Piotruś Pan wciąż rządzi
Once Upon a Time raz po raz raczy nas przyzwoitymi odcinkami, jednakże w żadnej mierze nie wyjątkowymi. Czwarty epizod trzeciej serii tylko to potwierdza.
Once Upon a Time raz po raz raczy nas przyzwoitymi odcinkami, jednakże w żadnej mierze nie wyjątkowymi. Czwarty epizod trzeciej serii tylko to potwierdza.
Bez wątpienia jednym z najjaśniejszych punktów tak całego serialu, jak i obecnej serii jest Robbie Kay, który wciela się w złowieszczego Piotrusia Pana. Kradnie serce widza w praktycznie każdej scenie, w jakiej się pojawia. Karykaturalność jego postaci jest niesamowita. Połączenie twarzy dziecka z lekką nonszalancja à la Rumpelstiltskin oraz epatowanie wielką pewnością siebie robi wrażenie - chociażby w scenie rozmowy owych dwóch panów w świecie bajkowym. Wydawało się, że Rumpela nikt nie jest w stanie przebić, jednakże w tym sezonie ma godnego przeciwnika na scenie aktorskiej, a starcia obu bohaterów to kwintesencja tego, czego oczekujemy od dobrego serialu.
Zresztą wątki związane z dwoma powyższymi postaciami są obecnie najciekawsze. Równie dobrze ogląda się przeszłość Rumpelstiltskina i początki jego koneksji z Piotrusiem Panem, jak też tego drugiego w czasie rzeczywistym w Nibylandii, gdzie dzieli i rządzi. Starcia tych jakże mocnych i wyrazistych bohaterów są kołem napędowym "Nasty Habits" i dostarczają wielu pozytywnych emocji oraz niezapomnianych wrażeń. Aż się prosi, by operatorzy kamer nie opuszczali ich nawet przez chwilę. Niewątpliwie warto również zauważyć, że wydarzenia dziejące się w Zaczarowanym Lesie znowu interesują po kilku słabszych podróżach temporalnych w poprzednich odcinkach.
Z panem Goldem wiąże się kolejny dobry wątek, a mianowicie jego relacje z synem, który dzielnie przybył do Nibylandii. Twórcy dosyć umiejętnie prowadzą tę interakcję, choć nie unikają błędów - szczególnie w scenie spotkania, kiedy to pan Gold zbyt szybko wierzy, że Baelfire nie jest wytworem wyobraźni. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ta nagła zmiana nastawienia była poparta jakimś sygnałem, czymś, co mogłoby ją wywołać - niczego takiego jednak nie uświadczymy, co budzi spory niedosyt. Pozostała część scen z ich udziałem to już jak najbardziej pozytywne odczucia. Przyjemnie się ogląda kolejne zmiany w ich relacji i nie oszukujmy się – współczuje się mimo wszystko Rumpelstiltskinowi.
[video-browser playlist="634298" suggest=""]
Cały ten ładny obrazek psuje jednak teoretycznie ciekawa drużyna, czyli Księciu i spółka, która z odcinka na odcinek coraz bardziej denerwuje. Gdzieś uleciała magia ze związku Śnieżki i Księcia, a ich obecne relacje to raczej słaby melodramat niż intrygująca historia. Kiedy Nolan po raz kolejny wygłasza podniosłą mowę do ukochanej, aż chce się przełączyć na inny kanał. W tej niewyrazistości utonęła także Regina, której jest jak na lekarstwo. Całość ratuje jedynie nadzieja, że relacja między Hakiem a Emmą rozwinie się w jakiś interesujący sposób, bowiem przesłanki ku temu zostały już ukazane w poprzednich odcinkach i teraz wypada wyglądać ciągu dalszego. Oby twórcy nie kazali nam czekać zbyt długo.
Once Upon a Time powoli powstaje z kolan po drugiej serii, lecz na razie idzie to jakoś opornie. W trzecim sezonie jest bowiem wiele pozytywów, intrygujących wątków, potencjału na właściwy rozwój fabuły oraz udane korzystanie ze schematów z poprzednich lat. Wciąż jednak coś w tej maszynie nie chodzi do końca tak, jak powinno - a to nudzi nietypowa drużyna, a to retrospekcje są słabsze... Scenarzyści powinni chyba wymieć olej w scenariuszu; może wtedy wszystko zagra jak należy i powróci magia z pierwszego sezonu, bo szansa jest na to spora.
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat