Rach, ciach! – recenzja filmu
Film o psie, który... ma zostać wykastrowany. Netflix zdecydował się na kontrowersyjny ruch, wypuszczając nową animowaną komedię dla dorosłych, która nawet dla nich może być druzgocącym przeżyciem. Sprawdźmy, co ma do zaoferowania.

Ta animacja przerosła moje wyobrażenia, lecz niestety w zupełnie odwrotnym znaczeniu, niż bym sobie tego życzył. Rach, ciach! to produkcja znanego animatora Genndy’ego Tartakovsky’ego, który zasłynął z takich tytułów jak Samuraj Jack czy Laboratorium Dextera, oraz Jona Vittiego, odpowiedzialnego m.in. za Alvina i wiewiórki. Wiedząc o tym, z wielkim zdziwieniem przyjąłem nowość w postaci dosłownie przerażającego filmu kategorii R dla dorosłych, który gra na najniższych instynktach. Fabuła jest dziwna, wręcz prowadzi widza w stronę nieprzyzwoitej komedii. Głównym psim bohaterem jest Byku (polski dubbing: Waldemar Barwiński), który za sprawą złego zachowania musi przejść przez największą bolączkę – kastrację. W przeddzień tego wydarzenia zamierza świętować ostatni dzień "wolności" wraz ze swoimi przyjaciółmi, oddając się zabawie i psim wojażom. Czy to przekonuje? Nie, ale spokojnie! To tylko wierzchołek góry lodowej.
Do ostatniej minuty zastanawiałem się, dlaczego ktoś tak utalentowany i wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość jak Tartakovsky stworzył to tandetne dzieło olbrzymich rozmiarów. Odpowiedzi możemy szukać u samego źródła – twórca wyjawił dla portalu Deadline, że chciał przedstawić losy swoich realnych przyjaciół w karykaturalnej formie. Pomysł powstał dla żartu, ale Tartakovsky liczył też na sukces finansowy. Już w 2008 roku zaprezentował koncepcję Sony Pictures Animation, lecz nikt początkowo nie wierzył w powodzenie projektu. Produkcja napotkała wiele zawirowań – nie dziwię się, bo nawet w 2025 roku patrzę na nią z niedowierzaniem.
Najłatwiej byłoby powiedzieć, że w tym filmie nie gra prawie nic, choć wymienianie wszystkich wad mogłoby być zbyt uciążliwe. Fabuła jest banalna – i pewnie taka miała być – a humor, który miał ją ratować, kompletnie leży. Zamiast śmieszyć, wszystko tonie w nachalnej seksualizacji, pokazanej w sposób niesmaczny, chwilami wręcz skandaliczny. Żarty niemal zawsze sprowadzają się do dwuznacznych aluzji, które szybko stają się męczące, a momenty takie jak scena, w której starsza kobieta pada ofiarą psiej „namiętności”, zamiast bawić, wywołują raczej konsternację. Zamierzona hiperbolizacja psich instynktów zrodziła ważne pytanie: Czemu właściwie to oglądam? Nie mam nic przeciwko sprośnym żartom w animacjach dla dorosłych, ale nie wyobrażam sobie, by ktoś przesunął granicę dalej niż twórcy Rach, ciach!
Jedyne, co w tym wszystkim ma sens, to oprawa wizualna – klasyczne 2D. Sama kreska nie wybija się ponad przeciętność, ale zaskakująco dobrze współgra z kiczowatym charakterem całości i wzmacnia efekt kuriozalności. Trudno to nazwać zaletą, ale przynajmniej w tym aspekcie film jest spójny z własnym absurdem. Przy okazji miło było zobaczyć coś w tradycyjnym 2D, bo dziś takich produkcji powstaje naprawdę niewiele.

Jest też druga – mniej zauważalna i nieco bardziej przystępna – warstwa fabularna, a mianowicie psie problemy. Mimo że nie usprawiedliwia ona niechlujnej struktury produkcji, potrafi na chwilę wprowadzić coś pozytywnego. Psy – podobnie jak w rzeczywistości – mierzą się z własnymi perypetiami i próbują sprostać różnym wyzwaniom. Wykorzystywanie ich na pokazach, trudy w relacjach czy nawet odtrącenie przez innych przedstawicieli gatunku – to motywy poprowadzone dość powierzchownie, ale dodają filmowi odrobinę treści i urozmaicają odbiór. Więcej budujących aspektów tego kina próżno szukać.
Szkoda czasu. Nieuzasadniona wulgarność, ciągłe sceny erotyczne oraz absurdalne wyolbrzymienie wszystkiego, co pojawia się na ekranie, skutkują mizernym seansem. Nie oczekiwałem odkrycia ani podprogowego sensu, chciałem jednego: dobrej zabawy, która pojawiała się sporadycznie, prawie wcale. Na koniec powtórzę pytanie, które już padło gdzieś na forum: Genndy, co Ci zrobiły te biedne psy?
Poznaj recenzenta
Wiktor MrózWspółpracownik naEKRANIE.pl i student dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Mol książkowy, który oprócz sięgania po najnowsze tytuły uwielbia też klasykę, zwłaszcza polskich autorów takich jak Lem czy Mostowicz. W świecie filmu również najbardziej ceni sobie klasyki — „Skazani na Shawshank” to dla niego absolutny majstersztyk, pełen sentymentu i prawdziwa kopalnia interpretacji. Poza literaturą i kinem, z dużym zainteresowaniem śledzi scenę muzyczną, szczególnie rap, a także sport oraz, o zgrozo, politykę



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1974, kończy 51 lat

