Pętla - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 4 września 2020Pętla, najnowszy film Patryka Vegi, który powstawał w reżimie pandemii, właśnie trafia do kin. Czy historia inspirowana aferą podkarpacką przyciągnie tłumy widzów? Sprawdzamy.
Pętla, najnowszy film Patryka Vegi, który powstawał w reżimie pandemii, właśnie trafia do kin. Czy historia inspirowana aferą podkarpacką przyciągnie tłumy widzów? Sprawdzamy.
Patryk Vega jest mistrzem promocji. Potrafi wokół każdego swojego filmu zrobić hałas w mediach, tym samym podsycając ciekawość widzów. Przy pierwszych głośniejszych projektach jak Polityka, ta taktyka się sprawdzała, ale widać, że z kolejnymi tytułami to zainteresowanie mocno maleje. I nie pomagają deklaracje reżysera, że jest w posiadaniu taśm, na których politycy czy duchowni uprawiają seks w domu publicznym (podobno proponowano mu za nie naprawdę duże pieniądze). Podobnie jak wystąpienia pierwowzorów bohaterów z filmu, publicznie deklarujących, że ta produkcja jest ich polisą na życie, które w każdej chwili może zostać przerwane tragicznym „wypadkiem”. To już na dziennikarzy i fanów chyba nie działa. Dla wszystkich liczy się przede wszystkim produkt końcowy, czyli film.
Pętla opowiada historię Daniela Śnieżka (Antoni Królikowski), początkującego agenta CBŚ, który chcąc piąć się po szczeblach kariery, nawiązuje współpracę z ukraińskimi sutenerami. Aleksiej (Marcin Zacharzewski) i Jewgienij (Maciej Zacharzewski), w zamian za protekcję, dostarczają mu informacji na temat nielegalnych aktywności w Rzeszowie. Niekiedy nawet sami je prowokują, by Daniel dobrze wypadał przed zwierzchnikami. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to Śnieżkowi szybko nudzi się bycie zwykłym agentem i postanawia rządzić miastem z tylnego fotela. W tym celu zakłada ekskluzywny burdel, w którym nagrywa swoich zamożnych klientów, a później ich szantażuje.
Fabuła jest typowa dla filmów Vegi, który lubi łączyć prawdziwe wydarzenia z fikcją, okraszając je wulgaryzmami i przemocą. Tak więc dostajemy na przykład scenę, w której kobiecie podczas seksu wypadają zakrwawione implanty z piersi. Nie jest to, broń Boże, zarzut w stronę reżysera. On po prostu daje to, czego jego widownia oczekuje. Gdy próbował na chwilę się od tego oderwać, tworząc Last Minute czy Ciacho, fani się od niego odwrócili. Nie można mieć więc pretensji, że tworzy podobne do siebie opowieści. Problem z Pętlą polega jednak na tym, że nie wykorzystuje ona swojego potencjału. Scenarzyści wrzucili do tego filmu zbyt dużo wątków i bohaterów, przez co mamy wrażenie, że akcja wręcz galopuje. W wyniku dostajemy zlepek ułożonych chronologicznie scen. Jak w Bad Boyu mieliśmy konsekwentnie prowadzoną historię, tak tu produkt bardziej zbliżony jest do Botoksu, w którym okazało się, że reżyser ma w zanadrzu serial uzupełniający luki fabularne. No i tu chyba będzie tak samo. Zresztą wypuszczanie do telewizji rozszerzonych wersji swoich filmów stało się poniekąd wizytówką Vegi. Niestety, mocno cierpią na tym jego filmy, ponieważ stają się takim kiepsko posklejanym brykiem. Najlepszym przykładem jest sam początek produkcji z luźno powiązanymi ze sobą scenkami z życia początkującego policjanta Daniela, nim wstąpił do służb CBŚ. Sposób opowiadania w tej części bardzo przypomina Botoks, w którym na starcie obserwowaliśmy rodzeństwo sanitariuszy jeżdżących na interwencje.
By nadać Pętli duchowy wymiar, scenarzyści postanowili połączyć aferę podkarpacką z przypowieścią o synu marnotrawnym. Na planie został zatrudniony nawet ksiądz w roli konsultanta duchowego. I może płynąłby z tego połączenia jakiś morał uzasadniający taką mieszkankę, jednak scenarzystom nie udało się tego odpowiednio umotywować na papierze, przez co finał jest bardzo sztuczny i niepasujący do reszty.
Największym pozytywnym zaskoczeniem z całej plejady gwiazd, która pojawiła się w tej produkcji, jest niewątpliwie Piotr Stramowski grający Dawida "Cygana" Kosteckiego. Aktor wykonał tytaniczną pracę, by przygotować się do roli. Perfekcyjnie udaje mu się naśladować nie tylko charakterystyczny sposób mówienia boksera, ale także mimikę i ruchy. Stworzył kreację, dzięki której zapominamy miejscami, że mamy przed sobą aktora. Ciekawą, choć bardzo niedużą rolę otrzymał Rafał Cieszyński. Po raz kolejny udowadnia on, że zasługuje na więcej szans od reżyserów filmowych. Postać agenta Marka zapada w pamięć. Tego nie można powiedzieć o kreacji Antka Królikowskiego, gdyż jest praktycznie identyczna z tą, którą dostarczył nam w Bad Boyu. Te dwie postaci się ze sobą zlewają. Nie jest to oczywiście wina aktora. Widocznie charakter obu bohaterów był tak do siebie zbliżony, że nie dało się tego zagrać inaczej. Niestety, przez to widz ma uczucie, że już taką postać widział. I to dość niedawno.
Pętla może być ciekawym serialem, ale jest bardzo słabym filmem. Widź szybko orientuje się, że nie dostaje pełnego produktu, tylko okrojoną wersję, która swoją długością musi zmieścić się w ramach filmu kinowego.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat