„Pod kopułą”: sezon 2, odcinek 12 – recenzja
Pod kopułą weszło na nowy poziom dziwności, nie wykorzystując fajnego potencjału problemów Kopuły i oferując najbardziej absurdalną scenę roku.
Pod kopułą weszło na nowy poziom dziwności, nie wykorzystując fajnego potencjału problemów Kopuły i oferując najbardziej absurdalną scenę roku.
Pod kopułą ("Under the Dome") ciągle mota się z problemem zdrowia Melanie (Grace Victoria Cox). Dramatyzm sięga zenitu, gdy kobieta raz prawie że kona, wyciskając łzy widzów w ckliwej rozmowie z Pauline (Sherry Stringfield), by chwilę później już być pełną werwy i zdrowia. Najzabawniejsza jednak jest w tym rola pani wszystkowiedzącej naukowiec ze szkoły. Cały czas twórcy budują tę postać na zasadzie "uwierzę, gdy zobaczę dowody", ale skoro mieszka pod gigantyczną kopułą, która odcina ich od świata, to czy jej podejście nie powinno się zmienić? W takiej sytuacji jej reakcja na powrót Melanie z zaświatów jest co najmniej dziwna.
Nieźle jest w wątku jaja, bo dostajemy kilka istotnych informacji na temat całej historii. Dotychczas sądziłem, że ojciec Barbiego (Brett Cullen) przewodzi całej operacji i pociąga za wszystkie sznurki. Dlatego też zaskoczeniem jest, gdy dowiadujemy się, że jest zaledwie pionkiem w całej intrydze. Oczywiście dostajemy głupawą scenę, w której wszystko przeczy sobie, a każda postać zachowuje się jak imbecyl. Skoro Don Barbara wie, iż nie odpowiada tu za wszystkie decyzje, to jak mógł sądzić, że tak po prostu weźmie jajo i je wyniesie? Czasem wydaje się, że scenarzyści łączą na chybił trafił wszystkie punkty i nie zastanawiają się nad szczegółami.
[video-browser playlist="633281" suggest=""]
Końcowa scena z "ratowaniem" Melanie jest co najmniej niezła, bo zaskakująca. Grupowa akcja, ręce, które leczą, i powinien być happy end, ale to, co nam pokazano, wydaje się lepsze, bo pobudza ciekawość. Z jakichś przyczyn Kopułą zabrała im Melanie. Właśnie takie elementy Pod kopułą sprawiają, że ten serial tak przyciąga pomimo morza absurdów.
12. odcinek Pod kopułą przejdzie do historii jako ten, który dał widzom niesamowicie niedorzeczną scenę. Kiedy obserwujemy pogodzenie się Wielkiego Jima (Dean Norris) z Paulinie (co prawda wydaje się to brakiem konsekwencji, bo Pauline nagle bez większych przyczyn zmieniła podejście do Jima), trudno nie przetrzeć oczu ze zdumienia. Jak Jim nie mógł zobaczyć pojawiającego się Lyle'a krok za swoją żoną? Fizycznie jest to niemożliwe, by ten starszy pan się tam zakradł - chyba że ma teleport, co raczej w tym przypadku jest nie do pomyślenia. Dziwność budowanego dramatyzmu tej sceny jest tak wielka, że trudno było mi przestać się śmiać przez następne 5 minut.
Zobacz również: Fragmenty premiery 4. sezonu serialu "Impersonalni"
Pod kopułą nic się nie zmienia - nadal pomimo miliona wad dobrze się to ogląda, a niektóre sceny są po prostu przekomiczne (choć raczej nie takie było założenie...). Fabularnie to jednak wielka niewiadoma. Trudno powiedzieć, do czego doprowadzą najnowsze wydarzenia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat