„Ray Donovan”: sezon 3, odcinek 3 – recenzja
Kreatywny restart w 3. sezonie produkcji Showtime wyszedł na dobre całej historii. Główny bohater serialu "Ray Donovan" chyba jeszcze nigdy nie był w tak kiepskim stanie i nie da się ukryć, że w 3. odcinku, zdesperowany chęcią uratowania brata, zaprzedał swoją duszę diabłu.
Kreatywny restart w 3. sezonie produkcji Showtime wyszedł na dobre całej historii. Główny bohater serialu "Ray Donovan" chyba jeszcze nigdy nie był w tak kiepskim stanie i nie da się ukryć, że w 3. odcinku, zdesperowany chęcią uratowania brata, zaprzedał swoją duszę diabłu.
Niezaprzeczalnym atutem nowego sezonu serialu „Ray Donovan” jest przeskok w czasie, domknięcie wielu starych wątków i otwarcie zupełnie nowych. Produkcja stacji Showtime potrzebowała nowego otwarcia i świeżej krwi. Poprzedni sezon nie był zły, ale pod koniec scenarzyści nieco się pogubili, poświęcając zbyt wiele miejsca na wątki, które można było szybko pominąć. W 3. sezonie tego zupełnie nie czuć, a duża w tym zasługa głównego bohatera i jego fatalnego stanu.
Ray ma dość. Dość swojej pracy, dość życia ze swoją rodziną i przymykania oka na rzeczy, których nie jest w stanie naprawić. Tak naprawdę jedyne, co sprawia, że jakkolwiek funkcjonuje, to jego bracia, o których zawsze się troszczył i chciał dla nich jak najlepiej. "Come and Knock on Our Door" to tak naprawdę jedna wielka walka z czasem o uratowanie życia Terry’ego, przebywającego w więzieniu. Jednocześnie kolejny raz scenarzyści pokazują, jak wygląda braterska miłość i ile znaczy dla każdego człowieka. A dla Donovana od zawsze liczyło się tylko jego rodzeństwo. Nieprzypadkowo powraca więc wątek jego zmarłej siostry, która nagle pojawia się w jego głowie. Szkoda jedynie, że alkoholowe wizje Raya do serialu nie wnoszą nic nowego.
[video-browser playlist="730880" suggest=""]
O ile jeszcze w poprzednich 2 odcinkach nie było to tak odczuwalne, tak w 3. widać, że rodzina Finneyów odegra w bieżącej serii kluczową rolę. I to nie tylko ze względu na przepychanki pomiędzy ojcem i córką. Ian McShane w roli Malcolma jest znakomity, a bohater na każdym kroku udowadnia, że jest potężną personą mającą wpływ nawet na polityków. Ray wiedział o tym doskonale, dlatego też w pierwszej chwili odrzucił jego propozycję „kupna”, jednak chęć uratowania Terry’ego sprawiła, że musiał podpisać pakt z diabłem (na chwilę obecną w taki sposób możemy traktować tę sytuację). Ray będzie rozdarty pomiędzy intrygującą Paige (Katie Holmes) a jej ojca. W końcu będziemy mogli też zobaczyć bohatera nie jako szefa własnej firmy, ale zwykłego pracownika, który podporządkowany jest komuś innemu.
Przyzwoicie prezentuje się także wątek Mickeya. Jego próby uratowania Terry’ego były równie nieudolne, co śmieszne, ale na samym końcu nawet Ray zdobył się na telefon do swojego ojca. Pytanie tylko, gdzie był ojciec Terry'ego w momencie, gdy jego syn szedł do więzienia. Skąd nagła zmiana i chęć wzięcia winy na siebie? Nie dało się tak wcześniej? Mickey robi więc swoje - rozkręca własny biznes z prostytutkami, angażując w to przy okazji swoich synów. Dobra passa nie będzie trwać jednak wiecznie.
„Ray Donovan” jest na właściwej drodze, by znów stać się dobrze napisanym serialem z wciągającą historią. Odnoszę wrażenie, że 3 odcinki rozpoczynające ten sezon można traktować jako "sprzątanie" po poprzednich seriach i domykanie wątków przy jednoczesnym uruchamianiu nowej historii. Wydaje się, że kierunek, który obrali scenarzyści, jest słuszny, ale o tym przekonamy się w kolejnych tygodniach.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat