Quantico: sezon 2, odcinek 21 – recenzja
W Quantico USA właśnie zyskało nowego prezydenta, a akcja i wszelkie intrygi nabierają tempa. Czy był to dobry odcinek? Oceniamy.
W Quantico USA właśnie zyskało nowego prezydenta, a akcja i wszelkie intrygi nabierają tempa. Czy był to dobry odcinek? Oceniamy.
Najnowszy odcinek Quantico skupia się na próbie powstrzymania przez grupę agentów z Alex na czele zamachu terrorystycznego, który chce przeprowadzić grupa kolaborantów. Nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ po rezygnacji Claire Haas z urzędu Prezydenta USA, jej stanowisko objął Henry Roarke, szef grupy, z którą walczą agenci. Nowy prezydent i spółka chcą wykorzystać ten zamach do własnych celów. Zespół musi się śpieszyć, aby zapobiec największej tragedii w Stanach Zjednoczonych od czasów 11 września.
Ten odcinek miał kilka pozytywnych aspektów. Henry Roarke, będący obecnie głównym czarnym charakterem serii, doskonale sprawdza się w tej roli. Zimny, wyrachowany, zawsze znajdujący się o krok przed swoimi przeciwnikami. To, jakim spokojem zmanipulował agentów, którzy udaremniając atak terrorystyczny, nic nie zyskali, było naprawdę sprytnym fabularnym posunięciem twórców. Wydaje się nam, że to Roarke gra pierwsze skrzypce w tym serialu, a nie Alex Parrish i jej przyjaciele. Zaczynamy się zastanawiać, kto w tym serialu jest prawdziwym czarnym charakterem. To, żeby odwrócić te bieguny i z męża narodu amerykańskiego uczynić antagonistę, było bardzo sprytnym posunięciem. Czyżby jakiś przytyk twórców wobec władzy? Niestety partnerzy Roarke'a nie wypadają już tak dobrze. O większości z nich dowiadujemy się tylko z przekazów zespołu agentów, a Alice Winter jest nijaka do granic możliwości. Pozostałbym do końca sezonu jednak tylko przy jednym głównym szwarccharakterze.
Wątek sensacyjny odcinka sprawdził się także bardzo dobrze. Do ostatniej chwili trzymał w napięciu. To było to, o co chodzi w takich produkcjach. Pomysł na wykorzystanie aplikacji, która zdalnie sterowałaby samolotem i spowodowała jego katastrofę, trochę podchodzi pod science-fiction, jednak oglądało się to dobrze. Szybkie tempo akcji sprawiło, że nie nudziłem się w tym czasie. Jednak miało to też swoje minusy. Przede wszystkim na wątek ratowania pasażerów poświęcono zbyt mało czasu i dlatego zastosowano w nim kilka fabularnych skrótów. Najlepszym przykładem jest tutaj scena, w której Owen i Miranda odkrywają, że nie rozmawiają z pilotami samolotu, tylko z pośrednią osobą. Jednak za chwilę błyskawicznie odnajdują kryjówkę przestępców i pozbywają się problemów. Takie małe głupotki fabularne.
Znowu dobry odbiór całego odcinka psują słabe wątki obyczajowe. Relacja Shelby i Claya została tak mało subtelnie poprowadzona, że straciła na wiarygodności już kilka odcinków temu. Wobec tego twórcy zdecydowali się w końcu połączyć te dwie postacie, co psuło zupełnie tempo odcinka. Wątek Alex i Ryana też już zaczyna być męczący. To całe zmartwienie, obwinianie się, aby potem znowu żartować i przyjaźnić się z odcinka na odcinek coraz bardziej irytuje niż przejmuje. Jednak, jeżeli połączyć wszystkie postacie wspólnie na ekranie w czasie scen prowadzenia śledztw, wychodzi z tego całkiem przyzwoity koktajl osobowości. Do tego twórcy zastosowali świetny cliffhanger, w którym nasi bohaterowie decydują się przeprowadzić atak terrorystyczny. Przez to jestem naprawdę ciekaw, co się wydarzy w finale.
Najnowszy odcinek Quantico jest epizodem solidnym, choć niepozbawionym pewnych wad, niektórych nawet bardzo rażących. Jednak twórcy w interesujący sposób prowadzą historię, dlatego jestem pozytywnie nastawiony na to co zobaczymy w finale sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: ABC
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat