Preacher: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Po kilku tygodniach przeciętnych odcinków Preacher w końcu doczekaliśmy się świetnego epizodu. Wystarczyło, żeby akcja nabrała tempa i powróciła żądna krwi postać, aby serial od razu stał się maksymalnie zajmujący i emocjonujący.
Po kilku tygodniach przeciętnych odcinków Preacher w końcu doczekaliśmy się świetnego epizodu. Wystarczyło, żeby akcja nabrała tempa i powróciła żądna krwi postać, aby serial od razu stał się maksymalnie zajmujący i emocjonujący.
Do serialowego Preacher trzeba mieć cierpliwość, ponieważ po kilku słabszych odcinkach znowu wzniósł się na satysfakcjonujący poziom. Mimo że początek epizodu nie wskazywał na to, że będzie tak dobrze, to w miarę upływu czasu coraz bardziej wciągał, a akcja parła przyjemnie do przodu. Choć serial wyraźnie odbiega fabularnie od komiksu, to twórcy przynajmniej starają się zachować historię w podobnym tonie i klimacie. Szkoda tylko, że tak rzadko wychodzi im to tak fajnie.
Twórcy już wcześniej udowodnili, że świetnie potrafią łączyć komedię z horrorem, a nowy odcinek nie był wyjątkiem. Z jednej strony oglądaliśmy, jak nasza trójka bohaterów wesoło zajadała śniadanie, aby w tej samej chwili drżeć z przerażenia, że Święty od Morderców z każdym mieszkaniem zbliża się do właściwych drzwi. Ten wciskający w fotel efekt trochę psuła komputerowo wygenerowana krew w korytarzu, która wyglądała sztucznie, ale ważne, że morderczy kowboj wciąż napawał strachem. Czego by mu nie dać do ręki, rewolwer czy szablę, dalej wzbudzał grozę.
Niebagatelną rolę w graniu na emocjach widzów odgrywa muzyka i udźwiękowienie. Święty od Morderców zawsze pojawia się przy mrocznych, wywołujących ciarki na plecach, dźwiękach. Z kolei w bibliotece mogliśmy posłuchać relaksującej suity Bacha, mimo że temat ich lektury nie należał do przyjemnych. W ogóle cała ta scena od razu przywoływała skojarzenie z Supernatural, kiedy Dean i Sam poszukują informacji, jak powstrzymać konkretnego potwora. A tutaj dodatkowo jeszcze przemycono kilka kart z komiksu, jakby dając znak czytelnikom, że twórcy pamiętają o materiale źródłowym. W każdym razie sielankowo-upiorną atmosferę przerwał Cassidy, który przypomniał sobie o Denisie. Chyba każdy już zdążył o nim zapomnieć, dlatego ten moment był tak śmieszny i rozbrajający.
Z kolei dreszczyku emocji dostarczyła konfrontacja Jessego ze Świętym, a następnie wyścig z czasem, aby znaleźć dla niego duszę. Niby wiadomo było, że mu się powiedzie, ale cała akcja i tak trzymała w napięciu. A to nie łatwa sztuka, aby potrzymać widzów w niepewności, kiedy wynik jest do przewidzenia. Najbardziej ciekawiło jak Jesse wybrnie z tej podbramkowej sytuacji. I w tym momencie okazało się, jak ważne były pierwsze minuty w tym odcinku. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że te monotonne sceny nie mają większego znaczenia, mimo że lekko intrygowały. Dopiero, gdy Jesse musiał skorzystać ze sprzętu z japońskiej ciężarówki, mogliśmy docenić, jak świetnie został zbudowany ten epizod, gdzie każdy wątek się ze sobą zazębił.
Oczywiście najbardziej interesowało, jak Jesse wybrnie z tego całego zamieszania. W końcu stawką w tym układzie było życie Tulip, Cassa i Denisa, który okazał się synem naszego wampira! Ta informacja dodała jeszcze większych emocji i nerwowości. Trzeba powiedzieć, że nasz kaznodzieja sprytnie poradził sobie ze Świętym od Morderców, który nie wziął pod uwagę, że przestanie być odporny na Genesis. Z kolei Jesse nie przewidział tego, że nie będzie mógł go wysłać do Piekła ze względu na cząstkę swojej duszy. Ale to się doskonale dla widzów składa, ponieważ wielkim rozczarowanie byłoby pozbycie się tak znakomitej i dobrze zarysowanej postaci jak Święty, a dzięki temu, że utknął w mokradłach, wciąż istnieje szansa, że powróci do serialu. A przy okazji twórcy ładnie nawiązali do traumatycznej przeszłości Jessego z komiksu.
Preacher potrafi pozytywnie zaskoczyć, ale tylko wtedy, kiedy akcja nabiera tempa. Dynamika odcinka mogła się podobać, a przeplatanie się elementów grozy z humorem działa w tym serialu wzorcowo. Czuć, że twórcy chcą, aby Preacher sprawiał frajdę. Faktycznie tak się dzieje, pod warunkiem, że przykładają się do scenariusza. Teraz zamknęliśmy pewien etap historii, a coraz częściej pojawiają się odniesienia do komiksu. Poza tym w kolejce do rozwinięcia czeka wątek Herr Starra, który już wcześniej został zapowiedziany. Jeśli twórcy poprowadzą fabułę tak mądrze, jak w tym odcinku, to Preacher znowu będzie nas cieszyć swoją pokręconą i dziwaczną historią, której jesteśmy bardzo spragnieni.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat