Polar – recenzja filmu
Polar to nowy film od Netflixa z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Miał być rasowy, pełnokrwisty akcyjniak, niestety efekt końcowy zawodzi. Oceniam.
Polar to nowy film od Netflixa z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Miał być rasowy, pełnokrwisty akcyjniak, niestety efekt końcowy zawodzi. Oceniam.
Duncan Vizla to zawodowy zabójca, jeden z najlepszych w swoim fachu. Jednak nawet dla elitarnego cyngla przychodzi czas, aby pożegnać się z zawodem i przejść na emeryturę. W takim momencie życiu znajdujemy Duncana. Mężczyźnie pozostały dwa tygodnie do upragnionego zakończenia swojej bogatej kariery. Potem jego zleceniodawca będzie musiał mu wypłacić ponad 8 milionów dolarów. Jednak zwierzchnik Duncana ani myśli pozbywać się takiej ilości z firmowego konta i postanawia pozbyć się Vizli. Zabójca będzie musiał zmierzyć się z grupą młodych kolegów i koleżanek po fachu oraz hordą ludzi swojego szefa.
W Polar nie ma nic oryginalnego, wszystkie elementy są tak naprawdę słabszą kliszą podobnych tego typu aspektów, które widzieliśmy w innych akcyjniakach. Mads Mikkelsen jeszcze się broni jako główny bohater, ponieważ aktor doskonale sprawdza się w roli takich zimnych twardzieli, którzy jednak skrywają coś więcej pod grubą skórą. Mikkelsen potrafi wykrzesać z siebie sporą dozę emocjonalności podpartą cierpieniem i smutkiem, przez co staje się bardzo wiarygodny, nawet w tej mocno przerysowanej konwencji. Niestety duński aktor jest najjaśniejszym punktem filmu ze słabą historią, która nie wciąga ani na moment. Wszystkie punkty prezentowanej przez twórców opowieści są do bólu przewidywalne, z czasem intryga staje się niezwykle nudna, nie oferując żadnej emocjonalnej stawki, mimo zarysowania ciekawej relacji między Duncanem a Camille. Ten wątek jednak bardzo szybko ustępuje pola miałkości innych, o wiele gorszych elementów fabuły, jak temu związanemu z grupą młodych zabójców szukających Vizli. Scenarzyści nie potrafili zbudować napięcia i czasem historia wygląda tak, jakby twórcy nie mieli pomysłu jak poprowadzić opowieść pomiędzy kolejnymi scenami akcji. A już twist fabularny na końcu wyskakuje jak diabeł z pudełka i zupełnie nie jest spójny z tym, co widzieliśmy na ekranie przez blisko dwie godziny, Dzieje się tak, ponieważ retrospekcje stosowane w narracji raczej zaburzały tempo historii, niż były jej uzupełnieniem.
Poza postaciami Duncana i Camille wszystkie inne zostały przerysowane do granic możliwości, jednak w tę bardzo złą stronę. Ich zachowanie na ekranie staje się irracjonalne, niesmaczne lub w wielu przypadkach idiotyczne i irytujące. Tak zbudowana została drużyna przeciwników głównego bohatera, czyli młodych zabójców. Wszyscy antagoniści wchodzący w skład zespołu są oparci na stereotypach, jednak nie idzie za nimi jakaś głębia, są to po prostu charakterystyki nakreślone grubą kreską przegięcia. Mamy zatem seksowną dziewczynę, która stanowi swoistą maskotkę drużyny, twardzielkę czy osiłka. Młodzi zabójcy to czarne charaktery bez charakteru, są traktowani albo jako mięso armatnie, albo mocno seksistowsko i przedmiotowo. Bardzo słabo napisane postacie. Podobnie sprawa ma się z Vivian graną przez Katheryn Winnick. Kompletnie w tym filmie nie wykorzystano potencjału aktorki, która w zamyśle twórców miała być demoniczną femme fatale, jednak koniec końców pojawia się tylko w kilku scenach, aby rzucić parę zdań przez telefon. Nie wiem, co scenarzyści mieli na myśli, nie dając popisać się tej aktorce choćby w scenach akcji, w których doskonale by się sprawdziła. Tak naprawdę w pewnym momencie Vivian staje się zupełnie niepotrzebna w opowiadanej historii. Jeszcze gorszy jest główny antagonista opowieści, czyli Blut, w którego wciela się Matt Lucas. Siłowanie się aktora na bycie złym wypada śmiesznie i z czasem sama postać staje się idiotyczną karykaturą czarnego charakteru z prawdziwego zdarzenia.
Jeśli chodzi o clue wszystkich produkcji tego typu, czyli sceny akcji, to są one zrealizowane całkiem nieźle, z odpowiednim tempem, dobrą choreografią walk i ciekawymi pomysłami między innymi wykorzystaniem gaśnicy lub sprzętu naprowadzanego gestami. Szczególnie dobrze ogląda się sekwencję w korytarzu w czasie ucieczki Duncana. Jednak czasem twórcy nadużywają brutalności epatującej z ekranu jako środka, który ma ukryć wszelkie braki. W tym wypadku sporo scen przedstawiających nadmierne gore nie ma na celu popchnąć fabuły do przodu, a stanowią raczej element stylistyczny. I niestety wypada to dosyć kiepsko, ponieważ ten zabieg twórców zaczyna w pewnej chwili najzwyczajniej w świecie męczyć. Twórcy uczynili z nieprzemyślanego epatowania brutalnością jeden z głównych elementów dziurawego scenariusza. Jednak nie na tym polega kino akcji w dobrym wydaniu i chyba reżyser wydaje się nie mieć pojęcia o tym, jak stworzyć pełnokrwisty akcyjniak z ciekawą historią. Chyba Jonas Akerlund powinien się wybrać na korepetycje do Chada Stahelskiego i Davida Leitcha.
Polar to film pełen niespójności fabularnych, bardzo słabo napisanych postaci i niepotrzebnych elementów, który miał być ciekawym akcyjniakiem, jednak koniec końców wyszła z tego nudnawa klisza.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat