

W pierwszym tomie Pożeraczy nocy poznaliśmy nietypową rodzinę – rodziców skrywających demoniczną naturę i dwójkę ich (już dorosłych) dzieci, które dopiero odkrywają nadprzyrodzony świat. W dość spektakularny i przerażający sposób. Był to intrygujący, dobrze napisany i narysowany początek opowieści, ale też dawał stosunkowo niewiele wskazówek, w jakim kierunku całość się potoczy.
Druga część, Jej mali żniwiarze, koncentruje się przede wszystkim na dwójce młodszych bohaterów. Świeżo po odkryciu swojej demonicznej natury, są trochę jak dzieci z nowymi zabawkami… ale też są świadomi, przynajmniej po części, niebezpieczeństw z tym związanych. Po omacku starają się wyjaśnić, kto stoi za wydarzeniami z pierwszego tomu i jakie siły są w to zamieszane. W tle zaś mamy mroczne rytuały, duchy, gadające lalki i potężne istoty, które próbują realizować swoje cele. Ich matka zaś, w charakterystyczny dla siebie sposób, próbuje zaciągnąć informacji wśród podobnych sobie.
Z tych dwóch „śledztw” wyłania się powoli spójny obraz szeroko zakrojonych działań o nadnaturalnej i mrocznej charakterystyce, a nawet powoli staje się jasne, kto za tym stoi. Sporo też dowiadujemy się o świecie nadprzyrodzonym i istotach do niego należących, ale Marjorie Liu niczego nie ułatwia – nie tłumaczy, nie opisuje, a jedynie rzuca nazwami i sugestiami. To do czytelnika należy ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie. Co, poniekąd, jest podejściem realistycznym – „doświadczeni” bohaterowie nie muszą niczego tłumaczyć, bo to ich świat. Natomiast dwójka początkujących porusza się po omacku.
Jak przystało na dobrą opowieść, nie zabrakło też wątków, powiedzmy, obyczajowych. Z jednej strony dość często poruszana jest kwestia życia w USA obywateli pochodzenia azjatyckiego – może nie tak dobitnie jak chociażby Charles Yu w Ucieczce z Chinatown, ale daje to do myślenia. Wiedzieliśmy też już wcześniej, że relacje w rodzinie bohaterów nie są łatwe, wiadomo było już wcześniej: apodyktyczna matka, koncyliacyjny ojciec, młodzież nierozumiejąca świata, który się przed nimi otwiera, a jednocześnie pragnąca zgłębić jego niebezpieczne tajemnice. Interesujące jest obserwowanie z jednej strony buntu i potrzeby samodzielności, a z drugiej swego rodzaju emocjonalny pat wywołany z jednej strony chęcią chronienia potomstwa, z drugiej trzymania najstraszniejszych rzeczy w tajemnicy. Czy to dobra ścieżka? Już Pożeraczka nocy pokazała, że niekoniecznie, a wrażenie to w drugim tomie jeszcze się nasila.
Nieodmiennie bardzo udane są rysunki Sany Takedy. Poniekąd wyglądają nieco jak szkice, a nie wycyzelowane grafiki, ale to zabieg celowy. Tym bardziej, że to rozwiązanie pozwala dość płynnie zmieniać stylistykę, czasem – szczególnie przy wyrażaniu przez postaci emocji – skłaniając się bardziej w stronę mangi czy cartoonowego stylu. Kiedy indziej „poważniejsze”, pokazujące mroczniejsze oblicze świata przedstawionego. Podsumowując: ilustracje są klimatyczne, utrzymane w stonowanych barwach, podkreślają wymowę opowieści.
Drugi tom Pożeraczy nocy potwierdza, że autorki stworzyły klimatyczny, mroczny i pełen tajemnic horror, a przy tym nie zapomniały o bohaterach, dając im interesujące osobowości i ciągle zapewniając dynamikę relacji między nimi. Interesująca historia, w której jest jeszcze wiele do odkrycia. Pozostaje czekać na finałowy tom.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz Wronka

