

Mathieu Lauffray to autor Proroka, recenzowanego również na łamach naEKRANIE.pl. Tamten komiks, mimo sporego potencjału, ostatecznie poległ pod ciężarem źle rozwiniętych wątków. W Ravenie podobnych błędów już nie ma – opowieść jest spójniejsza i bardziej przystępna. Trzeba jednak przyznać, że autor wyraźnie woli trzymać się utartych schematów, niż ryzykować i rozwijać własne pomysły. Nie musi to być wadą – w końcu wielu współczesnych twórców z powodzeniem odświeża sprawdzone koncepty. Raven to właśnie taki komiks: nie odkrywa nowych lądów, ale zapewnia solidną dawkę rozrywki i zwyczajną przyjemność czytania.
Protagonistą komiksu jest pirat doskonale wpisujący się w znany popkulturowy archetyp. Raven to przystojny zawadiaka, który z lekceważącym uśmiechem stawia czoła niebezpieczeństwom i zawsze wychodzi cało nawet z największych tarapatów. Cyniczny i kierujący się przede wszystkim chęcią zysku, potrafi jednak zjednać sobie sympatię odwagą i bohaterstwem. Ten zuchwały awanturnik zostaje wciągnięty w wielką piracką intrygę, która prowadzi go na zdradziecką wyspę skrywającą legendarny skarb. Po drodze ściera się z bezwzględną piratką Darksee i jej załogą, a także nawiązuje więź z grupą rozbitków uwięzionych tam przez przypadek. W końcu staje przed wyborem – własny interes czy wyższe dobro. Nietrudno przewidzieć, że Raven finalnie podejmie właściwą decyzję.
Raven to klasyczna piracka przygoda z barwną obsadą bohaterów. Nie należy tu szukać wielkiej głębi – na pierwszy plan wysuwają się akcja i fabularne zwroty, których jest całkiem sporo i które potrafią zaskoczyć. Na poziomie czystej rozrywki historia sprawdza się dobrze, choć wprawny czytelnik bez trudu rozszyfruje kolejne intrygi i szybko domyśli się, kto naprawdę gra czarny charakter, a kto tylko pozornie poległ w walce. Szkoda jedynie, że większego rozwinięcia nie doczekał się wątek osadników próbujących przetrwać na wyspie pełnej piratów i ludożerców. Ten „survivalowy” motyw mógłby stanowić ciekawą przeciwwagę dla sensacyjnej fabuły, ale ostatecznie został potraktowany zbyt pobieżnie i nie otrzymał satysfakcjonującego finału.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje warstwa wizualna i samo wydanie komiksu, które – jak to zwykle bywa w przypadku serii Lost in Time – robi ogromne wrażenie. Oprawa graficzna prezentuje się znakomicie: Mathieu Lauffray często rozciąga kluczowe sceny na dwie strony, by w pełni oddać dynamikę pojedynków, morskich bitew czy innych widowiskowych momentów. Poszczególne plansze potrafią zachwycić, nawet jeśli kreska sama w sobie nie wyróżnia się oryginalnością. Siłą rysunków jest budowanie atmosfery – autor z powodzeniem kreuje klimat dzikiej, dusznej i pełnej tajemnic wyspy. Krajobrazy, scenografie i stroje bohaterów oddają realia tamtych czasów, sprawiając, że czytelnik łatwo zanurza się w tę opowieść, nawet jeśli fabuła nie należy do najbardziej wyrafinowanych.
Podsumowując, Raven nie jest komiksem dla tych, którzy w opowieściach graficznych szukają głębokich treści i artystycznych eksperymentów. To klasyczna przygodowa fabuła, stworzona przede wszystkim z myślą o rozrywce, być może szczególnie atrakcyjna dla młodszych odbiorców. Liczy się tu akcja, zwroty wydarzeń i lekki klimat pirackiej awantury. Nie każdy znajdzie w tej historii coś dla siebie, ale miłośnicy Piratów z Karaibów czy innych morskich klasyków z pewnością odnajdą przygodę wartą miejsca na półce.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz
