Pokolenie: sezon 1, odcinek 8 (finał sezonu) - recenzja
Pokolenie dobiegło końca. Ostatni odcinek, w większości skupiający się na kontynuacji porodu-niespodzianki, jedynie upewnił nas w tym, że nowy serial HBO jest przeciętną i niekoniecznie potrzebną produkcją, której niestety nie udało się zrealizować swego głównego założenia.
Pokolenie dobiegło końca. Ostatni odcinek, w większości skupiający się na kontynuacji porodu-niespodzianki, jedynie upewnił nas w tym, że nowy serial HBO jest przeciętną i niekoniecznie potrzebną produkcją, której niestety nie udało się zrealizować swego głównego założenia.
Finałowy odcinek pierwszego sezonu Pokolenia nie rozczarowuje – a to dlatego, że po przeciętnym sezonie nie mieliśmy wysokich oczekiwań wobec epizodu zamykającego serię. Po ostatnich dwóch nieco bardziej udanych i zabawniejszych odcinkach twórcy wrócili bowiem do poziomu z początku serialu. W kończącym sezon odcinku widać jednak pewien porządek – zaserwowano nam powrót do motywów z samego początku i zastosowano pewnego rodzaju klamrę. Twórcy wrócili więc do fascynacji Nathana Chesterem oraz w pełni rozwinęli wątek porodu-niespodzianki. Niestety, ta druga kwestia wywołuje w widzach bardzo mieszane uczucia, a jej rozwinięcie udowadnia, że nie udało się w należyty sposób opowiedzieć o seksualności młodych ludzi.
Pokolenie przyzwyczaiło nas, że nie rozwija wątków symetrycznie. I ostatni epizod nie jest niestety pod tym względem wyjątkiem. O ile bowiem kwestia Chestera (Justice Smith) została należycie dopowiedziana i domknięta, to już Nathanowi (Uly Schlesinger) oraz relacji Grety (Haley Sanchez) z Riley (Chase Sui Wonders) poświęcono znacznie mniej czasu. Wątek Chestera, który w ósmym odcinku mógł liczyć na udane rozwinięcie, także domknięto w satysfakcjonujący dla widzów sposób. Po emocjonalnej kulminacji i miłosnym zawodzie z siódmego odcinka zmiana, jaka zaszła w nastawieniu Chestera do świata, jest bardzo prawdopodobna – ucieczka w pospolitość, w przeciętność wydaje się umotywowaną psychologicznie reakcją. Samo zaś nawiązanie do sceny z pierwszego odcinka, w której Chester ściąga koszulkę, a teraz w wyrazie solidarności czynią to wszyscy chłopcy, ma w sobie coś budującego. Cieszy, że twórcy zdecydowali się pokazać solidarność pokolenia Z i choć odrobinę ocieplić jego obraz, bo niestety w całym serialu niekoniecznie się to udało.
Dość skrótowo zamknięto wątki pozostałych bohaterów i trudno nie mieć wrażenia pewnego niedosytu. Nathan wreszcie wyklarował swoją seksualność i pojawiła się szansa na skierowanie jego relacji z Chesterem na romantyczne tory. Również jeśli chodzi o relację Grety i Riley, na horyzoncie pojawiła się nadzieja. Szkoda więc, że twórcy kazali nam jedynie dopowiedzieć sobie pozytywny ciąg dalszy losów tych postaci, a w finałowym odcinku zabrakło miejsca na rozwiniecie ich kwestii.
Dużo uwagi poświęcono – niestety - dalszemu ciągowi porodu-niespodzianki. Pomysł na ten wątek od początku wydawał się nietrafiony, a jego rozwinięcie również nie można ocenić pozytywnie. Po pierwsze wciąż razi to, że sprawa porodu i jego konsekwencji jest oderwana od rzeczywistości. Trudno zrozumieć, że bohaterowie nie szukali w szpitalu pomocy dla noworodka oraz nastolatki, która przed chwilą urodziła, a jedynie chcieli wszystko utrzymać w tajemnicy i podrzucić dziecko w „oknie życia” w straży pożarnej. Z rozwinięcia tego wątku wydaje się płynąć jakaś dziwna, nieskładna wymowa. Jedna z bohaterek sugeruje bowiem, jakoby wpadka nastolatków nie była efektem ich nieodpowiedzialności, lecz boską ingerencją. Z drugiej strony młodzi nie chcą wziąć odpowiedzialności za dziecko i bez większych dylematów oddają je do adopcji. I znowu obraz młodych ludzi płynący z tego serialu jest bardzo negatywny - najpierw są nieodpowiedzialni, a później chcą jak najszybciej pozbyć się problemu. W końcu po co mają świadomie i odpowiedzialnie podchodzić do spraw seksu, skoro mogą oddać dziecko do adopcji? Rozumiem, że rozwiniecie tego wątku, jak z resztą cały ostatni odcinek, miał ukazać solidarność grupy przyjaciół, ale na pierwszy plan wysuwa się coś innego. Wątek ten jest jedynie dowodem na to, jak bardzo twórcom nie udało się powiedzieć czegokolwiek ważnego i mądrego w temacie seksualności nastolatków – w temacie, który z założenia miał być najważniejszy.
Zobacz także:
Po obejrzeniu całego sezonu serialu Pokolenie wciąż mamy wrażenie, że niewystarczająco dobrze poznaliśmy bohaterów oraz że zbyt krótko byliśmy w ich świecie. Tytuł serialu wydaje się być nadany bardzo na wyrost. Pokolenie nie jest bowiem ani wnikliwym, ani wiarygodnym obrazem generacji Z. Nie do końca wiadomo, o czym w zasadzie była ta produkcja i co chcieli nam przekazać twórcy. Pewne jest jednak, że nie udało im się należycie opowiedzieć o seksualności nastolatków, a i walory rozrywkowe są kwestią wątpliwą. Pokolenie jest więc przeciętnym serialem, który raczej nie usatysfakcjonował ani wchodzących w dorosłość widzów, ani miłośników produkcji o nastolatkach.
Poznaj recenzenta
Pamela JakielDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat