„Pilecki” – recenzja
Data premiery w Polsce: 25 września 2015Witold Pilecki - wielki człowiek, jeden z największych bohaterów II wojny światowej - doczekał się wreszcie filmu. Niestety mizernego.
Witold Pilecki - wielki człowiek, jeden z największych bohaterów II wojny światowej - doczekał się wreszcie filmu. Niestety mizernego.
Niełatwo oceniać film, który traktuje o tak ważnej i wciąż niedocenionej, nieznanej powszechnie postaci. Każda słowo krytyki może być odbierane jako uderzenie w samego Pileckiego, a nie w dzieło mu poświęcone, ale cóż poradzić, kiedy dzieło jest po prostu niedobre? Postać rotmistrza zasługuje na wielkie kino, potężny blockbuster, biografię stworzoną na miarę Hollywood, być może właśnie w samym Hollywood. Taki film powinien być już w kinach dziesięć, dwadzieścia lat temu! To, że do dziś go nie ma, to prostu żenada i skandal. To nie podlega dyskusji. Ale z drugiej strony w ogóle to nie ma związku z tym, że debiutujący właśnie w kinach film "Pilecki" to słaby, mdły i nijaki produkt filmopodobny.
Twórcy mieli z pewnością dobre intencje, ale wiadomo, co jest nimi wybrukowane. To nie jest film, który rozpowszechni wiedzę o Pileckim – pójdą na niego z przekonaniem tylko ci, którzy już o Pileckim sporo wiedzą, i obejrzą go w hołdzie. Cała reszta wynudzi się na nim setnie i z pewnością nie poczują etosu, grozy, patriotyzmu, honoru i wszystkiego, co powinien taki film wzbudzać w widzu.
To fabularyzowany dokument, w którym część dokumentalna jest nadzwyczaj skromna, a cześć fabularna - jeszcze skromniejsza. To kilka gadających głów (widać zabrakło pieniędzy nawet na prawa do kilku fragmentów materiałów dokumentalnych ilustrujących tamte wydarzenia) i kilka scen z potomkami Pileckiego. Część fabularna zaś to scenki na poziomie gimnazjalnego teatrzyku, słabo zagrane, kręcone zarówno bez budżetu, jak i bez pomysłu czy polotu.
[video-browser playlist="750204" suggest=""]
Ja rozumiem zaangażowanie i pasję, rozumiem, że należy uszanować tysiące ludzi (dosłownie), którzy wsparli ten projekt swoimi datkami, ale bez sprawnej realizacji to wszystko jest li tylko słabą, amatorską laurką. Ten film jest nudny, tworzony na kolanach, nie nadaje się nawet do tego, by pokazywać go na świecie jako roboczy materiał mający zachęcić potencjalnych producentów, by zrozumieli zarówno wagę postaci Pileckiego, jak i potencjał, wielki komercyjny potencjał filmu o nim. Bo w końcu kino to szołbiznes, który wcale nie wyklucza się z ideą! Zwłaszcza w takim filmie pięknie można by je połączyć.
Na uroczystej premierze twórcy „Pileckiego” opowiadali, że musiał powstać film o życiu tego bohatera. Owszem, musiał. I wciąż musi. To opowieść o jednym z największych bohaterów naszego narodu. Zasługuje on na dobry film - i miejmy nadzieję, że kiedyś taki powstanie.
Skoro zdecydowano się wpuścić „Pilecki” na ekrany kin, to należy go oceniać jak każde inne kinowe przedsięwzięcie. Bo w końcu będzie konkurować o naszą uwagę i o nasze bilety ze wszelkimi innymi produkcjami, które można znaleźć w kinach. Nie wystarczy sama zacna idea przybliżenia widzom postaci rotmistrza - trzeba jeszcze to zrobić dobrze, inaczej wybiorą się oni na coś innego.
I niestety właśnie tak będzie tym razem.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat