budzi emocje i wyciska łzy, zostawiając widzów z druzgocącym cliffhangerem, którego ciąg dalszy poznamy dopiero w styczniu.
Wielkimi krokami zbliża się niestety koniec serialu, co nie zmienia faktu, że Parenthood jak zwykle nie zawodzi. Bardzo nostalgiczny odcinek budzi emocje i wyciska łzy, zostawiając widzów z druzgocącym cliffhangerem, którego ciąg dalszy poznamy dopiero w styczniu.
Dawne wspomnienia i tęsknota za przeszłością to elementy łączące wydarzenia 9. odcinka Parenthood. Do starych czasów chce powrócić Joel, pragnący za wszelką cenę odzyskać Julię. Po wszystkim, co tę parę spotkało, byliśmy chyba już przygotowani na rozwód, jednak nieustępliwość Joela w ratowaniu małżeństwa jest niezwykle wzruszająca. Od początku ich konflikt był lekko naciągany – czy ktoś jeszcze pamięta, o co tak naprawdę były te wszystkie kłótnie? Na szczęście on zrozumiał, że zrezygnował zbyt wcześnie, a ona zdecydowała się mu wybaczyć. Jak pokazuje odcinek, jest dla nich nadzieja i warto trzymać za nich kciuki.
Niespodzianka z przeszłości czeka również na Sarę, która przez przypadek styka się z Markiem. Scena ich rozmowy wzbudza niesamowite emocje. Zmieszanie, w którym oboje nie do końca wiedzą, jak się zachować, radość, smutek i tęsknota, którą próbują ukryć – wszystko to przeżywają naraz, a my razem z nimi. To także świetne aktorstwo w wykonaniu Jasona Rittera i Lauren Graham. Niestety, wszystko wskazuje na to, że to już ostatnie spotkanie bohaterów. Sarah co prawda zapewnia, że jest szczęśliwa, ale chyba nie do końca sama w to wierzy. Hank, jego żona i córka od kilku tygodni grają jedną wielką rodzinę, a Sarah coraz częściej jest piątym kołem u wozu. Pytanie, jak to wszystko się skończy.
[video-browser playlist="632763" suggest=""]
Dużo emocji wywołuje też trwający od początku sezonu wątek Maxa i jego miłosnych podbojów. Chłopak próbuje rozgryźć świat randkowania za pomocą jasnych zasad i zimnej logiki, co oczywiście w uczuciach się nie sprawdza. Twórcy dobrze pokazują, jakie limity narzuca mu zespół Aspergera, a jego próba zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi, oraz wyjaśnienia Kristiny i Adama są niezwykle poruszające. Dzięki wspaniałym rodzicom Max chyba w miarę pojmuje, z czym przyjdzie mu się mierzyć. Przynajmniej na razie.
Ostatni z wątków odcinka to przygotowywana przez Zeeka wycieczka do Francji, na którą chce zabrać Camille z okazji rocznicy ślubu. Towarzyszy mu Drew, ostatnio wykazujący się niezwykłą dojrzałością. I to z nim się w tej historii identyfikujemy. Rozumiemy seniora rodu, martwiąc się jednocześnie o jego zdrowie. Ostatecznie jest romantycznie i wzruszająco, oczywiście aż do ostatniej sceny, po której drżymy nad życiem Zeeka. Jego problemy z sercem powracają. Trudno się pogodzić z tym, że najstarszy z Bravermanów może odejść. Od początku finałowego sezonu Jason Katims zapowiada jednak wielkie wydarzenie jednoczące całą rodzinę. Czy wydarzeniem tym będzie pogrzeb?
Czytaj również: "Brooklyn 9-9" – podwójna randka Jake’a i Amy
"Lean In" kończy kilka wątków w kluczowych momentach, jak zwykle świetnie opowiadając o sprawach najprostszych. Nie odbiega on poziomem od pozostałych epizodów, zresztą Parenthood chyba nie ma słabych momentów. Urzeka jak zawsze swoją prostotą i emocjami, a końcowy cliffhanger tylko podnosi napięcie. Do końca serialu zostały 4 odcinki. Z jednej strony nie mogę się ich doczekać, a z drugiej chcę seans jak najdłużej odłożyć w czasie. Bo z tym serialem nie będzie łatwo się pożegnać.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat