Peacemaker: sezon 2, odcinek 3 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 5 września 2025Po ostatnim spadku formy Peacemaker wraca na lepszy tor, ale nadal jest sporo do poprawy. Co się wydarzyło w 3. odcinku 2. sezonu?

W zeszłym tygodniu seansowi Peacemakera towarzyszyło poczucie zmarnowanego czasu na opowiedzenie o czymś, co widownia już wie. Serial Jamesa Gunna dostarczał rozrywki, śmiechu i lekkości, ale brakowało w nim czegoś więcej. Na całe szczęście 3. epizod nie popełnia tego błędu, a produkcja wchodzi po pas w temat multiwersum. Czy jest lepiej?
Jest na pewno lepiej niż w przypadku 2. odcinka, ale do udanej premiery 2. sezonu, a także całości pierwszego jeszcze daleka droga. Podobało mi się, że w końcu (prawie) w pełni skupiono się na innym wymiarze. Był on zapowiadany przez dwa odcinki i Chris zdecydował się na namieszanie tam. Uwielbiam takie motywy. Zabawy z innymi światami w takim Flashu od CW były świetne, dawały mnóstwo rozrywki i humoru. Nie inaczej jest tutaj. Drugi świat znacznie się różni od tego, który znamy z DCU. Peacemaker jest uwielbiany i ma wielu fanów – podobnie jak jego rodzina, bo brat i ojciec też są superbohaterami. Harcourt też okazuje się kompletnie inna. O wiele bardziej stabilna psychicznie, spokojniejsza, otwarta na innych i wrażliwa. Naprawdę lubię, gdy aktorzy mogą odgrywać złe lub dobre wersje swoich postaci z innego wymiaru. To pokazuje ich talent aktorski – Jennifer Holland swój udowodniła. Jej Harcourt jest kompletnie inna od tej, którą znamy. Wygląda też na to, że zamordowany Peacemaker z tamtego świata był inny i przypominał raczej tego dupka, którego poznaliśmy w Legionie samobójców: The Suicide Squad, zanim okrzesał się w trakcie wydarzeń z solowego serialu.
Powrócił Joel Kinnaman jako Rick Flag Jr. Najpierw na początku odcinka, gdy niejako kanonizowano oryginalny film Davida Ayera. W końcu wspomniał o Enchantress, więc jest ona już kanoniczna w DCU. To, że Harcourt umawiała się z Flagiem, dużo wyjaśnia w kwestii jej wstrzemięźliwości względem Chrisa. W końcu zabił jej kochanka z przeszłości! Zabawne też było zobaczenie go w kompletnie innej wersji w drugim świecie, gdzie nie był wcale żołnierzem macho, ale dziwakiem kryjącym się za filarami i podglądającym zazdrośnie swoją dziewczynę z jej byłym. Joel Kinnaman świetnie powrócił do tej roli i pokazał ją z dwóch różnych stron. Muszę pochwalić Johna Cenę, który faktycznie poprawił się aktorsko i można uwierzyć w jego przytłoczenie, wstyd i żal, gdy spotyka się z Rickiem twarzą w twarz. Aktor doskonale sprzedaje humorystyczne sceny i emocjonalne momenty.

Motyw multiwersum i Peacemakera próbującego nawigować w nieznanym sobie świecie wyszedł ciekawie. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o wydarzeniach na "naszej" Ziemi. Mam wrażenie, że James Gunn nie miał za bardzo pomysłu, co zrobić z tymi postaciami, gdy Chris bawi się w najlepsze w innym wymiarze. Domyślam się, że z czasem te wątki się połączą, ale na razie jest mocny rozstrzał. Z jednej strony ciekawe, zabawne i pełne akcji losy Peacemakera, a z drugiej nicnierobienie Harcourt, Economosa, Adebayo i Vigilante. W pierwszym odcinku rozstawiono ich na planszy, w drugim poszli imprezować, a w trzecim zbierają się dopiero po tej imprezie. Poza humorystycznymi wstawkami ten wątek nie ma nic do zaoferowania. Trzeba jednak pochwalić Tima Meadowsa, bo za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, to rozbawia mnie swoimi tekstami. Wygląda też na to, że Gunn zamierza rozruszać wątki na "naszej" Ziemi. Michael Rooker zapoluje na Orzełka, ARGUS szturmem spróbuje przejąć portal Peacemakera, a Economos połączy siły z Judomasterem, co zapewne doprowadzi do paru zabawnych scen. Gdzieś w tym tłoku ginie jednak Rick Flag senior, który miał być rzekomo antagonistą i ważną postacią w serialu, a na razie widzieliśmy go zaledwie w paru scenach na krzyż. Jeśli ktoś nie oglądał Koszmarnego Komanda, to może nie mieć bladego pojęcia, kim jest ta postać, bo Gunn nie próbuje o nim powiedzieć nic poza tym, że jest ojcem juniora.

Dostaliśmy też trochę akcji, tym razem z Peacemakerem w roli głównej. Mógł się pokazać jako prawdziwy bohater i wypadło to nieźle, ale mniej spektakularnie od zeszłotygodniowej batalii Orzełka w obronie własnego domu. Akcja była szybka, choreografia niezbyt ciekawa, a wszystko poszło aż za łatwo. Przymykam na to oko, ponieważ zakładam, że to celowy zabieg mający pokazać, że to faktycznie najlepszy wymiar, jaki istnieje dla Chrisa. Podobała mi się też akcja z ołówkami. John Wick raczej nie ma dużego konkurenta w osobie Peacemakera, ale widać inspiracje i można było się uśmiechnąć pod nosem. Bardziej od całej naparzanki zainteresował mnie wątek skorumpowanego rządu, który pełni władzę w drugim świecie, i grupy Synów Wolności. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie zwykłych terrorystów, ale może stoi za nimi coś więcej? Raczej spodziewamy się, że coś w innym wymiarze będzie nie tak. Na platformie X parę osób wskazało, że w żadnej scenie nie pojawiła się choćby jedna osoba o innym kolorze skóry niż biały. Być może jest to jakaś poszlaka. Osobiście spodziewam się, że z drugim światem jest coś nie tak, podobnie z bratem i ojcem Peacemakera, a prawda niebawem wyjdzie na jaw.

Ten odcinek Peacemakera był lepszy od ostatniego, ale nadal nie rozwinął skrzydeł jak Orzełek w zeszłym tygodniu. Największą siłą tych postaci jest ich wspólne działanie i interakcje ze sobą. Samo oddzielenie Chrisa od reszty grupy nie jest złe samo w sobie, ale problemem jest to, że pozostali nie mają zbyt wiele do roboty. Może wprowadzenie dodatkowej postaci i powrót Judomastera zmienią to w następnych epizodach, ale na razie jest tu sporo miejsca do poprawy.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1951, kończy 74 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1989, kończy 36 lat

Lekkie TOP 10
